Próbowałam zapomnieć, ale na próżno. Gdziekolwiek się nie pojawiłam wszędzie była ona. Zapuściła korzenie w mojej głowie, wrosła głęboko w moje życie, choć wydawało mi się, że to niemożliwe. Nikt, kto dotychczas pojawił się w moim życiu, nie zdołał okiełznać moich uczuć. A jej szło to tak sprawnie.. Uwodziła mnie jednym spojrzeniem, gestem, uśmiechem.. Traciłam głowę gdy tylko zjawiałam się w jej towarzystwie, a gdy jej nie było miałam uczucie nadchodzącej zagłady. Była jakby kolorem w moim czarno-białym życiu. Sprawiała, że wszystko zaczynało być pełne barw, a ja sama zdeterminowana uczuciem do niej, chciałam zmieniać wszystko na lepsze. Dlaczego więc miałam wyrzucić ją ze swojego życia? Dlaczego miałam siebie unieszczęśliwiać, przez jej jeden, głupi błąd?
Bo miała męża.
I tego właśnie chciała.
Musiałam pozwolić dać jej odejść.
Po przedstawieniu niewiele się zmieniło. Nadal była nieobecna i chłodna, ale zdarzało się jej powiedzieć w moją stronę coś miłego. Nie wiedziałam co o tym myśleć, bo miałam jeden wielki mętlik w głowie, a ona mieszała w niej ile tylko dała radę danego dnia.
Po udanym TKU, które skończyło się zwycięstwem klasy od pani Martin (nie mam pojęcia jak do tego doszło, tępa barbie ledwo wie jak się nazywa) nadszedł czas na święta, a ja niezbyt zadowolona z tego faktu, siedziałam na angielskim wpatrując się pusto w okno i oczekując na zakończenie lekcji. Patrzyłam jak śnieg powoli ląduje na szybie, a później się roztapia, podobnie jak moja dusza, która łaknęła znów znaleźć się w łaskach Tiny Sanders.
- Kto następny chce iść do tablicy? - spytała nauczycielka po chwili. Wyglądała na zmęczoną długim tłumaczeniem wcześniejszego przykładu dla Sam. - Nikt? Nie załamujcie mnie. Wałkujemy to już trzeci dzień, a wy dalej tego nie potraficie. Jak wy chcecie napisać tą maturę?
- Nie chcemy. - odparła Caroline z uśmieszkiem. - Złe Ministerstwo Oświaty zmusza nas do pisania tego.
- No bardzo śmieszne. Tak czy siak musicie to napisać, więc nie chcę widzieć takiego lenistwa. Zacznijcie się uczyć, bo naprawdę zacznę wam robić kartkówki co lekcje, aż się nauczycie - zadzwonił dzwonek. - No świetnie. Nic nie zrobiliśmy. Całą lekcję omawialiśmy zadanie domowe. Wiecie co..
- Pani profesor jutro są już wigilijki klasowe, a potem święta.. Wszyscy chcą odpocząć.. Nie lepiej byłoby obejrzeć jakiś świąteczny film? Im bardziej jesteśmy zmęczeni tym mniej wydajniej pracujemy. - odezwała się Kate, która dotychczas o dziwo była cicho. To normalne, że ta jędza zrobi wszystko, żeby nie było lekcji. Generalnie to sama mam dość, ale strasznie nudziły mnie filmy, które puszczała nam Sanders na odczepkę, więc nie bardzo byłam za tym pomysłem.
- To, że jutro są wigilijki oznacza, że dzisiaj są jeszcze lekcje, więc macie się uczyć i mnie nie interesuje, że wam się nie chce.
- Ale pani profesor! - krzyknął błagalnie Daren, nowy ulubieniec Sanders, który miał dobre oceny, w przeciwieństwie do mnie. Ja niestety znacząco opuściłam się w nauce jej przedmiotu. - Naprawdę nie mogłaby nam pani tej jednej lekcji odpuścić? Długo pracujemy, a sądzę, że przez święta każdy opanuje ten materiał. Co nie Leyla? - zwrócił się do mnie czym kompletnie mnie zaskoczył. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, ale gdy chciałam otworzyć usta, nauczycielka natychmiast zamknęła mi je swoją dłonią.
- Ani mi się waż popierać ich lenistwa. - powiedziała poważnym tonem, choć obie wiedziałyśmy, że jest bliska, żeby im ulec. Poza tym jej dziwna reakcja nieco mnie speszyła, więc skomentowałam to tylko moim zdegustowanym spojrzeniem. Widząc to natychmiast cofnęła rękę.

CZYTASZ
Farewell ♥
Romansa- Ty się nie zastanawiasz kogo ty kochasz.. Oj nie. Tutaj chodzi o ochronę. - Co?! Jaką znowu ochronę do cholery?! O co ci chodzi?! - krzyknęła wyraźnie zdenerwowana. - O pieniądze! On ma dużo pieniędzy! Dlatego go wciąż przy sobie trzymasz! - wyb...