– Już niedługo święta. – Babcia składa pranie, kiedy ja jem śniadanie i zastanawiam się, czy przelew mógł już przyjść.– Bez przesady. Jest początek listopada.
– Minie szybciej niż myślisz. – Oświadcza tonem znawcy i staje w drzwiach kuchni.
– I co? I tak spędzamy te święta we dwójkę. Nie ma co się spinać. – Stękam i wstaję, postanawiając pójść do bankomatu, po drodze zgarniając Blue.
– Nie mów do mnie takim językiem!
– Nie musimy się przejmować. – Poprawiam i uśmiecham się do niej. Talerz wstawiam do zlewu.
– Dokąd idziesz?
– Do bankomatu. Sprawdzę, czy mam wpływ na koncie. Nie mam innego wyjścia, bo bez telefonu nie mam internetu. - Rozkładam bezradnie ramiona i wkładam buty.
– Ciągle gdzieś chodzisz, spieszysz się... Czy ty coś ukrywasz? Masz jakieś problemy? – Pyta.
– Nie, babciu. Mówiłem ci już, że wszystko gra! Jest dobrze. Jestem dorosły i umiem się sobą zająć, naprawdę. Gdyby coś się działo, o wszystkim bym ci powiedział, przecież wiesz. – Staram się brzmieć jak najbardziej szczerze i wiarygodnie, a potem tylko unoszę dłoń w geście pożegnania i chowając ręce do kieszeni bluzy docieram do domu Blue i jego matki. Pukam.
– Hej. – Rain otwiera drzwi i uśmiecha się od ucha do ucha. Chyba nie powinienem tu tak często bywać... Ale bez telefonu mam jeszcze bardziej ograniczony kontakt.
– Cześć. Jest Blue?
– Tak. Szuka pracy. – Unosi brwi, opierając się ramieniem o framugę.
– Możesz go zawołać? – Pytam, a ona ruchem głowy wskazuje schody.
– Idź po niego, siedzi u siebie, jak zwykle. Napijesz się czegoś?
– Nie. Chciałem go tylko zabrać na chwilę.
– Droga wolna. Jesteście w końcu dorośli. Nie macie pięciu lat, żebym wam ustalała grafik. Właśnie! Jak w pracy? – Pyta, gdy jestem już w połowie schodów. Wracam więc na dół.
– W porządku. Jakoś daję radę. - Zagryzam wargę. Ona nadal czasem mnie onieśmiela.
– Powinieneś znaleźć coś normalniejszego. I bliżej. Jeździsz na drugi koniec miasta, żeby taszczyć jakieś wielkie skrzynie z żarciem i użerać się z tymi burakami, którzy przyłażą do sklepu. Wiem, jakie to beznadziejne, bo sama pracowałam w markecie. – Mówi, a drzwi pokoju Blue się otwierają.
– Mamo! To naprawdę bez sensu, że wchodzisz po schodach, licząc że mnie wystraszysz, a potem wracasz na dół, jakbym tam co najmniej konstruował bombę, albo odprawiał satanistyczny rytuał. Mam dwadzieścia trzy lata, nie jestem gim... – Blue pojawia się na schodach. Włosy sterczą mu we wszystkie strony.
– To ja. – Uśmiecham się, a Rain krzyżuje ramiona i morduje Blue wzrokiem.
– Przejdziesz się ze mną do bankomatu? – Pytam.
– Jasne.
– Też byś mógł znaleźć pracę i przynosić kasę do domu. – Rain kiwa głową.
– Przecież szukam, to mnie straszycie! – Oświadcza, kierując się ze mną do przedpokoju. Jego matka tylko macha ręką, kiedy zamykają się za nami drzwi. Blue obejmuje mnie jedną ręką i całuje w policzek. Uśmiecham się słabo, staram się nie martwić i ruszam przed siebie. Idzie za mną, szczerząc się od ucha do ucha.

CZYTASZ
Za nic
Fiksi UmumCzuję się jak wrak człowieka i ledwo kontaktuję. Jest po północy, końcówka października, a ja jestem poturbowany, okaleczony i pozbawiony większości ubrań. Bolą mnie plecy, z knykci zdarty jest naskórek, a w głowę dostałem butelką, rozcięła brew. Kr...