Idę środkiem zupełnie pustej ulicy. Czuję się jak wrak człowieka i ledwo kontaktuję. Jest po północy, końcówka października, a ja jestem poturbowany, okaleczony i pozbawiony większości ubrań. Bolą mnie plecy, z knykci zdarty jest naskórek, a w głowę dostałem butelką, rozcięła brew. Krew sączy się też z nosa i ust, bo mam rozciętą wargę i wybitą górną dwójkę. Czuję, gdy przesuwam językiem. Zostałem tak kurewsko upokorzony. Równocześnie jest mi wstyd, boję się i mam w sobie niesamowite pokłady wściekłości. Dostałem w zasadzie za nic. Za bycie gejem? Za długie włosy? To w sumie jest nic... Ale i tak cud, że w ogóle jeszcze żyję. Podbiegł jakiś pies, wystraszyli się, że pojawi się właściciel, więc uciekli. Ale pies zniknął razem z nimi i żaden człowiek, który mógłby mi pomóc, nie pojawił się. Bałem się że mnie zabiją... Z trudem uklęknąłem na mokrej ziemi, próbując na nowo złapać oddech i spluwając krwią przed siebie. W tamtej chwili czułem się jak śmieć, za którego mnie mieli. I w sumie do teraz w tej kwestii nie zmieniło się nic. Zaczynam wierzyć, że zasłużyłem, a to chyba najgorsze co może być. Moje spodnie cuchną cudzą uryną, w skołtunionych włosach mam ziemię, kiedy wplatam w nie palce, spływa między nimi krew że skroni. Muszę dotrzeć gdziekolwiek. Najlepiej do domu Blue... Chociaż nie. Nie wiem, czy powinienem go narażać na oglądanie mnie w takim stanie. Ściągam przez głowę podkoszulek, przyciskam materiał do ust, potem do nosa, na koniec próbuję zatamować krew sączącą się że skroni. Widzę coraz mniej wyraźnie, słabnę coraz bardziej. Powłóczę nogami, z naprzeciwka nadjeżdża jakieś auto... Nie zatrzymuje się.
CZYTASZ
Za nic
General FictionCzuję się jak wrak człowieka i ledwo kontaktuję. Jest po północy, końcówka października, a ja jestem poturbowany, okaleczony i pozbawiony większości ubrań. Bolą mnie plecy, z knykci zdarty jest naskórek, a w głowę dostałem butelką, rozcięła brew. Kr...