2. Nowy rok, stare śmieci

1.1K 65 339
                                    

Następnego dnia rano szłam korytarzem w spokoju, z torbą przewieszoną przez ramię, zastanawiając się nad swoim losem i maszerując w stronę sali z matematyki. Widząc naszą ukochaną nauczycielkę panią Marię Silgero o mało co nie poszłam się powiesić na najbliższe drzewo. Smętny nastrój towarzyszył mi przez cały dzień, jak w sumie każdemu uczniowi, który wracał po wakacjach do szkoły. W dodatku myśl , że to jest mój ostatni rok w tej szkole jakoś nie napawała mnie optymizmem, gdyż przecież w maju czekała na mnie matura.

Na swojej drodze po chwili spotkałam Beth, która była wyraźnie przejęta kartką wiszącą na tablicy ogłoszeń. Zdziwiona spojrzałam na nią pytająco, aby uzyskać od niej jakąkolwiek odpowiedź, ale dziewczyna nie odpowiedziała, a jedynie wskazała palcem na wiszący papier.

PRÓBNE MATURY 2018 26.09. - 28.09.

Cuuuuuuuuuuuudownie. Mogliście mnie od razu zastrzelić, zamiast odstawiać taką szopkę.

- Powaliło ich? - spytałam Beth retorycznie. - Przecież, dopiero co rok szkolny się rozpoczął, połowa z nas nie pamięta tabliczki mnożenia, a co dopiero tego wszystkiego co ma być na maturze!

- Realia tej szkoły potrafią być wyjątkowo druzgocące.. - rzuciła smętnie, po czym podeszła do pobliskiego okna i usiadła na parapecie. - Co tam w ogóle słychać? Nie odzywałaś się za bardzo przez całe wakacje.

- Byłam u dziadków.. Wiesz.. Rodzina i takie tam. - odparłam wymijająco. Nie chciałam się przyznawać do tego, że unikałam ich ze względu na ciągłe rozmowy o chłopakach. Ciężko było mi przyznać się przed samą sobą, że jestem homoseksualna, a co dopiero ich o tym powiadomić. Pozostała mi więc technika ukrywania się, w oczekiwaniu, aż wszyscy zaczną mnie mieć gdzieś i pourywają się wszystkie kontakty.

- A no w sumie.. Zapomniałam, że przecież tam jest twoje prawdziwe życie.

- Żadne prawdziwe życie.. Po prostu w roku szkolnym nie bardzo mam kiedy pojechać ich odwiedzić. Mają już dużo lat, więc nie wiem ile jeszcze będzie mi dane cieszyć się ich towarzystwem, więc chce wykorzystać pozostały nam czas jak najlepiej. Ale nie wracajmy do tego. 

- No masz rację.. Już sam początek roku jest dołujący. I jeszcze te matury..

- Nie.. Sama szkoła nie jest dołująca. Możemy się spotykać i w ogóle.. Wspólne śmiechy, ploteczki, wypady na hamburgery i tak dalej.. A no i wycieczki!! Ale na lekcje z Silgero za żadne skarby świata nie chce wracać.

- Sądzisz, że będzie cię znowu gnębiła?

- Ja nie sądzę, ja to WIEM. - odparłam zdecydowanie. Niestety matematyczka nie bardzo darzyła mnie sympatią, a to za sprawą mojego "arabsko brzmiącego imienia", które rodzice dali mi za na cześć ich zmarłej przyjaciółki, która im kiedyś pomogła, ale nie chciało mi się jednak nigdy kłócić o to z tą starą jędzą, więc po prostu przyjmowałam wszystkie baty, jakie na mnie zrzucała i starałam się siedzieć w kącie, przy okazji obijając na jej każdej lekcji. Ogólnie nawet lubiłam matematykę, ale z jej powodu, wolałam nigdy nie przychodzić na jej lekcje. - Z resztą nie chce mi się o tym myśleć. W tym roku planuję się trochę poduczyć, nadrobiłam nawet wszystkie wzory przez wakacje, więc możliwe, że w końcu mi odpuści.

- Nie liczyłabym na to. - skomentowała Beth schodząc z parapetu, gdy na horyzoncie zjawiła się uradowana Sammy. - Oho, chyba w końcu jakieś dobre wiadomości.

- Nie zgadniecie co się stało! - powiedziała Sammy prawie z piskiem, gdy tylko do nas podeszła. - Jacob Evans powiedział do mnie cześć! - wrzasnęła przykuwając przy tym uwagę wszystkich dookoła.

Obie z Beth spojrzałyśmy po sobie. Sammy od dawna była zakochana w tym tępym piłkarzyku z naszej szkoły i wszystkie traktowałyśmy jej zauroczenie z dystansem, ale ostatnio przeszła chyba sama siebie. Jakimś cudem wystalkowała jego ukryte konto na facebooku, na które zaprosiła go ze swojego fake konta jako facet i poznała go ze swoją "niby kuzynką" czyli nią samą, przez co pisali ze sobą przez niemalże całe wakacje. Śmieszny był jednak dla mnie fakt, że dziewczyna tak bardzo była zaskoczona tym, że się z nią po ludzku przywitał, skoro przez tyle czasu wspólnie rozmawiali. Wiedziałam jednak, że jest to dla niej bardzo ważne i powinnyśmy ją wspierać, dlatego niemalże natychmiast przybrałam szeroki uśmiech na twarzy i udawałam bardzo szczęśliwą z owego "wydarzenia".

Farewell ♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz