19. ,,Rebel".

1.9K 116 10
                                    

Czy mężczyźni ostatecznie zabrali nas do tego budynku?

Oczywiście, że nie.

Wykłócałyśmy się (na czele z Elizabeth, która była wściekła jak nie wiem co) z nimi prawie godzinę, ale to i tak nic nie dało. Uparcie twierdzili, że zabranie nas stworzy tylko większe niebezpieczeństwo i ryzyko, więc pod żadnym pozorem nie możemy zbliżać się do tego miejsca.

Kiedy Gabriel, Gareth i Joseph już pojechali, a my zostałyśmy w domu same, wszystkie usiadłyśmy w mojej dawnej sypialni, myśląc.

- Nie wierzę, że nas ze sobą nie zabrali. – powiedziała siostra Gabriela – Już teraz wiem, jakie to uczucie zostać odstawioną na boczny tor.

- My wszystkie to już wiemy, dziękuję ci bardzo. – mruknęłam – Jestem wściekła. Przecież ta sprawa dotyczy głównie mnie, a oni traktują nas jakbyśmy były zupełnie bezbronne!

- Mam pomysł. – oznajmiła nagle Kimberly, siadając na łóżku. Kiedy zauważyłyśmy jej entuzjazm, popatrzyłyśmy na nią zaskoczone.

- No, oświeć nas. – powiedziała Natalie – Chociaż chyba trochę boję się, na co takiego wpadłaś.

- Wyjdźmy z domu. – powiedziała Kim, a ja popatrzyłam na nią jak na wariatkę.

- Wyjść z domu? – zapytałam, myśląc, że się przesłyszałam. Sądząc po minach Elizabeth i Natalie, one też miały podejrzenia co do normalności naszej przyjaciółki w tym momencie. – Tak po prostu?

- Jeny, przecież nie mówię, że mamy iść do klubu i uchlać się w trupa. – westchnęła dziewczyna – Po prostu uważam, że siedząc w domu będziemy się tylko wkurzać i denerwować, dlatego proponuję, żebyśmy jakoś spożytkowały ten czas. Wrócimy przed chłopakami, nawet się nie zorientują, że nas nie było.

- No w sumie... - mruknęła Elizabeth, a mnie zamurowało.

- Serio? – spytałam – Zgadzasz się z nią?

- No pomyśl przez chwilę. – powiedziała siostra Gabriela – Nie chciałabyś utrzeć nosa mojemu bratu? Nawet jeśli wrócą do domu przed nami, to co? Może to wredne z naszej strony, ale z drugiej strony, dlaczego mamy posłusznie siedzieć w domu i czekać na ich powrót jak jakieś zahukane damy w opałach?

Przez chwilę myślałam nad tym, co powiedziały mi Beth i Kim. Z jednej strony wiedziałam, że to, co mi proponują to głupie i dziecinne, ale z drugiej... może to będzie nauczka dla chłopaków, że następnym razem niech lepiej dwa razy pomyślą, zanim zostawią nas w domu?

- Okej. – westchnęłam, choć wiedziałam, że potem będę żałować tej decyzji

Pół godziny później, ja, Natalie, Kim i Beth siedziałyśmy w samochodzie, jadąc do najbliższego centrum handlowego. Cały czas potrafiłam myśleć tylko o tym, że zachowujemy się jak smarkule i gorzko tego pożałujemy. Powinnyśmy były zostać w domu i cierpliwie czekać na wiadomość od chłopaków.

- Dosłownie słyszę, jak ci trybiki pracują w głowie, Mary. – powiedziała do mnie Elizabeth, która prowadziła. Ja siedziałam obok niej, a Natalie i Kimberly zajęły tylną kanapę. – Przestań tyle myśleć, bo cię tylko głowa rozboli.

- Po prostu nie potrafię przestać myśleć o tym, że to co robimy, to totalna głupota. – przyznałam zgodnie z prawdą – Zachowujemy się jak nastolatki, którym udało się uciec spod oka ojca.

- Może i masz rację, ale co z tego? – dziewczyna wzruszyła ramionami – Potrafimy się obronić, więc nic złego się nie stanie. Adam ukrył się nie wiadomo gdzie i póki co nie wiadomo, co mu chodzi po głowie. A chowanie się po kątach i czekanie na jego kolejny ruch jest tchórzostwem. Musimy po prostu starać się żyć jak do tej pory i być ciągle w gotowości. Tyle w tym temacie.

- Elizabeth ma rację. – odezwała się Natalie – Nie możemy pokazać, że jesteśmy ofiarami.

- Tylko nie wiem, czy wypad do galerii handlowej to dobry sposób, żeby udowodnić to światu i wszystkim dookoła. – mruknęłam, wyglądając przez boczną szybę.

- Oj, przestań marudzić jak stara baba i wyluzuj trochę. – ofuknęła mnie Kimberly – Tego popołudnia jesteśmy czterema, zwykłymi dziewczynami, a nie ,,bohaterkami, które próbują ratować świat i pozbyć się psychopatycznego tatuśka". 

- Okej, już okej. – powiedziałam, podnosząc ręce w geście kapitulacji – Jedziemy się wyluzować.

- No i takie nastawienie mi się podoba. – Kimberly puściła do mnie oczko, a Beth uśmiechnęła się do siebie pod nosem.


********


- Ja nie mogę, ona długo tak może?! – zapytała mnie Elizabeth, gdy już ponad dwie godziny chodziłyśmy po sklepach, a Kimberly wzięła sobie za punkt honoru, żeby kupić nam wszystkim jakieś ubrania, robiąc z nas swoje modelki.

- Widzisz, tak się kończą zakupy z moją drogą przyjaciółką. – powiedziałam do dziewczyny, obejmując Kim ramieniem – Ona po prostu nie zna umiaru.

Kimberly przewróciła tylko oczami, po czym strząsnęła moje ramię i z powrotem zanurkowała między wieszakami. Teraz na celownik wzięła sobie Natalie, bo mnie wcześniej już ,,ubrała" – kupiła mi letnią sukienkę w kwiaty, na krótkim rękawie, dwie bluzki, spodnie i komplet bielizny, na którego widok podobno ,,Gabrielowi padnie szczęka". Mnie? Mnie zamurowało i obiecałam sobie, że nigdy tego nie włożę. Zbyt śmiałe i tyle. 

- Może pójdziemy coś zjeść, co wy na to? – zaproponowałam nagle. Widziałam, że i Natalie, i Beth zaraz puszczą nerwy, dlatego chciałam rozładować atmosferę.

- Dobry pomysł. – zgodziła się ze mną zmiennokształtna – W sumie to umieram z głodu.

- Okej, to w takim razie chodźmy. – powiedziałam i wszystkie razem wyszłyśmy ze sklepu, kierując się do pobliskiej restauracji.

W lokalu nie było tłumów, więc bez problemu znalazłyśmy sobie miejsce i złożyłyśmy zamówienie. Kiedy czekałyśmy na jedzenie, poczułam wibrowanie w kieszeni, więc wyjęłam telefon z kieszeni i zerknęłam na wyświetlacz.

- To Gabriel. – poinformowałam dziewczyny, a one natychmiast zamilkły. Przełknęłam głośno ślinę, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam w słuchawce wściekły głos mężczyzny.

- Gdzie wy do cholery jesteście?!

- Uspokój się i nie wrzeszcz na mnie, bo nigdy się nie dowiesz. – powiedziałam, czując że nagle wzbiera we mnie gniew. Jeszcze chwilę temu się bałam, ale teraz po prostu byłam wściekła.

- Jak mam się uspokoić, co?! – warknął Gabriel – Miałyście na nas zaczekać, a gdy wróciliśmy do domu, czekała nas niespodzianka, bo po was ni widu, ni słychu!

Odsunęłam telefon od ucha, bo bałam się, że zaraz ogłuchnę.

- Porozmawiamy jak ty się uspokoisz, a my wrócimy do domu. – rzuciłam tylko i się rozłączyłam.

- Wow. – powiedziała Elizabeth, patrząc na mnie oniemiała – Wiesz, że jak wrócisz do domu, to Gabriel urządzi ci piekło?

- Wiem. – pokiwałam głową, a w tym samym momencie kelner przyniósł nasze zamówienie – Ale nie jestem jego niewolnicą. 



---------------------------------------------


Rozdział wyszedł mi średni, bo kompletnie nie miałam na niego pomysłu :-/. Wszystko wyjaśni się w kolejnym rozdziale, w sobotę ;-).

Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdkujcie :-). 

Inny: WalkaWhere stories live. Discover now