Część 5

94 6 2
                                    

Nie wie sama jak do tego doszło, przed oczami miała piękne popołudnie, dosyć słoneczne jak na grudzień. Wstała niechętnie z kanapy, by otworzyć mamie Stephana, która przyjechała do niej na noc. Leyhe był na konkursie w Japonii. Pamięta tyle, że gdy otworzyła drzwi i zaliczyła bliskie spotkanie z wiatrem to miała mroczki przed oczami. Poczuła jeszcze, jak ją łapie jej przyszła teściowa, ale nie była nic już w stanie zrobić.
Powoli dochodziła do siebie, pomimo że nie miała wystarczającej siły by wstać i podnieść się z łóżka, to kontaktowała. Nie wie dokładnie ile leży już w szpitalu, ale wie doskonale, że ma dość kroplówek, okropnego jedzenia i brakuje jej Stephana. Nie miała jeszcze wystarczająco siły by z kimś porozmawiać, a w około jej łóżka co chwile siedział ktoś inny, to rodzice Stephana ( David i Hilde) albo jej ( Bruno i Martha), od czasu do czasu zaglądała Carla i siostra Stephana- Ruth, która mieszkała niedaleko szpitala.
Gdy odzyskała już w pełni świadomość i samodzielnie mogła podnieść obie ręce, poczuła silny ból w bliżej niezidentyfikowanym miejscu. Podniosła się co nie umknęło uwadze, aktualnej towarzyszce, a raczej opiekunce-Ruth.
- Co się stało?- zapytała zaniepokojona.
- Lekarze cię badają- odparła.
- Ale jak ja się tu znalazłam- Ruth pomogła jej wstać, podała jej kubek wody, by mogła się napić.
- Zemdlałaś, gdy mama do ciebie przyszła, wzięli cię do szpitala i leżysz tu dwa dni.
Greta zmęczona opadła na poduszkę, przykryła swój lekko widoczny brzuch, kończyła właśnie piąty miesiąc ciąży. Próbowała sobie wszystko ułożyć, coś przypomnieć, jakiś szczegół.
- Steph wie?- wydusiła z siebie po chwili.
- Wie i dzisiaj przyleci. Nie miał wcześniej samolotu- poklepała ją po ramieniu- muszę iść, ale zaraz ma Carla przyjść. Gdy siostra Stephana wyszła, Greta zamknęła oczy i zasnęła.
Obudził ją Leyhe, ściskając za rękę. Otworzyła oczy i widziała, że jest ciemno. Dochodziła godzina 20.
- Greta, wszystko w porządku?- zapytał przejęty.
- Nie wiem, idź do lekarza i się dowiedz.
Gdy on wyszedł, ona próbowała wstać. Powoli za pomocą drążka wiszącego udało się jej. Sięgnęła po telefon leżący na kas liczku, zobaczyła, że ma masę nieodebranych połączeń od Stephana. Otworzyła social media, a tam masa przeróżnych powiadomień. Po jakiś piętnastu minutach przyszedł wściekły Stephan, nie wiedziała co się dzieje, czy ma się bać. Tym razem zapalił lampkę nocną, usiadł na krzesełku obok niej i schował twarz w ręce. Usłyszała jak cicho szlocha.
- Co się dzieje?- bała się zapytać, a może raczej bała się co usłyszy.
- Greta, nie wiem jak ci to powiedzieć, ale z tego pokoju może wyjść tylko dwójka żywych- kobieta zamarła- musimy usunąć dziecko, byś żyła.
Sam nie wierzył w to co mówił, okazało się, że wykryto u Grety białaczkę, którą trzeba natychmiast leczyć, jednak nie można póki dziecko się nie urodzi lub nie przeprowadzi się aborcji.
- Nie ma mowy- wycedziła przez łzy, była wściekła na Leyhe, że mógł w ogóle tak pomyśleć. Usunąć ich wspólne dzieło? Nigdy- Nie usunę mojego dziecka choćby za cenę życia.
- Czy ty nic nie rozumiesz?!- niemalże krzyknął, a w między czasie w drzwiach stanęła Carla, która chciała pomóc wykąpać się przyjaciółce, Stephan uspokoił się trochę, jego tętno powoli wracało do normy- Ty umrzesz jeśli tego nie zrobimy, a ja ci na to nie pozwolę.
Zobaczyła łzy w jego oczach, sama zaczęła cicho szlochać. Podeszła do nich Carla, ale nie do końca wiedziała jak się zachować. Stanęła grzecznie z tyłu i czekała na rozwój sytuacji. Stephan klęknął przed siedzącą Gretą i popatrzył jej prosto w oczy, dostrzegła ona w nich ból, w porównaniu z tymi iskierkami z Paryża.
- Greta, doskonale wiesz jak cię kocham. Wiesz, że kocham nasze dziecko, ale jeśli to jest jedyna możliwość by cię nie stracić, to to zrobimy, bez żadnego ale- oświadczył, miał nadzieje, że wpłynie to na młodą Niemkę.
- Stephan, ślicznie nazwałeś to naszym dzieckiem, które ma prawo żyć. Nie zgodzę się na aborcje pod żadnym pozorem- czekała na jego reakcje, nie musiała zbyt długo. Ledwo zdążyła mrugnąć, a on stał w drzwiach i wycedził na koniec.
- To będziesz je sama wychowywać- i wyszedł.
Zostawiając ją zupełnie sama, bezbronna. Płakała jak oszalała, nigdy nie sądziła, że tak może zareagować na jej decyzje, on po prostu wyszedł. Automatycznie obok niej znalazła się Carla.
- Greta nie płacz, on jest w szoku nie wie co mówi- przytuliła ją mocno.
- A ty byś mi kazała usunąć to dziecko?- liczyła się z każda opinia, pomimo że wiedziała doskonale co chce zrobić.
- Wiesz, że to twoja decyzja i nikt nie ma prawa w nią ingerować, jeśli będzie trzeba pomogę ci- odparła.
- Dziękuje- przyjaciółka pomogła jej otrzeć łzy.
- Chodź pomogę ci się wykąpać- podtrzymała ją i zaprowadziła do wózka, którym później wyjechała z sali. Na dobra sprawę, dopiero wtedy Greta mogła się przyjrzeć szpitalowi. Był dosyć nowoczesny, dostrzegła, że jej pokój miał numer 145, a było to dopiero trzecie piętro. Ściany były w kolorze błękitnym, a po bokach można było dostrzec masę miejsc siedzących dla odwiedzających szpital. Leżała na patologii ciąży, wiec mijała masę kobiet z ogromnymi brzuchami, niektóre płaczące. Rozumiała ich tragedie, dlatego tak upierała się by nie usuwać ich dziecka. Nim się obejrzała, a znalazła się pod ogromnym prysznicem, w którym Carla próbowała dostosować temperaturę wody. Na przeciwko siebie dojrzała obszerne lustro, podjechała o własnych siłach na wózku i przyjrzała się sobie. Miała zapadnięte powieki, jej twarz wyglądała starzej. Nie uważała siebie za jakaś wybitnie piękna, ale to co zobaczyła przeraziło ją, samotne łzy pociekły jej po twarzy.
- Nie patrz na to- stanęła przed nią Carla i otarła jej łzy- jesteś piękna.
Po trzech dniach Greta wypisała się na własne życzenie. Stephan, pomimo że ją odwiedzał, nie odzywał się do niej, ba nawet nie mógł spojrzeć jej w oczy. Bolało ich to oboje. Konsultował się tylko z lekarzem. Wspólnie z rodzina ustalili, że gdy Leyhe będzie wyjeżdżał na konkursu ktoś z nią będzie mieszkał. Ponadto zatrudnili opiekunkę, która dostała wytyczne ze szpitala. Greta musiała codziennie zażywać kroplówki, które zdaniem skoczka „podtrzymują ją JESZCZE przy życiu". Ich stosunku bywały wyczuwalnie napięte, na tyle, że każdy miał ochotę opuścić dom jak najszybciej. To nagle zabraknie wody niegazowanej, gdzie w szafce jest zgrzewka gazowanej, albo ktoś zje jedno jabłko, więc będzie trzeba po nie pójść. Greta wzmocniona na lekach dawała radę funkcjonować, co prawda z kąpaniem miała problem, ale sama operowała sztućcami, ba nawet potrafiła zejść ze schodów. Jak co wieczór, kładła się do łóżka z myślą, że Stephan zawita do ich wspólnego łoża, śmiała twierdzić, że to już prawie łoże małżeńskie. Jak co wieczór kładła się zawiedziona, zamykała oczy i cicho szlochała, tak by nikt nie słyszał, a mimo to była pewna, że nikt nie chciał tego słyszeć.
...
Nagły przypływ weny i mam kilka rozdziałów przygotowanych, jestem dumna z tego rozdziału, nawet jeśli nie jest on wybitny i moje umiejętności nie są na jakimś wysokim levelu ;) zachęcam do komentowania i jeśli macie jakieś uwagi z chęcią posłucham :) xoxo

Zawsze i na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz