15. Powrót do przeszłości

860 52 219
                                    

Po wigilijkach wróciłam do domu, aby przyszykować się na osiemnastkę mojej przyjaciółki. Zdecydowałam się ubrać moją ulubioną czarną mini, obcasy i wyfrunęłam z mieszkania wprost do mojego bmw. O siedemnastej byłam już gotowa, ale musiałam zabrać po drodze jeszcze Matthew z Alice oraz Jacoba z Sam. Szykowaliśmy pokaźnej wielkości prezent dla naszej solenizantki, ale niestety tylko ja byłam jedynym trzeźwym kierowcą, więc wypadło na mnie, że to ja muszę go przewieźć.

O osiemnastej byliśmy na miejscu. Razem z chłopakami wyciągnęłam wielkie pudło, a dziewczyny niosły balony z numerem osiemnaście, które po drodze napompowałyśmy helem. Beth była bardzo zaskoczona naszym prezentem. Dostała od nas bilet na skok ze spadochronem o którym zawsze marzyła, a do tego w wielkim pudle mieliśmy dla niej balony, które o północy wypuściła w powietrze. Dziewczyna zawsze lubiła takie chwile, które utkwiłyby jej w pamięci. No gdyby nie piła oczywiście. 

Ja również nie pozostałam świętoszkiem. Darowałam sobie trzeźwość, która przy moim stanie psychicznym nie miała sensu. Po tej całej karuzeli "śmiechu", którą zafundowała mi moja ukochana nauczycielka musiałam choć na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach. Na szczęście nikt nie miał z tym problemu i każdy stwierdził, że zadzwoni po ubera. 

Najpierw był jeden kieliszek, potem drugi, trzeci.. Wystarczyło mi niewiele, żeby doprowadzić się do stanu "błogości". Pamiętam nawet, że w pewnym momencie czołgałam się już po ziemi z moimi koleżankami i udawałyśmy, że jesteśmy żółwiami i musimy dostać się do morza. Nie mam pojęcia co mi strzeliło do głowy, żeby włożyć głowę do umywalki na znak "dotarcia na miejsce", ale potem wybiegłam na parkiet, bo leciało ukochane "Skibidi". Powtarzałam każdy z tych ruchów, zakładając przy okazji krawat od kolegi na głowę. Prowadziłam pociąg, który nie chciał się zatrzymać na żadnej stacji. 

Nie wiem nawet kiedy, ale na taśmę wszedł powolny, choć całkiem zmysłowy kawałek. Wszyscy zwolnili tempo, a my, czyli ci najbardziej nawaleni, poruszaliśmy się beztrosko w rytm czarującego bitu. Obracałam się, zamykając przy tym oczy, gdyż światło laserów zaczęło je znacząco drażnić. Czułam jak co raz bardziej tracę świadomość, choć wbrew pozorom alkohol uchodził ze mnie z każdym krokiem. 

Wszystkie nasze ciała stykały się w jednym, wielkim tłumie zaproszonych osób. Ciągle wyobrażałam sobie, że gdzieś wśród nich jest moja ukochana blondynka, która oddaje się ze mną namiętności. Czułam jej bliskość, czułam jej zapach, byłam przekonana wręcz, że to ona. 

Widziałam jak zarzuca na mnie swoje loki, jak czaruje mnie z każdym napotykanym spojrzeniem. Jak kusi swoim sprośnym tańcem. Myślałam, że zaraz odlecę do innej galaktyki. Chciałam dotykać jej ciała, upijać smakiem jej zmysłowych ust.. Ale jak miałam to zrobić, skoro gdy tylko zawołałam jej imię, to nigdzie jej nie było? 

Ona była z mężem, ja na imprezie. Ona uprawiała seks, a ja tańczyłam do powabnej piosenki marząc o jej grzesznym ciele pełnym nagości i seksapilu. Tak bardzo pragnęłam jej teraz.. Tak bardzo za nią tęskniłam, a ona kompletnie mnie nie zauważała. Nie widziała mojego cierpienia, nie widziała jak bardzo jej potrzebowałam. O każde spotkanie, o każde spojrzenie musiałam zabiegać ja. I to ja, która najwięcej się starała - dostała liściem w twarz. 

Ona znów to robi Leyla.. Znów jest z nim..

Sprawdziłam w telefonie. Faktycznie. Dodała na story romantyczną kolację, więc nie trudno się domyślić, że moje uczucia są uzasadnione. Kobiecy instynkt nigdy nie zawodził. 

Farewell ♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz