17. Cole, proszę cię, to boli

117 11 3
                                    

Następnego dnia rano jeszcze z okna  zauważyłam wiśniowy motocykl. Pędem zbiegłam po schodach, nie mogąc się  doczekać spotkania z Cole'm. Pocałował mnie na powitanie, mocno  przyciągając do siebie. Przymknęłam oczy, wtulając się w jego ramiona.  Ten chłopak był tak cudownie nieznośny! Usiadłam za nim, mocno wtulając  się w jego plecy. Zostawił mnie jak zwykle w bocznej uliczce pod szkołą.  Tym razem jednak nie miałam nic przeciwko. Do rozległego budynku liceum  weszłam naprawdę zadowolona z życia. Wesoło rozmawiałam z Ericem i  Nataly. Tego dnia nawet nikt mnie specjalnie nie zaczepiał. Po prostu  żyć nie umierać. Na długiej przerwie wspięłam się schodami na najwyższe  piętro. On już tam czekał. Przytulił mnie do siebie, a ja czułam się  jakbym nie widziała go całe wieki, a nie ostatni raz rano. Objął mnie w  pasie i posadził na drewnianej skrzyni. Nie mogłam oderwać rąk od jego  włosów i twarzy, ust od jego ust, nie chciałam! Uśmiechnął się, kiedy  objęłam go nogami w pasie. Nawet nie zauważyłam, kiedy długa, prawie  godzinna przerwa, dobiegła końca. Niechętnie zsunęłam się ze skrzyni,  kierując w stronę drzwi. Chwycił mnie za rękę.

– Zaczekaj – poprosił. – Nie możesz zostać?

– Przecież wiesz, że nie – westchnęłam. – Mam lekcje.

O ile byłoby łatwiej, gdybyśmy mogli pokazywać się razem! Wtedy spędzałabym z Cole'm swobodnie każdą przerwę.

–  Morgan, to nie do zniesienia – szepnął przyciągając mnie do siebie  bliżej. Objął mnie ramionami. Przytulił. – Jest gorzej, niż kiedy  myślałem, że wcale cię nie mam.

– Zobaczymy się wieczorem, prawda? – spytałam z nadzieją.

Skinął głową. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.

–  Mamy apartament nad morzem. Pojedziesz tam ze mną na weekend? – zapytał  z nadzieją. – Zauważyłem, że lubisz morze – dodał złośliwie.

Kopnęłam go w kostkę. Roześmiał się. Właściwie, to czemu nie?

– Dobrze, pojadę – odpowiedziałam i obdarzając go promiennym uśmiechem zniknęłam za drewnianymi drzwiami strychu.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

             Istnieje taka tęsknota serca, pragnienie. Nadzieja, że może  uda się wreszcie uchwycić coś ulotnego. Wszystko w środku w człowieku  krzyczy, gdzieś się wyrywa. Odnajdują się dawno zapomniane marzenia. I  to piękno! Takie rzeczy, na które patrzenie sprawia niemal fizyczny ból.  Stałam nad brzegiem morza, plecami opierając się o obejmującego mnie  ramionami Cole'a i patrzyłam na najcudowniejszy w świecie zachód  słońca. Miałam ochotę mruczeć z rozkoszy. To miejsce, ta chwila,  wszystko było takie cudowne! Jak w bajce!

Do  pokoju wróciliśmy dopiero, kiedy zupełnie się ściemniło. Właściwie to  apartament, w którym mieliśmy spać, ciężko nazwać było „pokojem". Było  to urządzone w dobrym stylu studio, z salonem, własną kuchnią, oddzielną  sypialnią i wielką łazienką z jacuzzi. Do środka natomiast wchodziło  się jak do hotelu – poprzez restaurację i recepcję. Były też sprzątające  po wizytach gości pokojówki. Jeszcze w progu Cole wziął mnie na ręce i  zadowolony z siebie zaniósł na wielkie, wyściełane atłasową pościelą  łóżko. Sam położył się, tak, że był bezpośrednio nade mną. Pocałował  mnie łapczywie, niemal nachalnie. Jego dłoń zachłannie wodziła po mojej  bluzce.

– Cole, zwolnij – szepnęłam, odrywając się od niego z niemałym trudem.

Całą sobą chciałam więcej, a jednocześnie panicznie się bałam.

– Przepraszam – powiedział, niechętnie odsuwając się ode mnie.

Położył  się przy mnie na łóżku. Leżał na plecach wpatrując się w sufit. Jego  oddech i puls były przyspieszone. Podniosłam się, kładąc mu głowę na  ramieniu. Przez chwilę leżeliśmy w milczeniu, próbując uspokoić oddechy.  Tym razem to ja nie wytrzymałam. Podniosłam się na łokciu, zaczęłam go  całować. Wolną ręką sięgnęłam do guzików jego czarnej koszuli,  rozpinając je powoli. Zamruczał zadowolony, przyciągając mnie do siebie  bliżej. Przesunęłam dłonią po jego odsłoniętym, płaskim brzuchu.  Podniósł się gwałtownie, przewrócił mnie na plecy. Pocałunki stały się  żarliwsze, gorętsze, ale tym razem nie protestowałam. W pewnym momencie  odsunął się ode mnie, przeklął brzydko. Usłyszałam przekręcający się w  drzwiach klucz. Oczy chłopaka zapłonęły gniewem, a potem, tak jak na co  dzień w szkole, stały się lodowato zimne.

Life in ColorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz