14

136 8 1
                                    


Ogólny

-W końcu! Myślałam że tego tygodnia nie przeżyje!-Hyo opadła na kanapę.
Właśnie jako ostatnia wróciła z zajęć w piątek. Wszystkie odpoczywały w salonie.
-Jak jesteśmy już wszystkie to powiem. Got7 zaprosiło mnie na kolację.-powiedziała podekscytowana Somin. Wszystkie popatrzył na nią z radością i zdziwieniem.
-To świetnie. A wiecie że mnie też zaprosili. Myślałam że padnę jak dostałam telefon od Monsta X. Zaprosili mnie na jakąś ,,wycieczkę".-Tina zrobiła tajemniczą minę.
-Co za zbiego okoliczności bo ja i Jimi zostałyśmy zaproszone do dormu Black Pink.-Hyo się zaśmiała. Po chwili ciszy wszystkie spojrzały na Lu.
-A ty?
-Może odwiedzę Seventeen. Tęsknię za Hao. Spokojnie coś sobię wymyślę.
-No okej to my zaczniemy się zbierać.-po tych słowach wstały i zaczęły się szykować. Lu cały czas siedziała na swoim fotelu.
-Miłej zabawy!
-Papa!-wyszły i w pomieszczeniu nastała cisza. Lulu zaczęła sobie śpiewać ale po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Wstała i otworzyła.
-Cześć Lu.-powiedziała zdenerwowana Juna. Miała siniaka pod okiem i ledwo trzymała się na nogach. Lu przestraszona wpuściła ją do środka i zamknęła drzwi.
-Przepraszam że zawracam ci głowę ale mama jest w pracy, dzieci u babci a ja nie mam ochoty siedzieć z tym palantem w jednym budynku.
-Oczywiście siadaj. I tak nie mam co robić. Zrobię ci herbaty.-Gdy już zaparzyła dwa napoje i usiadła na przeciwko dziewczyny, Juna zaczęła nieśmiało:
-Lu, nie wiem czemu ale ufam ci jak nikomu innemu. Jesteś dobra i miła ale rozumiesz ludzi jak nikt inny. Czy mogę ci coś wynać? To musi pozostać między nami choćby nie wiem co.
-Oczywiście.
-Okej.-więła oddech.-Od pewnego czasu ojciec zachowywał się dziwnie.
Był spokojniejszy i mama nie cierpiała. Ale gdy raz wróciłam do domu, powiedział że jeśli chcę aby mama żyła to musi się wyżyć na mnie.-łezka spłynęła jej po policzku, a Lu popatrzyła na nią zdumiona.-Tak więc od jakiegoś czasu zgadzam się by mnie bił ale z umiarem. Ale ostatnio przesadza i coraz trudniej zamalowywać rany. Dzisiaj nie mógł się opanować i musiałam uciekać do ciebie.-spuściła głowę a Lu miała ochotę krzyknąć: ,,Co ty wyrabiasz dziewczyno?! Chcesz być martwa?!"
Natomiast zebrała myśli i odpowiedziała:
-Juno, myślę że wiesz iż źle robisz. Rozumiem że nie chcesz aby twojej mamie i rodzeństwu coś się stało ale to na pewno nie jest dobre wyjście. Nie możesz mu na to pozwalać, bo będzie chciał więcej. On nie powinien nikogo bić. Trzeba z tym skończyć.
-Ale co masz na myśli?
-Zgłoszę to na policję.
-Nie, nie, nie! Nie możesz.
-Czemu?
-Bez niego nie damy rady. Stracimy wszystko bo pensja moja i mamy nie wystarczy. Skończymy pod mostem.
-Wspaniała jesteś. Zrobisz dla nich wszystko. Ale na takie coś nie mam zamiaru się godzić. Przysięgam że ja z dziewczynami wam pomożemy. Nasz debiut zaciekawił ludzi i powoli zarabiamy pieniądze. Damy radę.-Juna uśmiechnęła się i uścisnęła rękę Lu. Dziewczyna po długich przekonaniach zgodziła się zasmakować jej rany. To znaczy ona nie umiała się malować ale udostępniła jej kosmetyki. Potem zeszły na dół i ktoś zaczął pukać.
-Moment.-powiedziała i podeszła do drzwi. Otworzyła i zobaczyła ojca Juny. Chciała zamknąć ale włożył nogę pomiędzy drzwi. Lu pokazała mu by chwilę poczekał i powiedziała Junie żeby poszła się wykąpać. Ta niczego nie świadoma poszła na górę a Lu wyszła na zewnątrz do jej ojca.
-Czego pan chce?
-Raczej czego pani od nas chce? Porywasz moją żonę, dzieci i je przetrzymujesz. Mów gdzie jest Juna.
-Nic panu o niej nie powiem. I jak można mówić że ja je porywam. Wiem od sąsiadów co im pan robi. Pójdzie pan za to do więzienia. Już ja tego dopilnuje.-Zdenerwowany mężczyzna podniósł rękę w celu uderzenia dziewczyny ale ktoś od tyłu ją złapał. Wkurzona Lu walnęła pięścią pijakowi w twarz. Ten się zatoczył i widząc za sobą bandę jakiś chłopaków uciekł.
-To było niezłe.
-Nic ci nie jest?-spytał dziewczynę wysoki chłopak. Był to zdecydowanie chińczyk. Miał skośne, brązowe oczy, odstające uszy, ładny nos i usta. Jego włosy były potargane a obok niego stał jeszcze jeden chłopak który był koreańczykiem. Za nimi stali inni ale Lu przez swój wzrost nie mogła ich dostrzec.
-Nie, dziękuję za pomoc.
-Czy jest tu Juna? Słyszeliśmy krzyki i jej imię i pomyśleliśmy że może tu jest.-Lu patrzyła na koreańczyka ze zdziwieniem więc powiedział:
-No tak. Nie widzieliśmy się nigdy. Jestem Tom i jestem jej chłopakiem. To moi przyjaciele. Wiem że dziś jest sama a za nic nie zostawię jej z tym okropnym człowiekiem. Dziękuję że jej broniłaś. Słyszałem też że już wcześniej im pomogłaś. To bardzo miłe z twojej strony.
-Przepraszam, trochę się przestraszyłam. Jestem Kim Lulu i mieszkam tu z przyjaciółkami. Ten mężczyzna jest niebezpieczny i trzeba wsadzić go do więzienia.-Chłopcy popatrzyli na nią z aprobatą. Jakiś trochę od nich starszy mężczyzna wyszedł na przód.
-W takim razie jesteś mądra. My też postanowiliśmy to zrobić, gdy tylko dowiedzieliśmy się co tu się dzieje. Chętnie ci pomożemy. Możesz o
dołączyć do naszego gangu. Razem zajmujemy się cwaniakami takimi jak on.
-Gangu?-pisnęła dziewczyna ale po chwili się opanowała wiedząc że może to być jedyny sposób na skuteczną pomoc dla Juny i jej rodziny.-Dobrze. Go i tych jego kolegów trzeba zamknąć. Zgadzam się. Iren, Hao i dziewczyny mnie zabiją.-dodała ciszej.
-W takim razie zostajesz przyjęta do naszego gangu. Proszę weź go ale noś w kieszeni by nie wzbudzić podejrzeń.-mężczyzna podał jej jakiś pierścień.-Więcej powiemy na spotkaniach które odbywają się codziennie około 21.00 w barze. Kilometr stąd jest taki jeden. Pokażesz pierścień i cię wpuszczą. Przyjdź kiedy ci pasuje.
-Dobrze.
-Jeśli możesz to proszę pozwól Junie zostać na noc. Jutro w szkole się z nią umowię. I proszę nie mów że tu byliśmy.-dodał koreańczyk.
-Oczywiście.
-W takim razie do zobaczenia Lu.-około 10 osób skinęło głowami w jej stronę i zaczęli się oddalać. Został tylko ten wysoki chińczyk.
-Jestem Lim Jinwoo. Jestem chińczykiem.
-Ja też. Znaczy chinką nie chińczykiem ale mniejsza z tym.
-Widziałem cię na bitwie i opowiadałem o tobie szefowi. Bardzo rzadko kogoś tak przyjmuję więc to zaszczyt.
-No cóż dziękuję. Mam jedno pytanie. Ja nie będę musiała się tłuc z innymi tak jak te gangi na filmach?
-Nie, ty nie.-chłopak zaśmiał się.
-To dobrze.
-Spokojnie nic ci się nie stanie. Oni wyglądają groźnie ale dla swoich są kochani. Szef czyli Tonto jest dla mnie jak ojciec. Przygarnął i wychował mnie. Bez niego pewnie skończyłbym w więzieniu lub na ulicy.
-Rozumiem. Chodzisz do mojej szkoły?
-Tak ale rocznik wyżej. Znajdę cię jutro i wszystko wyjaśnię.
-Ej, a ty to kto?-usłyszeli pytanie. Lu rozpoznała głos Hoseoka.
-Spokojnie, to mój znajomy.
-Wygląda jak kryminalista.-powiedział Suga.
-Ej! Mówię że jest okej to jest okej. A wy co tu robice?
-Przyszliśmy podziękować.-powiedział Jimin.
-Jinwoo? Co tu robisz?-Spytała Juna stojąc w drzwiach. Lu szybko odpowiedziała.
-Chodzimy do jednej szkoły. Przyszedł mi przekazać że mamy jutro odwołany Koreański.
-Właśnie.-dodał Jinwoo. Pomachał Lu i pobiegł w swoją stronę.
-O Boże! Wy jesteście BTS?-spytała podekscytowana Juna.
-Tak.-odpowiedział RM udając zadowolenie że spotkali fankę. Juna dobiegła do nich i zaczęła się witać. Lu ruchem ust przekazała im że przeprasza i nic nie wiedziała.
-Może wejdziemy do środka?-zaproponowała.
-Lu, to twoi goście ja pójdę sobie na spacer. Wrócę za godzinę.
-Tylko uważaj i jak coś to dzwoń.
-Okiii.-wesoła dziewczyna pobiegła wzdłuż ulicy.
-Chodźcie.

Kiedy już Lu każdemu znalazła miejsce i zaparzyła herbatę V powiedział:
-Dziękujemy ci za tamto. Udało nam się skończyć wszystko na czas.
-I mamy ostatnio naprawdę dobre humory.-dodał Jin.
-Jungkook nie mógł dziś przyjść ale również dziękuję.
-Jak macie problem to możecie dzwonić. Cieszę się że wam pomogłam.-Potem jeszcze trochę rozmawiali i chłopcy poszli.

Przystojny problem | SeventeenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz