29. Brak kontroli.

1.6K 106 6
                                    

- Można się było tego spodziewać po Adamie. – stwierdził Gareth, gdy powiedziałam wszystkim o tym, co usłyszałam od swojego ojca – Ten facet jest niezrównoważony.

- ,,Niezrównoważony" to mało powiedziane. – mruknęła Elizabeth – On ma po prostu nierówno pod sufitem i tyle.

- Wszystko fajnie, tylko co teraz? – zapytałam, wzdychając ciężko – Nie możemy tutaj trzymać mojego ojca w nieskończoność.

- To prawda. – zgodził się ze mną Howe – Zaraz zadzwonię do kilku znajomych, łowców. Oni umieszczą go w więzieniu, specjalnie przygotowanym dla takich jak my. Stamtąd Adam nie będzie w stanie nikomu wyrządzić krzywdy.

- W porządku. – odparłam. Kiedy Gareth powiedział, że wie, gdzie zamknąć mojego ojca, poczułam ulgę. Teraz nie będzie w stanie zrobić więcej złego.

Gabriel złapał mnie pod stołem za rękę i uścisnął lekko, uśmiechając się do mnie z otuchą. Odwzajemniłam gest, chociaż w środku byłam pełna niepokoju.


********


Jakimś cudem udało mi się wymknąć z domu do apteki, żeby kupić test ciążowy. Świeże powietrze dobrze mi zrobiło. Tyle się działo dookoła, że powoli zaczynało mnie to przytłaczać. No i jeszcze ta ciąża.

Kiedy wracałam z testem w kieszeni do domu, w duchu modliłam się, żeby to było kolejnym kłamstwem mojego ojca, kolejną pokręconą intrygą. Teraz nie czas ani nie miejsce na zostawanie matką. Ledwie radzę sobie sama ze sobą, a tu jeszcze dodatkowa odpowiedzialność w postaci dziecka?

To jak dla mnie trochę za dużo.

O ile udało mi się niepostrzeżenie wyjść z domu, to z wślizgnięciem się już nie było tak kolorowo.

Jak tylko zamknęłam za sobą drzwi frontowe, zobaczyłam opartego o ścianę Gabriela.

- Cześć. – powiedziałam, bo nic innego nie przychodziło mi w tej chwili do głowy.

- ,,Cześć"? – popatrzył na mnie z niedowierzaniem, robiąc krok w moją stronę – Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Wyszłaś z domu bez słowa, a ja odchodziłem od zmysłów! Nie wzięłaś ze sobą nawet komórki, myślałem, że oszaleję!

- Przepraszam, nie pomyślałam. – szepnęłam, dopiero teraz uświadamiając sobie, że moja komórka cały dzień leży na łóżku w sypialni.

- No właśnie widzę. – mruknął – Powiesz mi, co było tak ważnego, że musiałaś akurat teraz wyjść bez słowa?

Chciałam mu powiedzieć prawdę, ale wiedziałam, że to nie najlepszy moment. Gabriel był teraz na mnie wściekły i boję się, jakby zareagował, jeśli powiedziałabym mu o mojej domniemanej ciąży.

- Po prostu musiałam się przewietrzyć. – wymigałam się, ale moja wymówka tylko jeszcze bardziej go rozsierdziła.

- Równie dobrze mogłaś przewietrzyć się na ogrodzie, a nie wychodzić Bóg jeden raczy wiedzieć gdzie. – ofuknął mnie, a ja w tym samym momencie poczułam, że mam dość.

- Nie uważasz, że przesadzasz, co?! – krzyknęłam, biorąc się pod boki – Nie jestem twoim dzieckiem! Nie możesz mną rządzić i kontrolować wszystkiego, co robię! Potrafię o siebie zadbać i nie potrzebuję niańki dwadzieścia cztery na dobę!

Wściekłość narastała we mnie z minuty na minutę, w sumie nawet nie wiem czemu. Jakby napędzała mnie jakaś niewidzialna siła i podjudzała mnie, żebym jeszcze bardziej nawrzeszczała na Gabriela.

Inny: WalkaWhere stories live. Discover now