VI

237 43 35
                                    

Kiedy babcia naciska na klamkę robię najgłupszą, a zarazem najbardziej logiczną rzecz, która w tej chwili przychodzi mi na myśl. Otwieram drzwi, wypadam przez nie, niemal przewracając staruszkę i zamykam za sobą, dla pewności przytrzymując. Modlę się, żeby Blue się nie odezwał i równocześnie przysięgam w duchu, że jeśli to zrobi, to go zabiję.  Babcia gapi się na mnie częściowo zaskoczona, trochę podejrzliwa.

 Coś się stało?  Pyta. Zamaszyście potrząsam głową i jedną ręką w pośpiechu rozpuszczam włosy.

 Wszystko gra.  Głośno wypuszczam powietrze ustami. Mam wrażenie że przez drzwi słyszę oddech Blue.

 Znowu coś ukrywasz? Masz gościa?  Sięga po raz kolejny do klamki, a ja przygryzam od wewnątrz policzek. Dlaczego ona jest tak nadgorliwa?

 Nie. Jestem zasapany, bo szybko wracałem do domu. Potrzebujesz czegoś że sklepu? Mogę pójść... I raz jeszcze przepraszam! Naprawdę możesz mi ufać i nie masz czym się martwić.  Obejmuję kobietę ramieniem i razem z nią kieruję się do kuchni. Blue nie może teraz wyjść z pokoju! Babcia i tak mi nie wierzy, a ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale gram na zwłokę. 

Znowu coś się stało? Proszę cię, Amos. Powiedz prawdę. – Babcia bierze się za przegląd lodówki. 

– Po prostu nie usłyszałem, jak wchodzisz. Daj spokój. – Siadam na brzegu stołu. Czy Blue nadal tam jest? I dlaczego u licha jestem tak niedojrzały? Strach mnie obezwładnia, ale to też dlatego, że tak jest łatwiej.

– Znam cię, kochanie i widzę, że coś cię trapi. Jeżeli kiedykolwiek będziesz chciał porozmawiać, pamiętaj, że ja cię wysłucham. - Babcia staje przodem do mnie. W jej ciemnych oczach tkwi smutek.

– Kup... Mleko. Kup mleko, jak już pójdziesz. - Ścisza głos. Chciałbym wrócić do czasów gdy miałem dziesięć lat i potrafiłem godzinami mówić jej o wszystkim. Teraz zmieniło się wszystko. Jakaś naiwna część mnie czasami staje się tym cichym głosikiem w głowie, który powtarza, że powinienem wyznać prawdę. Ale nie chcę stracić jej i Blue, więc wolę to ciągnąć tak, jak jest.

– Dobrze. - Szepczę i wracam do siebie, będąc święcie przekonanym, że Blue tam nie ma. Sięgam po swój telefon, żeby do niego napisać, kiedy facet bezszelestnie pojawia się za moimi plecami i dmucha na mój kark. Prawie dostaję zawału.

- Pojebało cię? - Syczę przez zęby, odwracając się do niego przodem. Uśmiecha się triumfująco. Niech tylko nie próbuje się śmiać, ani podnosić głosu!

- Co ty tu jeszcze robisz? - Pytam szeptem.

- Nie uwierzyła ci, jak zwykle. - Bardziej stwierdza, niż pyta i wyciąga rękę, żeby dotknąć mojego policzka. Robię unik, bo jestem na niego wściekły. To przez niego się w to wszystko wpakowałem.

- Idź już. - Spuszczam wzrok. Wiem że teraz go zranię, a potem przez telefon znów będę błagał o wybaczenie, ale w tym momencie naprawdę nie mam siły na wykłócanie się szeptem. Blue kiwa głową i przez chwilę wygląda, jakby chciał otworzyć drzwi, ale potem kieruje się do okna. Panuje między nami kompletna cisza, gdy przechodzi przez parapet i przytrzymując się rękami zeskakuje na dół. Odczekuję chwilę, by mieć pewność że pójdzie i zamykam okno. Mam dość.

****

Budzę się wyczerpany. Nie spałem prawie w ogóle przez natłok myśli. Mam żal do babci, Blue, siebie i całego świata. Przesuwam palcami po mojej wardze, na której pozostała lekko wyczuwalna blizna. Wkładam przez głowę bluzę i wysyłam wiadomość do Blue z pytaniem, czy możemy się spotkać. Ten podły nastrój tylko on może naprawić. Choć wiem że pewnie ma do mnie pretensje i tak łatwo go nie urobię. Z nas dwóch to on ma zdolność przekonywania do swoich racji, robienia wody z mózgu i przeciągania na swoją stronę. Ja nie jestem w tym najlepszy i przepraszać też nie umiem.

Za nicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz