11. ,,Wycieczka".

2.2K 122 7
                                    

Kiedy mówiłam, że szykuje się ciekawa wycieczka – nie myliłam się. Atmosfera w samochodzie była co najmniej dziwna. Jechaliśmy vanem, więc bez problemu wszyscy się pomieściliśmy. Gareth prowadził, obok niego siedziała Elizabeth, w następnym rzędzie Kimberly, ja po środku i Gabriel po mojej prawej stronie. Joseph usiadł na samym końcu i miał całą kanapę tylko dla siebie. Chętnie bym się z nim zamieniła.

Dlaczego?

Bo gdy tylko wsiedliśmy do auta, Gabriel złapał mnie za rękę i za nic w świecie nie chciał puścić. Kilka razy próbowałam mu ją wyszarpnąć, ale mężczyzna tylko zerkał na mnie wtedy ostro, więc zrozumiałam, że to na nic.

Poza tym, wyglądając za okno, zobaczyłam w jakim kierunku jedziemy i poczułam, że zaczynam panikować.

Gabriel wyczuł, w jakim stanie się znajduje, bo objął mnie ramieniem i przyciągnął do swojego boku. W tym momencie jego dotyk w ogóle mi nie przeszkadzał.

- Dlaczego jedziemy do East Harlem? – zapytałam, wychylając się lekko do przodu w stronę Garetha. Jakby ktoś nie wiedział, czym jest East Harlem, to powiem tylko tyle, że to slumsy i jedna z najniebezpieczniejszych dzielnic Nowego Jorku. Nikt przy zdrowych zmysłach się tam nie zapuszcza, no chyba że chce zginąć.

- Bo to tam prawdopodobnie jest twój ojciec. – odpowiedział mi mężczyzna, zerkając na mnie we wstecznym lusterku.

- To ostatnie miejsce, w którym spodziewałabym się, że on się ukryje. – stwierdziłam.

- No właśnie. – zauważył Howe - Adam pewnie też tak uważa i jest święcie przekonany, że w takiej dzielnicy nie będziemy go szukać. Dlatego tam jedziemy.

Tutaj akurat musiałam przyznać łowcy rację. Mój ojciec nie chciał, żebyśmy go znaleźli, póki nie wymyśli kolejnego debilnego planu, więc wysoce prawdopodobne, że właśnie w takim miejscu się ukrył.

Kiedy tylko wjedzie się do tej dzielnicy, od razu widać różnicę pomiędzy innymi miejscami w mieście. Ulice są praktycznie opustoszałe, a w zaułkach kryją się podejrzane typki.

- Nie ma mowy, że wysiądę z auta. – powiedziała Kimberly, patrząc na nas z szeroko otwartymi oczami. Widać, że była coraz bardziej przerażona.

- Nikt tego od ciebie nie oczekuje. – zapewnił ją Joseph – Zostaniesz w samochodzie, a jeśli zauważysz coś niepokojącego, wtedy do nas zadzwonisz i my zaraz będziemy.

- Okej. – dziewczyna pokiwała głową, z wyraźną ulgą.

Mimo, że też byłam przestraszona, chciałam wysiąść. Bo jeśli mój ojciec ukrywa się gdzieś tutaj, to chcę być przy tym, jak Gareth i reszta go schwytają. Może i brzmi to okropnie, ale taka prawda, nie łudźmy się.

Howe prowadził powoli, jakby szukał jakiegoś miejsca. Po chwili skręcił w lewo i wjechał na żwirowany parking, przynależący do opustoszałego magazynu, które najlepsze lata miał dawno za sobą.

Mężczyzna zaparkował, po czym zgasił silnik i rzucił tylko:

- Idziemy.

Po czym wysiadł z samochodu, nie czekając, ani nie patrząc, czy za nim idziemy.

- Nie podoba mi się to. – mruknął Gabriel, a następnie pomógł mi wysiąść.

- Zamknij się od środka i nikomu nie otwieraj drzwi, ani nie uchylaj szyb, choćby nie wiem co. – usłyszałam, jak Joseph mówi do Kimberly – Niedługo wrócimy. Jeśli coś się będzie działo, to od razu dzwoń do mnie.

Kim pokiwała tylko głową, nie zdolna wydusić z siebie chociaż jednego słowa. Uśmiechnęłam się do niej lekko, chcąc jakoś dodać otuchy, chociaż w środku sama trzęsłam się jak galareta. 

- Dlaczego akurat tutaj? – spytałam Garetha, doganiając go. Gabriel nie opuszczał mnie na krok. Wprost czułam ciepło emanujące od jego ciała.

- Bo musimy się tutaj z kimś spotkać. – odpowiedział tylko, nawet na mnie nie patrząc.

- Posłuchaj, jeśli coś kombinujesz... - zaczął wyraźnie rozzłoszczony Gabriel, ale Howe wszedł mu w słowo.

- Nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany. Nic nie kombinuję.

- A tak w ogóle to dlaczego reszta łowców nie przyjechała tutaj z nami? – wtrąciła Elizabeth, która szła po drugiej stronie Gabriela.

- Bo kazałem im poczekać parę kilometrów stąd. – widziałam, że Gareth z minuty na minuty robi się coraz bardziej niecierpliwy, ale sam jest sobie winien. Gdyby od początku powiedział nam dokąd jedziemy i po co, nie byłoby całej tej przepytywanki. – Nie chcemy przykuwać niepotrzebnej uwagi. 

Po chwili, naprzeciw nam wyszedł wysoki na dwa metry, dobrze zbudowany, czarnoskóry mężczyzna. Wzrostem przewyższał Gabriela, ale w barach nie był tak szeroki. Miałam wrażenie, że mimo iż mężczyzna był wyższy, to brat Beth łatwo by go pokonał.

- Witajcie. – powiedział, kiwając w naszą stronę głowami. Zauważyłam, że przypatruje mi się trochę dłużej niż reszcie, co wyraźnie nie spodobało Gabrielowi. Czułam, jak się cały spiął. 

- Witaj, Ethan. – odpowiedział Gareth – To jest Joseph, Gabriel, Mary i Elizabeth. – łowca przedstawił nas wszystkich.

- Miło mi was poznać. – mruknął mężczyzna – Gareth pokrótce powiedział mi, z jaką sprawą przyjeżdżacie. Zdążyłem już trochę popytać w okolicy, chociaż jak sami pewnie zauważyliście, w tej dzielnicy ludzie nie są zbyt gadatliwi czy przyjaźnie nastawieni.

- To może my się porozglądamy po okolicy? – zaproponował Joseph.

- Jeśli ze mną, miejscowym, nie są skorzy do rozmowy, to na was nawet nie spojrzą. – prychnął Ethan – Od razu przejdą do mordobicia.

- A czego udało ci się dowiedzieć do tej pory? – głos tym razem zabrał Gabriel.

- Zaraz wam wszystko powiem. – odparł mężczyzna, rozglądając się po okolicy – Ale lepiej się stąd zbierajmy. Jesteśmy na widoku, a ja nie chcę więcej problemów. 

- Dobrze. – powiedział Howe. Ethan poprowadził nas pomiędzy dwoma budynkami, w jakiś zaułek. Widać było tylko porozrzucane papiery, a po chwili zorientowałam, że jesteśmy otoczeni dwoma blokami mieszkalnymi, zbudowanymi z czerwonej cegły.

Odruchowo złapałam Gabriela za rękę, chcąc, by dodał mi otuchy. Mężczyzna zrozumiał, o co mi chodzi, bo bez słowa objął mnie w pasie i przyciągnął do swojego boku, całując w czubek głowy. W każdej innej sytuacji bym go odepchnęła i kazał trzymać się mu z daleka, ale teraz naprawdę potrzebowałam Gabriela. Już nie raz był przy mnie, kiedy go potrzebowałam i dawał mi wsparcie. Może wtedy to wszystko było udawane, może nie. Nie chcę teraz tego roztrząsać, bo tylko nabawię się migreny, a mam ważniejsze sprawy na głowie.


---------------------------------------------------------------


Dzisiaj rozdział troszkę  krótszy, bo nie chciałam od razu zdradzać wszystkiego :-P.

Kolejny rozdział dodam w sobotę wieczorem :-). 

Inny: WalkaWhere stories live. Discover now