Część 6

98 5 0
                                    

Znasz to uczucie, gdy budzisz się rano po ciężko przespanej nocy, pełnej koszmarów i obok ciebie nie ma nikogo, żeby cię przytulił i powiedział, że to tylko głupi sen, że wszystko jest okej, znacie to ? Greta właśnie tego doświadczyła. Obudziła się cała zalana łzami, nie wie czy krzyczała w nocy, czy ktoś ją słyszał. Próbowała uspokoić tętno, gdy jej się to w końcu udało, podeszła do łazienki i przemyła twarz zimna wodą. Wyjrzała przez okno, pogoda nie dopisywała, padał drobny śnieg i wiał wiatr. Ale czego można się było spodziewać w połowie grudnia. Ubrała się w czyste ubrania i bardzo ostrożnie zeszła po schodach do kuchni. Minęła salon, gdzie zastała śpiącego Stephana. Dziwiła się, że może mu być wygodnie na tej dosyć małej kanapie, która raczej służyła wizytą gości. Wzruszyła sama do siebie ramionami i podeszła do lodówki, którą otworzyła. Miała dzisiaj ochotę na kanapki z przeróżnymi warzywami i tym sposobem na blacie rozłożyła sałatę, rzodkiewkę, ogórek i pomidor, wszystko posiekała w drobne plasterki z wyjątkiem sałaty i starannie ułożyła na chlebie. Nie mogła się zdecydować czy zrobić sobie poranne espresso czy może skosztować różanej herbaty, która dostała od Ruth. I to właśnie siostra Stephana przerwała jej myśli.
- Może zrobię ci miętową herbatę ?- oparła się o blat.
- Obojętne- Greta wzruszyła ramionami, wzięła swoje kanapki i usiadła na krześle tuż przy blacie, bacznie obserwowała brunetkę i jej poczynania w kuchni.
- Wiesz, że wystarczyło mnie obudzić? Zrobiłabym ci śniadanie- Ruth była przekochaną osobą. Odkąd się poznały to wiedziały, że się polubią.
- Wiesz, że to tylko ciąża? Nie jestem niepełnosprawna- wycedziła, momentami miała dość, że ją traktowali jak niedorozwiniętą.
- Wszyscy chcemy przecież dla ciebie dobrze- Ruth podała jej kubek ciepłej herbaty.
- Chyba nie wszyscy- obejrzała się w stronę salonu, Leyhe właśnie się przeciągał, zaś jej napłynęły łzy do oczu. Próbowała je stłumić w sumie.
- Ohh, daj mu czas.
Greta zajęła się swoimi kanapkami, które już jej swoją drogą nie smakowały jak przed chwilą, do kuchni wszedł Stephan, zaspany jak zwykle. Koszulka mu się lekko podwinęła, co nie umknęło uwadze ciężarnej, te jego mięśnie. Przeciągnął się jeszcze raz i włączył ekspres do kawy. Nie mogła znieść jego widoku, po raz pierwszy od szpitala byli tak blisko siebie, czy to jakiś przełom? Już czuła jak traci panowanie nad sobą, jak oczy jej się szklą.
- Ja skończę śniadanie w pokoju- chwyciła talerz i kubek, odwróciła się na pięcie i skierowała się w kierunku schodów, nie przemyślała tego. Nie miała wolnej ręki do podtrzymania się, na szczęście z pomocą przyszła jej Ruth, która wzięła jej śniadanie. Pomogła jej wejść asekurując ją z tyłu i odłożyła posiłek na komodę.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń albo wołaj- brunetka wyszła, a Greta położyła się na łóżku, zwinęła w kulkę, naciągnęła na siebie kołdrę i poddała się łzom, które leciały jej jak szalone.
- Po co on w ogóle przyszedł do tej kuchni, przecież widział, że siedzę tam- mówiła sama do siebie-Dłużej tego nie zniosę.
Nie potrafiła się pogodzić z rozłąka jaką zgotował jej Stephan, wpadła na dosyć głupi, lecz odważny pomysł. Chciała wybrać telefon do mamy i zapytać się czy nie może u niej zamieszkać na czas rozwiązania. Oznaczałoby to przeniesienie się do kliniki do Wiednia, ale jeśli ma się poczuć tam lepiej to jest gotowa to zrobić. Z zamyśleń wyrwał  ją ich sprawca, Leyhe zapukał do drzwi.
- Mogę ? - zapytał.
- Tak- odparła, liczyła, że przyszedł z nią pogadać, przeprosić.
- Przyszedłem po strój, jadę na trening, a wieczorem wracam na konkurs- myliła się, głupia robiła sobie nadzieję.
Popatrzyła mu prosto w oczu i wybuchła tak głośnym szlochem, że na pewno Ruth usłyszała go na dole.
- Okej- nic nie była w stanie więcej wydusić z siebie.
- Stać cię tylko na zwykłe okej?- zapytał lekko poirytowany, pakując swoje rzeczy.
- A co mam innego powiedzieć? Nie odzywasz się do mnie, zostawiłeś mnie samą z tym wszystkim- próbowała nadać odpowiednią tonacje tym wyrzutom, jednak była zbyt słaba, żeby brzmiało to poważnie.
- Nie Greta- odstawił ubrania by poświecić uwagę ciężarnej- to ty mnie zostawiłaś samego, gdy podjęłaś decyzje. Rozwiązałaś supeł, który zawiązaliśmy w Paryżu.
- Co chcesz mi przez to powiedzieć?
- Że jadę do Willingen i wrócę za dwa dni-wyszedł.
- Stephan?- krzyczała za nim- Stephan! STEPHAN.
On już nie wróci- mówiła jej podświadomość. Chciała zanim zejść, pobiec i rzucić się na niego by nie jechał, jednak wiedziała, że niczym zejdzie to jego auto wraz z nim odjedzie z pojazdu.
Po południu przyszła pielęgniarka- Hanna, która podpięła jej kroplówki na wieczór. Zbadała jej serce i dokonała codziennych badań wagi.
- Jeśli w tym tempie będzie pani przybierać na wadze, to pani nie urodzi- odparła- nie tyje pani w ogóle, przeciwnie. Schudła pani pół kilograma w ciągu tych trzech dni.
- Przepraszam- nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Jeśli pani i dziecko chcecie wyjść z tego żywe, należy się wziąć w garść- zanotowała coś jeszcze w zeszycie, rzuciła do widzenia i wyszła. Greta podeszła do lustra, które kiedyś zamontowała ze Stephanem, zrobili to tydzień po przeprowadzce do tego miejsca. Podniosła koszulkę i zerknęła na brzuch. Wyglądał zupełnie zwyczajnie, nic nie było z nim nie tak, zaś ona jak wrak człowieka. Samotna łza popłynęła jej po poliku. Podkrążone oczy, wychudzone ręce i twarz. Włosy pomierzwione, ubranie pomięte i ta jeszcze cholerna kroplówka. Nie mogła na siebie patrzeć, najchętniej wyrzuciła by lustro, ale nie miała wystarczająco siły na takie przedsięwzięcia. Około godziny siedemnastej trzydzieści odbył się konkurs indywidualny. Pomimo ich kłótni, usiadła przed telewizorem wraz z Ruth i czekały aż na belce startowej usiądzie Leyhe.
Gdy tylko dojechał do Willingen od razu poszedł na trening, musiał odreagować. Zaskoczył polowe kadry swoją obecnością. Każdy bał się do niego odezwać z wyjątkiem Andreasa, który udawał ze nic się nie dzieje, był mu za to ogromnie wdzięczny, ostatnia rzecz o jakiej marzył to były cholerne pytania. Podczas konkursu liczył, że jego złość do Grety zamieni się w złość sportową. Nie mylił się po pierwszej serii był drugi, wszyscy bębnili o wielkim powrocie, on jednak wszystko miał gdzieś. Rozgrzewał się niemal przez cała przerwę, to robił przysiady, mały trucht czy rozciąganie. Chciał wygrać albo przynajmniej wylądować na podium, przynajmniej niech tego mu nikt nie odbierze. W drodze na skocznie zauważył pewna kobietę, która pchała wózek z dzieckiem. Odstawił narty i postanowił jej pomóc, przeskoczył barierkę.
- Może pomóc?- zaproponował.
- Dziękuje bardzo- gdy pomagał przenieść jej ten wózek przez śnieg to zauważył, że jest to wózek inwalidzki.
- Jak pani sobie z tym radzi?- zapytał, ale po chwili zrozumiał, że nie powinien- przepraszam, nie powinienem.
- Gdy mąż dowiedział się, że będzie kaleką odszedł, lekarz zaproponował mi aborcje, ale ja pokochałam mojego małego Markusa i nie byłam w stanie tego zrobić i wie pan co? Nie żałuje, nikt nie ma pojęcia, ile on mi dostarcza radości- Stephan wzruszył się opowieścią nie wiele starszej kobiety (wywnioskował po wyglądzie).
- Muszę iść na skocznie, wszystkiego dobrego- pomachał jej jeszcze z oddali, wziął narty i poszedł do wyciągu. Podczas drogi nasunęły go refleksje. Może on po prostu nie rozumie więzi między Gretą, a ich dzieckiem. Może ona czuje to co ta kobieta? W takim razie nie chce jej zostawić, nie chce być skończonym idiotą.
- Stop Stephan, skup się na wygranej- szepnął sam do siebie, gdy znalazł się w poczekalni. Gdy przyszła jego kolej nie zawiódł, skoczył na tyle dobrze, że nie zmienił swojej pozycji, drugie miejsce go satysfakcjonowało, jednak nie potrafił pokazać radości na zewnątrz, gdy podbiegła do niego cała kadra, to miał wrażenie że Wellinger cieszył się bardziej od niego. Po dekoracji i odsłuchaniu hymnu słoweńskiego (wygrał Peter Prevc) przyszedł czas na media.
Nie mogła uwierzyć, że stanął na podium. Wiedziała doskonale ile to dla niego znaczy. Wewnętrznie czuła ogromne szczęście i chyba dzidzia też, bo się poruszyła.
- Tatuś wygrał- pogładziła swój brzuch. Nie umknęło to uwadze Ruth, która się uśmiechnęła. Gdy miały już wyłączać telewizor im oczom ukazał się uśmiechnięty Stephan.
- Zostaw jeszcze na chwile- poprosiła Ruth, a ona odstawiła pilot.
- Stephan, po chwilowej przerwie wskakujesz od razu na podium, jak się z tym czujesz?- zapytał dziennikarz.
- Cieszę się ogromnie, że mi się w końcu udało, długo marzyłem o tym, a takie zwycięstwo w Willingen to podwójna satysfakcja.
- Gdy sztab trenerski powiedział, że nie pojedziesz do Włoch, trochę się zmartwiliśmy.
- Na szczęście to tylko drobne problemy zdrowotne, które nie ujęły mi formy, a wręcz przeciwnie- uśmiechnął się ponownie, jednak Greta dostrzegła, że był to sztuczny uśmiech.
- Na koniec chcieliśmy się zapytać, doszły nas słuchy, że zostaniesz tatusiem. Czy to prawda?
Dziennikarz zaskoczył tym Stephana, sam nie do końca wiedział co odpowiedzieć.
- Nie chce mieszać życia prywatnego z zawodowym, a to pytanie nie odnosi się do skoków, więc dziękuje i życzę miłego dnia- uśmiechnął się do kamery ostatni raz, ponownie sztucznie, obrócił się na pięcie i odszedł pozostawiając zdezorientowanego dziennikarza.
Greta była w szoku.
- On nawet nie chce się przyznać do naszego dziecka- wycedziła przez łzy.
- Sama słyszałaś, nie miesza życia prywatnego z zawodowym- Ruth próbowała myśleć racjonalnie, jednak wiedziała, że z hormonami nie wygra.
...
Troszkę podkoloruje formę Stephana 😋

Zawsze i na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz