1. Na walizkach.

4K 172 30
                                    

- Nie możemy długo tutaj zostać. – stwierdziła Mary, wchodząc do naszego tymczasowego mieszkania. W ciągu tych trzech miesięcy, odkąd wyniosłyśmy się od Gabriela, zmieniałyśmy miejsce zamieszkania już cztery razy. Obecnie zatrzymałyśmy się w Jacksonville, w stanie Floryda. Wszystko przez to, że nie chciałyśmy, żeby ktokolwiek nas znalazł – obojętnie czy łowcy, inne stworzenia czy Gabriel.

- Wiem. – westchnęłam, chociaż wcale nie miałam ochoty na kolejną wyprowadzkę. Życie na walizkach i ciągłe oglądanie się przez ramię były jednak męczące.

Rozejrzałam się po naszym mieszkaniu. Wprowadziłyśmy się tutaj trzy tygodnie temu i powoli zaczynałam przyzwyczajać się do tego miejsca: mały salonik połączony z kuchnią, jedna sypialnia, mała łazienka i korytarzyk. Na więcej nie było nas stać.

Ja i Kimberly miałyśmy na naszych kontach bankowych oszczędności, ale powoli zaczynały się kończyć. Trzeba by pomyśleć o jakiejś dorywczej pracy, bo powietrzem się nie najemy ani nie zapłacimy czynszu.

- To gdzie teraz? – spytała Kimberly.

- Może Arizona? – zaproponowałam. Wiem, że obie byłyśmy tak samo entuzjastycznie nastawione do wyprowadzki, ale co zrobić. Nie mogłyśmy stracić czujności ani na moment. – Nigdy tam nie byłam. Generalnie przez dwadzieścia lat swojego życia nie za często opuszczałam Nowy Jork, a co dopiero o podróżowaniu mówiąc.

- W sumie dlaczego nie. – dziewczyna wzruszyła ramionami – Ważne, żeby coś znaleźć.

- Okej. – rzuciłam – To zajrzę do Internetu. Może znajdę oferty wynajmu mieszkań, a przy okazji pracy. Myślę, że w Arizonie zabawimy na dłużej.


********


Dochodziła już północ i razem z Kimberly szykowałyśmy się do snu, gdy usłyszałyśmy pukanie do drzwi.

- Nie otwieraj. – powiedziała moja przyjaciółka, łapiąc mnie za rękę – Nie wiadomo, kto to. Jeszcze o tej porze.

Pokiwałam głową, zgadzając się z Kim. Wiedziałam jednak, że ciekawość weźmie nade mną górę, więc podeszłam do drzwi i wyjrzałam przez judasza, żeby zobaczyć, kto stoi przed mieszkaniem.

- Dziewczyny, to ja! – ku swojemu zaskoczeniu usłyszałam głos Elizabeth, siostry Gabriela – Wiem, że tam jesteście!

Zerknęłam na Kimberly, która była tak samo zdezorientowana jak ja, po czym przekręciłam zamek i uchyliłam drzwi.

Elizabeth bez zbędnych ceregieli pchnęła drzwi mocniej i weszła do mieszkania, rozglądając się po nim krytycznie.

- No Hilton to to nie jest. – mruknęła pod nosem.

- Beth, co ty tutaj robisz? – zapytałam, wyrywając się z otępienia.

- Jak to co? – dziewczyna wzruszyła ramionami – Przyjechałam do was. Chociaż muszę przyznać, że nieźle to wszystko zaplanowałyście. Zjawiałam się wszędzie tam, gdzie wy, ale za każdym razem za późno. Jednak teraz mi się udało, na szczęście. Ta gonitwa powoli zaczynała działać mi na nerwy.

- Jeśli myślisz, że wrócimy do was do Nowego Jorku, to nic z tego. – zastrzegłam od razu – Nigdy więcej nie chcę widzieć Gabriela.

- A ja Josepha. – wtrąciła Kimberly. Miałam wyrzuty sumienia, bo przeze mnie rozpadł się ich związek, jednak gdy moja przyjaciółka dowiedziała się o moim poczuciu winy, rzuciła we mnie szmatą do naczyń.

- Spokojnie, wcale nie chcę was ciągnąć ze sobą do domu. – powiedziała Beth, unosząc ręce w geście kapitulacji – Tak nawiasem mówiąc, na twoim miejscu, Mary, postąpiłabym tak samo. Moi bracia to skończeni kretyni, szczególnie Gabriel. Dobrze mu tak. 

Zaskoczyły mnie słowa Elizabeth. Nie sądziłam, że stanie po mojej stronie, a tu proszę.

- Więc dlaczego przyjechałaś? – zapytałam, marszcząc brwi.

- Bo tak jak wy, nie chcę mieć z nimi nic do czynienia. – wyjaśniła – Nie chodzi o to, że nic mi nie powiedzieli o swoich planach. Chodzi o to, jak ciebie oszukali, Mary. Nie zasłużyłaś sobie na to i wierz lub nie, ale ja też poczułam się zdradzona. Mam wrażenie, że w ogóle nie znam Gabriela i Josepha, nawet po tylu latach. 

- Dobrze rozumiem, że chcesz zostać z nami? – rzuciła Kimberly.

- Tak. – dziewczyna pokiwała głową entuzjastycznie – Jeśli mi na to pozwolicie, oczywiście.

Popatrzyłyśmy po sobie z Kim, a gdy zobaczyłam, że moja przyjaciółka nie ma nic przeciwko, wzruszyłam ramionami i powiedziałam:

- Jasne. Jak dla nas to okej. Tylko nie mów Gabrielowi, gdzie jesteśmy.

- Spokojnie, nie pisnę ani słówka. – zapewniła – W końcu mnie też szukają. Uciekłam im kilka dni po was, tylko jak już mówiłam, trochę mi zajęło nim udało mi się was namierzyć.

- To dobrze. – odetchnęłam z ulgą – Niestety w mieszkaniu jest tylko jedna sypialnia, więc jesteś skazana na narożnik w salonie. Ja i Kimberly będziemy spać razem.

- W porządku. – zgodziła się Elizabeth – Ale następne lokum wybieram ja. Nie będziemy się cisnąć w klitce.

- Przykro mi, że nie stać nas na więcej. – prychnęłam, rozdrażniona jej komentarzem – Pieniądze nam się kończą, czas pomyśleć o pracy.

- Na nasze szczęście ja mam nieograniczony dostęp do konta, więc pieniędzmi nie musimy się martwić. – odparła dziewczyna – Ważne tylko, żebyśmy nie dały się znaleźć. 

W pełni się z tobą zgadzam. – stwierdziłam – A teraz proponuję, żebyśmy wszystkie poszły już spać, a rano pomyślimy o reszcie.


********


Przez całą noc nie byłam w stanie zmrużyć oka. Nie wiem, czy to przez to, że Kimberly zajmowała dwie trzecie łóżka, czy po prostu przez to, że Beth do nas dołączyła i miałam wrażenie, że wszystko staje na głowie. Nie zrozumcie mnie źle, nic nie miałam do siostry Gabriela. Po prostu nigdy nie przepadałyśmy za sobą, a teraz nagle ona chce trzymać się z nami jak najlepsza psiapsiuła. 

Gdy rano weszłam do kuchni, Elizabeth już nie spała. Krzątała się po pokoju i szukała czegoś po szafkach.

- Gdzie macie talerze? – zapytała, zerkając na mnie.

- Dolna szafka, na prawo od zlewu. – powiedziałam automatycznie. Na chwilę zapadła między nami cisza, po czym dodałam – Niedługo musimy się stąd zwijać. Razem z Kimberly myślałyśmy o Arizonie. To będzie nasze piąte lokum.

- Dobry pomysł. – wzruszyła ramionami Beth – Mi obojętnie, gdzie pojedziemy. Byle tylko łowcy i Gabriel nie wpadli na nasz trop.

- Elizabeth, dlaczego ty tak bardzo chcesz z nami podróżować? – zapytałam, postanawiając, że parę spraw musimy sobie wyjaśnić – Bo wybacz mi, ale nie wierzę, że z czystej sympatii i współczucia dla mnie.


--------------------------------------------------------


Ruszamy z kolejną częścią :-D. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.

Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdkujcie ;-).

Kolejny rozdział dodam w poniedziałek :-).  

Inny: WalkaWhere stories live. Discover now