30. Wahania i rozterki.

1.6K 111 4
                                    

Początkowo dziewczyna chciała wejść tam razem ze mną, ale kategorycznie jej zabroniłam, mówiąc, że nigdy przy niej się nie wysikam. Moja przyjaciółka poddała się, przewróciła oczami i wyszła z łazienki, zostawiając mnie w niej samą.

Odetchnęłam głęboko, po czym wyjęłam test z pudełka i postąpiłam zgodnie z instrukcjami. Teraz pozostaje tylko zaczekać pięć minut i wszystko będzie jasne.

Stwierdziłam, że sama zwariuję w tej łazience, dlatego otworzyłam drzwi i zawołałam do siebie Kimberly.

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. – zapewniła mnie, ściskając za ramię.

- A co, jeśli Gabriel nie będzie chciał dziecka? – spytałam, czując że zaczynam panikować – Albo powie, że to koniec i nie chce mieć ze mną nic do czynienia.

- Na pewno tego nie powie, ten facet świata poza tobą nie widzi. – odparła Kim – A jeśli będzie miał jakieś ,,ale", to znaczy, że jest skończonym palantem, nie wart ciebie ani jednej twojej łzy.

Pokiwałam tylko głową, przełykając głośno ślinę. Te pięć minut było najdłuższymi pięcioma minutami w moim życiu.

Kiedy magiczny czas minął, podniosłam test z umywalki i spojrzałam na biały paseczek.

Dwie kreski. Czyli wynik pozytywny.

W pierwszym momencie otwierałam i zamykałam buzię jak ryba, nie wiedząc, co dalej. Wiedziałam, że muszę powiedzieć o wszystkim Gabrielowi, ale jakoś brakowało mi odwagi.

Kimberly, widząc rozterki, które przeżywam, przytuliła mnie do siebie, głaszcząc po plecach.

- Będzie super, zobaczysz. – starała się mnie pocieszyć – Za niecałe dziewięć miesięcy mały berbeć pojawi się na świecie. Teraz panikujesz i myślisz, że to koniec świata, ale sama się przekonasz, że to najlepsze, co może ci się przydarzyć. Twoje całe życie stanie na głowie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

- Wiem. – pokiwałam głową, odsuwając się od Kim. To nie do końca tak, że kategorycznie nie chciałam tego dziecka. Kiedy mój ojciec powiedział mi, że słyszy bicie drugiego serca i zapewne jestem w ciąży, jakoś to do mnie nie docierało, bo nie byłam do końca przekonana, czy to nie jakiś kolejny podstęp. Jakby nie patrzeć, mój ojciec do uczciwych ludzi nie należy w najmniejszym stopniu.

Jednak teraz, gdy miałam dowód w ręce, coś się zmieniło. Zrozumiałam, że to dziecko to wcale nie musi być koniec świata. Może i czas nie jest najlepszy, ale kiedy jest ten ,,właściwy" czas? Zawsze znajdzie się jakaś wymówka.

Pomimo, że nie widziałam tego dziecka, nie czułam jeszcze jego ruchów, wiedziałam, że zrobię wszystko, żeby czuło się kochane, bezpieczne i miało wszystko, czego potrzebuje.

- To co, idziemy powiedzieć Gabrielowi? – zaproponowała dziewczyna, uśmiechając się do mnie z otuchą.

- Przepraszam cię, ale wolałabym zrobić to sama. – popatrzyłam na nią ze skruchą.

- Jasne, rozumiem. – odpowiedziała, wcale nie urażona – Zawołam go tutaj od razu, zanim się rozmyślisz.

- Okej. – zaśmiałam się, po czym przysiadłam na łóżku, czekając aż mój chłopak pojawi się w sypialni.

Chwilę później drzwi się otworzyły i do sypialni wszedł Gabriel. Przyklęknął przy moich nogach i chwycił moje dłonie w swoje.

- Co się stało? – zapytał, patrząc na mnie z troską – Kimberly mówiła, że to coś ważnego i mam zaraz tutaj do ciebie przyjść.

- Spokojnie, to nic groźnego. – uśmiechnęłam się do niego z otuchą – Muszę ci coś powiedzieć i mam nadzieję, że dobrze to przyjmiesz.

- Mary, błagam cię, powiedz wreszcie i przestań mnie straszyć. – poprosił i widziałam, że z minuty na minutę robi się coraz bardziej zdenerwowany.

Wzięłam głęboki oddech i wypowiedziałam te trzy słowa, które kosztowały mnie dużo odwagi.

- Jestem w ciąży.

W pokoju zapadła cisza. Dosłownie mogłam słyszeć świerszcze, siedzące w trawie za oknem.

Gabriel przyglądał mi się cały skamieniały, jakbym odezwała się w obcym, niezrozumiałym dla niego języku.

- Słucham? – szepnął.

- Jestem w ciąży. – powtórzyłam, z coraz mniejszą pewnością. Zabrzmiało to prawie jak pytanie, a nie stwierdzenie faktu. Kiedy już nie mogłam wytrzymać tej ciszy, popatrzyłam na Gabriela błagalnie i poprosiłam – Powiedz coś.

Moje oko nie zdążyło zarejestrować jego ruchu, gdy już moment później leżałam na łóżku na plecach, a mężczyzna całował mnie tak, jakby od tego zależało jego życie, jakbym była jego tlenem.

Oszołomiona, zaplotłam ręce na jego szyi i zaczęłam bawić się jego włosami na karku. Nie wiedziałam do końca, co oznacza ten pocałunek, ale miałam nadzieję, że to, co podejrzewałam.

Kiedy wreszcie oderwaliśmy się od siebie, bo zabrakło nam powietrza, Gabriel oparł swoje czoło o moje i patrzył na mnie jak na swój najcenniejszy skarb.

- Po tym, jak dałaś mi drugą szansę, nie sądziłem, że może nadarzyć się szczęśliwszy moment w moim życiu, ale jednak myliłem się. – powiedział, całując mnie w czubek nosa.

- Czyli cieszysz się? – spytałam, głosem pełnym nadziei.

- Oczywiście, że się cieszę! – prawie że krzyknął, po czym ponownie pocałował mnie w usta, krótko, ale namiętnie – W końcu będziemy mieli dziecko. Co myślałaś, że będę zły?

- Szczerze mówiąc, to tak. – przyznałam zgodnie z prawdą, kiedy położyliśmy się obok siebie na łóżku, a ja oparłam głowę na jego piersi i zaczęłam kreślić palcem małe kółeczka na jego brzuchu – Nigdy nie rozmawialiśmy o powiększaniu rodziny. Nie wiedziałam, czego się spodziewać.

- To prawda, że o tym nie rozmawialiśmy, ale według mnie to naturalna kolej rzeczy. – wyjaśnił – Poza tym, wśród łowców ciąża to rzadkość.

- Naprawdę? – popatrzyłam na niego zaskoczona.

- Tak. – pokiwał głową – Gorzej mają kobiety. W końcu się nie starzejemy, nasze organizmy szaleją i wszystko jest zaburzone. Znam wiele par, które przez wiele lat starały się o potomstwo, nim im się udało.

- Czyli mamy szczęście. – stwierdziłam, uśmiechając się do siebie.

- Nawet nie wiesz jakie. – przyznał i pocałował mnie w czoło.

Nasz wspólny moment szczęścia zakłóciło pukanie do drzwi, a po chwili w wejściu stanął Joseph.

- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale Gareth zdecydował, że jedziemy do miasta.

- Teraz? – spytał Gabriel zaskoczony.

- Tak, teraz. – potwierdził – Nie ma czasu do stracenia. 

- To w takim razie się zbierajmy. – powiedziałam i wstałam z łóżka, chociaż wszystko we mnie krzyczało, żeby do niego wrócić.

- Poczekaj moment, kochanie. – wtrącił Gabriel, również wstając, po czym podszedł do mnie i oparł ręce na moim przedramionach – Może nie powinnaś z nami jechać? W tym stanie lepiej zostań w domu.

Ooo nie, nie ma nawet takiej opcji!



--------------------------------------------------------------------------


Wracam po kilku dniach przerwy :-D. 

Powoli zbliżamy się do końca, w przeciągu następnych dwóch-trzech rozdziałów wszystko się wyjaśni. 

Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdkujcie ;-).

Kolejny rozdział pojawi się w czwartek wieczorem :-). 

Inny: WalkaWhere stories live. Discover now