Gdy ona odeszła mój świat się zawalił. Nie potrafiłam bez niej oddychać, jak więc miałam wytrzymać te dwa tygodnie rozłąki z moją ukochaną? Jak miałam żyć z myślą, że oni oboje leżą gdzieś na plaży i kochają się o wschodzie słońca? Cholera.. To wszystko było takie trudne..
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić w czasie ferii. Co prawda Alice zapraszała mnie na jakieś imprezy, próbując wyciągnąć z domu, ale nie miałam na to ochoty. Do tego martwiłam się o Beth, która z dnia na dzień co raz bardziej gasła w oczach. Próbowałam się z nią jakoś skontaktować, porozmawiać o czymś miłym, ale to chyba tylko mogłoby pogorszyć sytuację. Pomyślałam, że być może te ferie będą doskonałą okazją do zapomnienia o mnie. Sama też chciałam na chwilę zapomnieć o tym wszystkim, porzucić swoje problemy, które mnie trawiły, więc poprosiłam rodziców o bilet do dziadków i tam też się udałam.
Po raz kolejny musiałam zmierzyć się ze wspomnieniami o mojej siostrze i poprzednim życiu jakie wiodłam w tym niewielkim miasteczku. Ta spokojna aura tego miejsca szybko mi się jednak udzieliła i dosłownie po kilku dniach przywykłam do powolnego wykonywania każdej czynności. Rano zwykłam zbiegać po schodach na dół do kuchni, gdzie babcia od rana pichciła jakiś obiad, a dziadek udawał się w tym czasie na swój ogródek, który był położony niedaleko ich domu. Ja natomiast jadłam śniadanie i ucinałam sobie słodkie, poranne pogawędki z babcią przy przepysznej herbatce. Naszą tradycją było picie codziennie innej herbaty. Poszczególne rodzaje były przyporządkowane na dany dzień tygodnia i jakoś tak wyszło, że miałyśmy wtedy malinową środę. Do tego słońce przebijało się przez nieco przestarzałe, lecz zawsze śnieżnobiałe firanki, a mnie napawał co raz bardziej nostalgiczny nastrój. Pomyślałam sobie, że dobrym pomysłem będzie spacer po okolicy i przypomnienie sobie dawnych dróg do szkoły.
Moja babcia nie pytała dokąd idę, ale oznajmiłam jej przynajmniej, że wrócę przed obiadem. Szybko zarzuciłam na siebie kurtkę i udałam się na powolny obchód dzielnicy, w której niegdyś mieszkałam. Zaczęłam od mojej byłej podstawówki, którą mijałam z lekkim uśmiechem i ciepłymi wspomnieniami. Ten najmłodszy okres z mojego życia, który pamiętałam był bardzo spokojny, a ja sama otaczałam się dobrymi przyjaciółmi. Uwielbialiśmy przebywać w lasku nieopodal szkoły i choć rodzice zabraniali nam przebywania w tamtym miejscu, to my nawet zbudowaliśmy tam swoją bazę. Niestety jedyne co po niej zostało to wydeptane na trawie miejsce, bo obok okoliczni menele postanowili sobie założyć miejsce posiadówek.
Następnym przystankiem był cudowny most nad jeziorem, którym przechodziłam w drodze do szkoły. Przypomniałam sobie wtedy, jak wyobrażałam sobie momenty, w których stoję na nim razem z panią Lewis. Pamiętam jak bardzo pragnęłam ją trzymać w swoich ramionach, jak bardzo chciałam ją zobaczyć na tym moście.. Do tego nasze pierwsze spotkanie i moment, w którym przywróciła dla mnie wiarę w ludzkość. Ona naprawdę była dla mnie bohaterką i dlatego też ją pokochałam.
To był jej pierwszy dzień w szkole, choć rok szkolny trwał już na dobre. Prawdopodobnie nie mogła po prostu przystąpić do pracy po studiach, ale nie przeszkadzało to dyrektorowi naszej szkoły, który ją wtedy przyjmował. Była nauczycielem niemieckiego, a takich raczej się ceni, więc sądzę, że to było jej główną kartą przetargową. Dla mnie ten język był okropny i go nienawidziłam, ale gdy tylko usłyszałam po raz pierwszy jak ona mówi - od razu go pokochałam.
Szłam korytarzem w stronę holu, gdzie czarnowłosa natychmiast przywitała mnie swoim ciepłym uśmiechem, choć w ogóle mnie nie znała. Miała ze sobą kilka przyborów i nowych książek, które zdawały się być dla niej za ciężkie, więc niewiele myśląc podbiegłam do niej w ostatniej chwili łapiąc jedną z nich, która właśnie zjechała z całej sterty.
- Ojej. Dziękuję. Ale ze mnie niezdara. - skomentowała widząc moją reakcję. - Pierwszy dzień w szkole i już problemy.
- Taaak.. Słyszałam, że mamy nową nauczycielkę z języka niemieckiego. Pani Lewis zgadza się? Miło panią poznać.

CZYTASZ
Farewell ♥
Romansa- Ty się nie zastanawiasz kogo ty kochasz.. Oj nie. Tutaj chodzi o ochronę. - Co?! Jaką znowu ochronę do cholery?! O co ci chodzi?! - krzyknęła wyraźnie zdenerwowana. - O pieniądze! On ma dużo pieniędzy! Dlatego go wciąż przy sobie trzymasz! - wyb...