21. Zabierz swoje rzeczy

87 9 1
                                    

Całą niedzielę spędziłam razem z Cole'm. Czułam się jak w bajce, ale wraz z nadejściem poniedziałku,  powróciła szkolna rzeczywistość i kolejny, miałam nadzieję, że już  ostatni, tydzień ukrywania się. Dodatkowo irytował mnie fakt udawania  przy Ericu, że wszystko w porządku, mimo, że aż gotowałam się w środku,  żeby mu powiedzieć, co myślę na temat wykorzystywania przez niego  dziewczyn, a zwłaszcza Magdy, nawet jeżeli ona sama twierdziła, że nie  ma nic przeciwko temu. Nie mogłam mu jednak tego wygarnąć, nie  ujawniając, skąd o tym wiem.

Na  długiej przerwie zostałam wezwana do sekretariatu. Zaskoczona tym  faktem, przemierzałam kręte korytarze szkoły, jednocześnie z żalem  pisząc sms'a do Cole'a, że nie przyjdę się z nim spotkać. Kiedy wreszcie  trafiłam na miejsce, uprzejma, młoda kobieta, skierowała mnie ku  drzwiom gościnnego salonu. Jeszcze bardziej zdziwiona, weszłam do  środka. Na obitej materiałem w kolorowe pasy sofie siedział mężczyzna.  Miał na sobie elegancki garnitur. W jego ciemnych włosach, widać już  było pasy siwizny. Na mój widok wstał. Przyjrzał mi się, jakby oceniając  moją postać wzrokiem.

– Morgan, prawda? – zapytał, wcale nie oczekując odpowiedzi. – Nie mieliśmy jeszcze okazji się spotkać. Jestem Duncan Money.

Spojrzałam  na niego nie do końca wiedząc jak się zachować. Więc tak właśnie  wyglądał mój wuj? Niebieskie oczy, takie same, jakie ja podobno  odziedziczyłam po ojcu, a jednak ich wyraz był znacznie chłodniejszy i  trochę jakby smutny... Szczupła, wysoka sylwetka i ciemne włosy. Był  podobny do mojego ojca, a przynajmniej do tego wizerunku, który znałam  ze zdjęć.

– Co tu robisz? – zadałam pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy.

Czy  powinnam zwracać się do niego „proszę pana"? A może „szanowny wuju"?  Albo „wasza lordowska mość"? Uśmiechnął się do mnie smutno.

–  Pomyślałem, że wypadałoby wreszcie poznać córkę mojego brata –  powiedział spokojnym, odrobinę apatycznym głosem. – Zabierz swoje rzeczy  – oznajmił, a ja poczułam nieprzyjemny, brzmiący w jego głosie rozkaz. –  Dzisiaj już nie wrócisz na lekcje, zwolniłem cię. Zjemy razem obiad –  dodał jak gdyby nigdy nic.

~ ♠ ~ ♠ ~ ♠ ~

             Posłusznie weszłam do eleganckiej, utrzymanej w tonacji  brązów i ciemnej zieleni restauracji. W duchu zaczęłam się zastanawiać  czy jeżeli narażę się temu człowiekowi, będzie to oznaczało, że już  nigdy więcej nie zobaczę się z Cole'm? Musiałabym wtedy zapewne wrócić  do zwyczajnej, polskiej szkoły. Na początku niczego innego nie  pragnęłam, ale teraz... Miałam tu przyjaciół, byłam zakochana, nie  chciałam wracać. Usiedliśmy przy objętym rezerwacją, kameralnym stoliku.  Zdziwiłam się, kiedy wuj, zamiast zamówić za nas obydwoje, po prostu  podał mi kartę. Wybrałam naleśniki, on także je wziął.

–  Dlaczego nie mieszkasz w akademiku? – zapytał bez zbędnych wstępów, w  jego głosie nie było jednak czuć nagany, a zwyczajną ciekawość.

–  Nie chciałam – odpowiedziałam stawiając na szczerość. – Nie podoba mi  się, kiedy ktoś ogranicza moją wolność – dodałam znacznie chłodniej niż  zamierzałam.

Skinął głową, najwyraźniej przyjmując taką odpowiedź.

– Pokażesz mi gdzie w takim razie mieszkasz? – zapytał.

– Jeżeli chcesz – wzruszyłam ramionami, ponownie zwracając się do niego na „ty".

–  Podoba ci się nowa szkoła? – zapytał obojętnym tonem, jakby chciał  podtrzymać rozmowę, a ja w jakiś sposób wyczułam napięcie kryjące się za  tym pytaniem. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi, ale byłam przekonana,  że do czegoś dążył.

– Wolałam starą – powiedziałam szczerze – ale nie narzekam.

–  Wiem, że jest ci ciężko – westchnął mężczyzna. – Zabrałem cię z twojego  domu, ba nawet z rodzinnego kraju. Myślałem, że przyjedziesz dopiero na  studia, tak jak chciał tego twój ojciec, ale sytuacja się zmieniła...

–  Nie obchodzi mnie czego chciał mój ojciec – warknęłam, nie potrafiąc  nad sobą zapanować. – Zostawił nie tylko moją mamę, ale także i mnie.

Wyjechał.  Wyjechał tuż przed moim urodzeniem i nigdy nie wrócił. Wiedziałam o nim  tylko tyle i to, że nie żyje. Mężczyzna uśmiechnął się smutno, przez  chwilę milczał, a później spojrzał mi poważnie w oczy.

–  To niezupełnie prawda – powiedział w końcu. – Decydując się na ślub z  twoją matką, Mark popełnił mezalians. Joanna była zwykłą nauczycielką,  to było niedopuszczalne. Nasza matka, a twoja babka śmiertelnie się na  niego obraziła. To był dla niej straszny cios. Mimo wszystko mój brat  kochał naszą matkę i kiedy napisała mu w liście, że umiera, wrócił do  domu. To było oszustwo, intryga, żeby go tutaj z powrotem ściągnąć.  Nigdy, tak naprawdę, nie zamierzał zostawić ani Joanny ani ciebie. Twoja  matka o wszystkim wiedziała... Gdyby nie umarła przy porodzie... – głos  wuja lekko się załamał – on po tym, po prostu nie potrafił wrócić. Nie  miał na to dość siły. Zaciągnął się do wojska. Z racji urodzenia od ręki  dostał oficerski stopień, a mimo to, zginął na pierwszej misji. Nie  sądzę, żeby kiedykolwiek o was zapomniał. To tragiczna historia, jak  zresztą wszystkie dotyczące mojej rodziny. Mam nadzieję, że twoje życie  nie będzie takie – westchnął, a ja byłam pewna, że mówi zupełnie  szczerze.

Mimo to ogarnęła mnie tylko  jeszcze większa złość. Przynieśli nam zamówione jedzenie. Pięknie  podane naleśniki były ozdobione artystycznymi wzorami z płynnej  czekolady. Wyglądały smakowicie, ja jednak zupełnie przestałam być  głodna. Niechętnie rozgrzebywałam jedzenie na swoim talerzu.

–  Skoro o tym wiedziałeś – wyrzuciłam z siebie w końcu – to dlaczego nie  raczyłeś dać nam znać? Nawet nie wyobrażasz sobie ile to dla mnie  znaczyło!

– Myślisz, że nie  próbowałem? – roześmiał się gorzko mężczyzna. – Kochałem swojego brata,  zawsze bardzo szanowałem twoją matkę! Wyznaczyli mnie na twojego  opiekuna. Twojej babci się to nie spodobało. Nie życzyła sobie, żebym  wtrącał się do waszego życia. Nie chciała mnie słuchać, nie chciała też  żadnych pieniędzy, nawet tych, które należały się twojemu ojcu.  Zawarliśmy układ, ja i ona. Obiecałem „dać wam spokój" – zadrwił – do  czasu aż rozpoczniesz studia, wtedy miałaś sama zdecydować. No cóż, nie  dotrzymałem słowa z powodu śmierci mojego syna. Teraz jesteś jedyną  spadkobierczynią rodziny Money – zakończył jeszcze bardziej gorzkim  tonem, a ja nie miałam pojęcia co myśleć o jego opowieści, o rodzinie Money, o swojej własnej babci, a przede wszystkim o wuju Duncanie.

Life in ColorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz