Siedział w pustym salonie, zajadając ich ulubioną pizze pepperoni. Przed oczami miał ich wspólne wieczorne seanse filmowe. Teraz widział pustkę, nawet pizza nie smakowała jak wcześniej. Nic nie robił od miesiąca, czyli od pogrzebu Grety. Nikogo do siebie nie dopuszczał. Na niczym mu nie zależało, nie chciał się zajmować małą Gretą Sarah, ponieważ tak stwierdzili, że nazwą ją rodzice Stephana i jego zmarłej żony. On się nie wtrącał, nie interesowało go to. Doskonale pamięta jej pogrzeb. Kwiecień rozpieszczał słoneczną pogodą, pomimo że w jego sercu padał srogi śnieg. Stali na jednym z Dortmundzkich cmentarzy i żegnali się z kobietą jego życia. Cała rodzina była przy nim, wspierała go, a on jednak czuł się samotny. Pamięta moment, gdy ostatni raz dotknął urnę z jej prochami, gdy została tak po prostu odłożona do dołka. Na samą myśl zakręciła mu się łza w oku. Greta miała naprawdę piękny pogrzeb, o który zadbała Ruth-siostra Stephana. On nie był w stanie się tym zająć. Po powrocie ze szpitala zamknął się w pokoju i przepłakał kilka dni. Tak naprawdę nie chciał iść na pogrzeb i gdyby nie siostra prawdopodobnie już by sam umarł z wycieńczenia. Ona teraz rządzi jego domem, opiekuje się małą Gretą i pomaga mu się utrzymać przy życiu. Z zamyśleń wyrwał go płacz córki, która spała w wózku tuż za sofą. Ruth odeszła od kuchni i wzięła małą w objęcia, automatycznie się uspokoiła. Pomimo tego, że Ruth nie miała własnych dzieci, doskonale wiedziała jak się zajmować niemowlakiem.
- Muszę się przejść- rzucił Stephan i wyszedł. Mieszkał na przedmieściach Dortmundu, więc omijał zgiełk panujący w mieście. Miał spokój i ciszę . Przemierzył kilka uliczek i znalazł się w miejscu, które odwiedza niemalże codziennie. Cmentarz przeważnie był pusty, czasem tylko spotykał parę staruszków, którzy albo odwiedzali współmałżonka albo rodzeństwo. Usiadł na przeciwko czarnego nagrobka i tępo patrzył w niego. Potrafił tak siedzieć godzinami i wpatrywać się, czasem rozmawiał do niej, czasem płakał, a czasem wspominał wesołe momenty i śmiał się głośno. Dzisiaj postanowił siedzieć w ciszy, nie rozmawiać z nią. Raczej wspominał znowu pogrzeb. Ruth ubrała go w czarną marynarkę , białą koszulę i ciemną muszkę. Kiedyś myślał, że jedyna okazja z jakiej to ubierze to będzie jego własne wesele, nie pogrzeb jego miłości. Pamięta jaką mowę wygłosili najbliżsi i do tej pory słyszy głośny szloch mamy Grety. On sam nie był w stanie nic powiedzieć, nie odzywał się do nikogo, nikomu nie patrzył w oczy. Jedyne na co wtedy miał ochotę to wrócić do zaciemnionego pokoju i również szlochać tak głośno jak jego teściowa. Pomimo tego, że był ateistą miał żal do Boga, Allaha, Buddhy i Jahwe, miał żal do całego świata, a największy do siebie. Każdego dnia obwiniał siebie. Uznał, że nigdy nie wybaczy sobie tego, że jej pozwolił tak odejść. Może gdyby był bardziej uparty...
Po półgodzinnym siedzeniu uznał, że czas wracać. Przemierzył tą samą drogę i dość szybko znalazł się pod drzwiami swojego domu. W środku zastał oczywiście Ruth karmiącą mlekiem jego córkę.
- Gdzie byłeś? Martwiłam się- zapytała nie spuszczając wzroku z małej.
- Tam gdzie codziennie- odparł.
Podszedł do nich bliżej, sam nie wiedział czemu ale lubił patrzeć na malutką, może dlatego, że miała jej oczy...
- Stephan wiesz że Greta potrzebuje miłości ojcowskiej, może chciałbyś ją chwilkę ponosić?- zaproponowała.
- Nie, daj mi spokój!- warknął i uciekł do pokoju po to aby zaszyć się w łóżku i cichutko leżeć pod kołdrą. Nie czuł tacierzyństwa, pomimo tego ze obiecał Grecie, że bez względu na wszystko zajmie się mała to nie był w stanie, ciężko jest się mu przemóc. Kto wie może poczuje do tej małej istotki miłość, może nadejdzie ten czas. Kto wie...
...
Witam was w drugiej części mojego opowiadania, będzie ono bardziej skierowane ze strony Stephana i jego odczuciach. Choć pojawi się ktoś nowy...
CZYTASZ
Zawsze i na zawsze
FanfictionStephan jest w wieloletnim związku z Gretą. Dowiaduje się, że zostanie ojcem. Jest szczęśliwy, ale czy jego radość będzie wieczna? Co złego może się wydarzyć? Zachęcam do przeczytania ;)