Wigilijny wieczór. Babcia popija wino, krojąc pieczeń, a ja pod stołem wysyłam wiadomości do Blue. Pisze mi że po świętach zaczyna pracę, a mi trochę ciężko w to uwierzyć. Ten niepokorny duch będzie pracować przykładnie po osiem godzin dziennie? Odpisuję, że jestem dumny i chowam telefon do kieszeni, bo starsza pani znów mi się przygląda.
- Życzenia od dziewczyn z pracy. - Szepczę i grzebię widelcem w konfiturze z żurawiny. Babcia się uśmiecha, unosząc jeden kącik ust.
- Czy przyjaźnisz się z którąś z tych dziewcząt... Szczególnie? - Pyta, opierając podbródek na dłoni. Unoszę brew.
- O co ci chodzi?
- Kochanie, żyję na tym świecie naprawdę trochę dłużej niż ty. Wiem jak zachowuje się zakochany człowiek. Unikasz mnie, zamykasz przede mną drzwi, nie chcesz ze mną rozmawiać, znikasz wieczorami, a ostatnio wróciłeś dziwnie podekscytowany. No i wysyłasz wiadomości z ukrycia. Amos, to widać. - Odpowiada. Wzdycham. Nie wiem czy ją zbyć, czy powiedzieć prawdę, czy skłamać, że mam dziewczynę... Lekko wzruszam ramionami.
- Nic takiego się nie dzieje. - Bawię się bransoletką od ukochanego. Cierpię. Wiem że babcia zasługuje na prawdę, ale egoistyczny strach mnie poraża. Blue też na to zasługuje, bo to ja narzucam mu taki sposób życia. To przeze mnie on też musi się kryć. Niszczę ludziom życia... Przeczesuję palcami włosy i podnoszę wzrok. Babcia wciąż na mnie patrzy. Nie wiem co niby miałbym jej powiedzieć, a telefon w kieszeni nieznośnie wibruje, bo Blue stara się nawiązać kontakt.
- Spotykam się z kimś. - Szepczę w końcu, a babcia uśmiecha się od ucha do ucha. Jest zachwycona. Ciekawe czy nadal by była, gdyby znała całą prawdę... Cholera jasna!
- Kiedy ją poznam? - Staruszka pochyla się w moją stronę, a ja powstrzymuję parsknięcie śmiechem.
- Nie wiem. - Mówię tylko, a ona już nie drąży. Idę do toalety i odpisuję Blue. Chce się ze mną jutro spotkać, pogadać o swojej nowej pracy. Cieszy się jak dziecko. On ma w sobie ogromne pokłady empatii i umiejętność cieszenia się z każdej głupoty. Czasami też chciałbym być takim optymistą. Zgadzam się na spotkanie. Nic nie poradzę na to że tęsknię za tym facetem, bo nie spędzamy razem czasu w taki sposób, jak standardowe pary. Babcia już więcej nie drąży.
****
Z Blue spotykam się jak zwykle za szkołą. Rodziny wychodzą na świąteczne spacery. Czuję się nieswojo, ale Blue jak zwykle zdaje się mieć wszystko gdzieś.
- Jak tam święta? - Pyta. Uśmiecham się, a Blue delikatnie, czule mnie całuje. Mój cudowny facet.
- Gdzie będziesz pracować?
- W kawiarni. Zostanę baristą. - Oświadcza z dumą. Śmieję się.
- Przecież ty się na tym nie znasz!
- Wszystkiego można się nauczyć, Amos. Nie wierzysz we mnie? - Pyta. Obejmuję go jedną ręką w pasie i chichocząc wtulam twarz w jego szyję. Gdy podnoszę wzrok, znów go widzę... Nick. Stoi parę metrów dalej, z rękami w kieszeniach i gapi się na nas. Paraliżuje mnie, chcę uciec. A Blue jak to on, nic sobie z tego nie robi i nie boi się, albo tego nie okazuje. Mało tego. Patrzy w oczy Nicka. Prowokuje go tylko, niepotrzebnie.
- Chodźmy stąd. - Mamroczę. Nie chcę tu być, nie przy nim. Ale Blue jakby mnie nie słucha. Co więcej ciągnąc mnie za rękę idzie w stronę Nicka. Umieram że strachu. Porąbało go?! Podchodzi do Nicka, który tylko gwiżdże i spluwa pod nogi, a potem po prostu się wycofuje, nie spuszczając z nas wzroku, jakby chciał zasygnalizować, że to jeszcze nie koniec.
![](https://img.wattpad.com/cover/182732685-288-k602993.jpg)
CZYTASZ
Za nic
Художественная прозаCzuję się jak wrak człowieka i ledwo kontaktuję. Jest po północy, końcówka października, a ja jestem poturbowany, okaleczony i pozbawiony większości ubrań. Bolą mnie plecy, z knykci zdarty jest naskórek, a w głowę dostałem butelką, rozcięła brew. Kr...