Całą niedzielę spędziłam razem z Cole'm. Czułam się jak w bajce, ale wraz z nadejściem poniedziałku, powróciła szkolna rzeczywistość i kolejny, miałam nadzieję, że już ostatni, tydzień ukrywania się. Dodatkowo irytował mnie fakt udawania przy Ericu, że wszystko w porządku, mimo, że aż gotowałam się w środku, żeby mu powiedzieć, co myślę na temat wykorzystywania przez niego dziewczyn, a zwłaszcza Magdy, nawet jeżeli ona sama twierdziła, że nie ma nic przeciwko temu. Nie mogłam mu jednak tego wygarnąć, nie ujawniając, skąd o tym wiem.
Na długiej przerwie zostałam wezwana do sekretariatu. Zaskoczona tym faktem, przemierzałam kręte korytarze szkoły, jednocześnie z żalem pisząc sms'a do Cole'a, że nie przyjdę się z nim spotkać. Kiedy wreszcie trafiłam na miejsce, uprzejma, młoda kobieta, skierowała mnie ku drzwiom gościnnego salonu. Jeszcze bardziej zdziwiona, weszłam do środka. Na obitej materiałem w kolorowe pasy sofie siedział mężczyzna. Miał na sobie elegancki garnitur. W jego ciemnych włosach, widać już było pasy siwizny. Na mój widok wstał. Przyjrzał mi się, jakby oceniając moją postać wzrokiem.
– Morgan, prawda? – zapytał, wcale nie oczekując odpowiedzi. – Nie mieliśmy jeszcze okazji się spotkać. Jestem Duncan Money.
Spojrzałam na niego nie do końca wiedząc jak się zachować. Więc tak właśnie wyglądał mój wuj? Niebieskie oczy, takie same, jakie ja podobno odziedziczyłam po ojcu, a jednak ich wyraz był znacznie chłodniejszy i trochę jakby smutny... Szczupła, wysoka sylwetka i ciemne włosy. Był podobny do mojego ojca, a przynajmniej do tego wizerunku, który znałam ze zdjęć.
– Co tu robisz? – zadałam pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy.
Czy powinnam zwracać się do niego „proszę pana"? A może „szanowny wuju"? Albo „wasza lordowska mość"? Uśmiechnął się do mnie smutno.
– Pomyślałem, że wypadałoby wreszcie poznać córkę mojego brata – powiedział spokojnym, odrobinę apatycznym głosem. – Zabierz swoje rzeczy – oznajmił, a ja poczułam nieprzyjemny, brzmiący w jego głosie rozkaz. – Dzisiaj już nie wrócisz na lekcje, zwolniłem cię. Zjemy razem obiad – dodał jak gdyby nigdy nic.
~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~
Posłusznie weszłam do eleganckiej, utrzymanej w tonacji brązów i ciemnej zieleni restauracji. W duchu zaczęłam się zastanawiać czy jeżeli narażę się temu człowiekowi, będzie to oznaczało, że już nigdy więcej nie zobaczę się z Cole'm? Musiałabym wtedy zapewne wrócić do zwyczajnej, polskiej szkoły. Na początku niczego innego nie pragnęłam, ale teraz... Miałam tu przyjaciół, byłam zakochana, nie chciałam wracać. Usiedliśmy przy objętym rezerwacją, kameralnym stoliku. Zdziwiłam się, kiedy wuj, zamiast zamówić za nas obydwoje, po prostu podał mi kartę. Wybrałam naleśniki, on także je wziął.
– Dlaczego nie mieszkasz w akademiku? – zapytał bez zbędnych wstępów, w jego głosie nie było jednak czuć nagany, a zwyczajną ciekawość.
– Nie chciałam – odpowiedziałam stawiając na szczerość. – Nie podoba mi się, kiedy ktoś ogranicza moją wolność – dodałam znacznie chłodniej niż zamierzałam.
Skinął głową, najwyraźniej przyjmując taką odpowiedź.
– Pokażesz mi gdzie w takim razie mieszkasz? – zapytał.
– Jeżeli chcesz – wzruszyłam ramionami, ponownie zwracając się do niego na „ty".
– Podoba ci się nowa szkoła? – zapytał obojętnym tonem, jakby chciał podtrzymać rozmowę, a ja w jakiś sposób wyczułam napięcie kryjące się za tym pytaniem. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi, ale byłam przekonana, że do czegoś dążył.
– Wolałam starą – powiedziałam szczerze – ale nie narzekam.
– Wiem, że jest ci ciężko – westchnął mężczyzna. – Zabrałem cię z twojego domu, ba nawet z rodzinnego kraju. Myślałem, że przyjedziesz dopiero na studia, tak jak chciał tego twój ojciec, ale sytuacja się zmieniła...
– Nie obchodzi mnie czego chciał mój ojciec – warknęłam, nie potrafiąc nad sobą zapanować. – Zostawił nie tylko moją mamę, ale także i mnie.
Wyjechał. Wyjechał tuż przed moim urodzeniem i nigdy nie wrócił. Wiedziałam o nim tylko tyle i to, że nie żyje. Mężczyzna uśmiechnął się smutno, przez chwilę milczał, a później spojrzał mi poważnie w oczy.
– To niezupełnie prawda – powiedział w końcu. – Decydując się na ślub z twoją matką, Mark popełnił mezalians. Joanna była zwykłą nauczycielką, to było niedopuszczalne. Nasza matka, a twoja babka śmiertelnie się na niego obraziła. To był dla niej straszny cios. Mimo wszystko mój brat kochał naszą matkę i kiedy napisała mu w liście, że umiera, wrócił do domu. To było oszustwo, intryga, żeby go tutaj z powrotem ściągnąć. Nigdy, tak naprawdę, nie zamierzał zostawić ani Joanny ani ciebie. Twoja matka o wszystkim wiedziała... Gdyby nie umarła przy porodzie... – głos wuja lekko się załamał – on po tym, po prostu nie potrafił wrócić. Nie miał na to dość siły. Zaciągnął się do wojska. Z racji urodzenia od ręki dostał oficerski stopień, a mimo to, zginął na pierwszej misji. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek o was zapomniał. To tragiczna historia, jak zresztą wszystkie dotyczące mojej rodziny. Mam nadzieję, że twoje życie nie będzie takie – westchnął, a ja byłam pewna, że mówi zupełnie szczerze.
Mimo to ogarnęła mnie tylko jeszcze większa złość. Przynieśli nam zamówione jedzenie. Pięknie podane naleśniki były ozdobione artystycznymi wzorami z płynnej czekolady. Wyglądały smakowicie, ja jednak zupełnie przestałam być głodna. Niechętnie rozgrzebywałam jedzenie na swoim talerzu.
– Skoro o tym wiedziałeś – wyrzuciłam z siebie w końcu – to dlaczego nie raczyłeś dać nam znać? Nawet nie wyobrażasz sobie ile to dla mnie znaczyło!
– Myślisz, że nie próbowałem? – roześmiał się gorzko mężczyzna. – Kochałem swojego brata, zawsze bardzo szanowałem twoją matkę! Wyznaczyli mnie na twojego opiekuna. Twojej babci się to nie spodobało. Nie życzyła sobie, żebym wtrącał się do waszego życia. Nie chciała mnie słuchać, nie chciała też żadnych pieniędzy, nawet tych, które należały się twojemu ojcu. Zawarliśmy układ, ja i ona. Obiecałem „dać wam spokój" – zadrwił – do czasu aż rozpoczniesz studia, wtedy miałaś sama zdecydować. No cóż, nie dotrzymałem słowa z powodu śmierci mojego syna. Teraz jesteś jedyną spadkobierczynią rodziny Money – zakończył jeszcze bardziej gorzkim tonem, a ja nie miałam pojęcia co myśleć o jego opowieści, o rodzinie Money, o swojej własnej babci, a przede wszystkim o wuju Duncanie.
CZYTASZ
Life in Color
Teen Fiction- Wiele osób o tym mówi, oczywiście za jej plecami - dodał. - Więc to tylko plotki? - zapytałam natarczywie, a w żołądku przewracało mi się, jakbym jechała kolejką górską, a nie dobrze amortyzowanym samochodem. - Może... Czy to takie ważne? - zapyta...