28

82 11 1
                                    

Kiedy przebrałyśmy się do pierwszego występu i dostałyśmy mikrofony, stanęłyśmy w kółku. Hyo krzyknęła jakieś waleczne słowa i wyszłyśmy na scenę. Zaśpiewałyśmy i zatańczyłyśmy No z odrobinę zmienionym tekstem. Tak samo z naszą wcześniejszą piosenką Starry Night. Później przyszedł czas na acapella. Na chwilę zgasły światła a my przeszłyśmy na scenę obok. Stanęłyśmy przy stojących przed nami mikrofonach. Po kolei zaczęłyśmy wydawać dźwięki aż zaczął się tekst i niektóre śpiewały inne robiły churek a reszta podkład. Zaśpiewałyśmy tak Adele-Send My Love i Britney Spears-Toxic. Na tym koncercie miały być jeszcze 4 występy. Na początku Tina i Hyo z szybkim rapowanym utworem. Później Somin i Jimi wysoko zaśpiewały swoją piosenkę. A potem ja miałam swoje pięć minut z tancerzami. Powiem szczerze że podobała mi się ta choreografia. Była bardzo tajemnicza i płynna.

Zeszłam ze sceny na chwilę wystarczającą by mnie przebrali i weszłam na platformę. Ta po chwili wjechała do góry i znów zobaczyłam wielki tłum. Z orkiestrą zaśpiewałyśmy Stay bez choreografii.
To było piękne tak śpiewać i patrzeć na różne światełka w tłumie które wyglądały jak latające gwiadzki.
Kiedy skończyłśmy i już chciałam zejść pod scenę fani zaczęli mi śpiewać sto lat. Tak wiele głosów to śpiewało i było to tak piękne że kilka łezek spłynęło mi po twarzy. Zauważyłam że teraz jestem na wszystko bardziej wrażliwa. Ale naprawdę, ta pospolita piosenka miała zmieniony tekst. Ten tekst był dla mnie i były to piękne słowa.
Skłoniłam się najniżej jak umiałam, powiedziałam to co pierwsze przyszło mi do głowy czyli ,,Dziękuję" i machając zeszłam pod scenę.

Ocierając jeszcze resztki wzruszenia dziewczyny mnie przytuliły. Cieszyłam się tą chwilą jak najbardziej umiałam. Później zabraliśmy wszystkie rzeczy i przyjechało po nas auto.
Dziewczyny pojechały na lotnisko a ja do Anshan. Musiałam zrobić coś z Leiem. A miałam tylko 3 dni.

~~~~

Stanęłam przed moim domem który ostatnio nie przynosił mi za dobrych wspomnień. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Po kilkunastu sekundach zapukałam ponownie ale bez odzewu. Nim zdążyłam wymyśleć jakieś rozwiązanie usłyszałam szelest za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka który wstawał z krzaka i był na pewno pijany. Później usłyszałam krzyki od strony mojej wieloletniej sąsiadki. Pobiegłam tam.
-Mamo!-usłyszałam krzyk Lisy. Nim do niej dobiegłam usłyszałam syrenę policyjną gdzieś w oddali. Nie wiedziałam co się dzieje ale dobiegłam do Lisy. Dziewczynka siedziała skulona pod schodami a Dong trzymał przy uchu telefon który był większy od jego dłoni. Lisa tylko wskazała palcem kuchnię a ja tam weszłam. Przed oczami zabłysł mi nóż. Zobaczyłam zapłakaną panią Park trzymaną przez dwóch naćpanych nastolatków. Ale gdy spojrzałam na człowieka który trzymał w ręce nóż kuchenny serce mi stanęło. Lei unosił nóż do góry wyglądając jak psychopata. Przeraziłam się gdy przedmiot był w górze i zaczął przesówać się w stronę tej dobrej kobiety. Widziałam to w spowolnonym tempie ale zadziałałam instynktownie. Wbiegłam z impetem w mojego brata zanim zranił panią Park. Upadliśmy na ziemię a ja poczułam ból głowy. Syreny policyjne stały się tak głośne że nie byłam pewna czy są na podjeździe czy tuż przy mnie. Nim tamci chłopcy zdążyli uciec do kuchni wbiegło kilku policjantów z bronią w ręku. Obezwladnili ich i podeszli do Leia i mnie. Podnieśli mojego brata który po upadku nie wiedział za bardzo co się dzieje.
-Nic pani nie jest?-jeden z funkcjonariuszy kucnął przy mnie i położył mi rękę na ramieniu. Znów straciłam kontakt z rzeczywistością bo zobaczyłam że mój brat jest cały we krwi. Na początku przeraziłam się że uderzył w coś głową ale gdy uświadomiłam sobie że nie ma obrażeń i przeniosłam wzrok na panią Park dostałam ataku paniki. Ręce zaczęły mi się trząść. Kucała nad swoim mężem który krwawił z głowy.
Kobieta miała też zakrwawione ręce.
Ból głowy był tak silny że po tym co zobaczyłam zemdlałam.

Po chwili obudziłam się a policjant klepał mnie w policzek. Zobaczyłam karetkę i pana Parka w środku z żoną.
Dzieci rozmawiały z policjantem.
Złapałam mężczyznę za ramię.
-Czy on żyje?-zanim odpowiedział minęła cała wieczność.
-Tak, żyje. Doznał wstrząśnięcia mózgu ale nie grozi mu śmierć.-poczułam wielką ulgę.-Dobrze się pani czuje?
-Tak
-Może pani odpowiedzieć na kilka pytań?
-Czy mogę zrobić to za chwilę? Te dzieci się boją a mnie znają całe życie.
-Tak oczywiście. Będę tu czekać.
-Dziękuję.-podeszłam do dwóch maluchów które od razu się we mnie wtuliły, płacząc. Objęłam je mocno.
Nie zamieniliśmy wielu słów. Tylko je uspokajałam. Później pojechałam z tamtym policjantem i dziećmi na komisariat. Nie chciałam ich zostawić.
Przemiły policjant zaczął je rozbawiać a one śmiały się serdecznie. Ja wtedy usiadłam przy biurku policjanta.
-Po pierwsze musimy pani podziękować bo gdyby pani nie zareagowała mogło by dojść do tragedii.-sięgnęłam głową.
-Dobrze. Poproszę imię, nazwisko, wiek i zawód.
-Kim Lulu 19 lat i jestem idolką.
-Tak kojarzę panią z telewizji. Czy jest pani spokrewniona z panią Park, jej mężem lub dziećmi?
-Nie, mieszkam obok.
-A czy jest pani spokrewniona z którymś ze sprawców?-głos uwiązł mi w gardle. Po chwili odpowiedziałam z bólem serca.
-Tak. Ten chłopak który trzymał nóż jest moim bratem.-dostrzegłam współczucie na jego twarzy ale zapisał coś i kontynuował rozmowę.

W nocy pojechałam z dziećmi do szpitala. Budynek nie miał aktualnie prawie żadnych pacjentów więc pielęgniarki zgodziły się na nocleg dzieci. Maluchy były tak zmęczone że po prostu zasnęły. Ja z pomocą ściany doszłam do państwa Parków. Zbierało mi się na płacz jak pomyślałam co mój brat zrobił. Ja nie dam rady spojrzeć tym ludzią w oczy. Przełknęłam ślinę i weszłam. Małżeństwo przysunęło swoje łóżka bliżej siebie tak że trzymali się za ręce. Nie spali ale byli zabandażowani. Oczy mi się zaszkliły ale powiedziałam:
-Ja n-nie wiem dlaczego Lei... Tak bardzo was przepraszam!-rozpłakałam się ale pani Park powiedziała:
-Podejdź tu dziecko.-podeszłam do jej łóżka i przykucnęłam pomiędzy nimi.
-Jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką znamy i to nie jest twoja wina. Gdyby nie ty nie wiem co mogło by się stać. Zaopiekowałaś się naszymi dziećmi i uratowałaś mnie. Jesteśmy twoimi dłużnikami.-wtuliłam się w rękę kobiety i złapałam pana Parka za rękę. On ją tak serdecznie uścisnął i się uśmiechnął.
-Dziękuję wam. Obyście wrócili prędko do zdrowia. Jeśli trzeba zajmę się Lisą i Dongiem.
-Nie skarbie. Masz też swoje obowiązki. Za godzinę będzie tu moja mama która się nimi zajmie. Odpocznij Lulu.-skinęłam głową i wyszłam.

Przystojny problem | SeventeenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz