8. Nie martw się

119 18 1
                                    

Rankiem przekonałam się, że Cole nie  rzuca słów na wiatr. Kiedy wyszłam z kamienicy, okazało się, że czeka  pod moim domem, on i jego wiśniowo-czerwona Honda. Skąd on w ogóle  wiedział, że wychodzę tak wcześnie?! Kiedy tylko mnie zobaczył, jego  usta wykrzywiły się w drwiącym uśmieszku.

– Trzeba było włożyć spodnie – mruknął podając mi kask.

– Nie jadę z tobą – warknęłam na niego, wygładzając ręką swój szkolny mundurek.

– Okej, jak sobie chcesz – odpowiedział zsiadając z motocykla. – Możemy iść na piechotę, albo pojechać autobusem.

Spojrzałam na niego jak na wariata.

– A może zrobimy tak – zaproponowałam –  ja pójdę piechotą, sama – dodałam dobitnie – a ty rób co chcesz?

–  Nie – odpowiedział uśmiechając się do mnie wrednie. – Odprowadzę cię do  szkoły czy tego chcesz, czy nie. Jeżeli pojedziemy motorem, szybciej  się mnie pozbędziesz – zasugerował. – Nie martw się – dodał słysząc moje  zrezygnowane westchnięcie – wysadzę cię przed szkołą, nikt nas razem  nie zobaczy.

Otworzyłam szerzej oczy,  zaskoczona jego słowami. Przecież nie o to mi chodziło... W końcu, bez  zbędnych słów, wzięłam od niego kask i zajęłam miejsce pasażera Hondy. Z  miną zwycięscy usiadł przede mną i odpalił silnik. Zatrzymaliśmy się w  bocznej uliczce, tuż koło szkoły. Zsunęłam się z motocykla zdejmując  kask. Oddałam go chłopakowi.

– Jutro  masz być w spodniach i kurtce – rozkazał – przebierzesz się w szkole – a  potem, nie czekając na odpowiedź po prostu odjechał.

Miał  rację, w sięgającej kolan, plisowanej spódnicy było mi chłodno i  niezbyt przyjemnie, do tego Cole bardzo starannie omijał wszystkie  kałuże, żeby przypadkiem nie zachlapać mojego mundurka. To miało sens.  Tylko dlaczego w ogóle uparł się, żeby podwozić mnie do szkoły? To już  zupełnie go nie miało.

Dopiero teraz  zobaczyłam rude warkocze. Biegła ku mnie rozgorączkowana postać. Jej  mina wyrażała szok i zdumienie. Dopadła mnie zanim jeszcze porządnie  stanęłam na chodniku.

– Opowiadaj! – Nataly krzyknęła niemal histerycznie. – Natychmiast musisz mi o wszystkim opowiedzieć!

– Ale o czym? – zamrugałam zaskoczona, przeklinając w myślach cholernego Cole'a.

–  Morgan! Ty wariatko! Każda dziewczyna w szkole marzy o tym, żeby Cole Sprouse przewiózł ją na swoim motorze, a ty jeszcze pytasz o czym?! –  wykrzyknęła gorączkowo. – Co? Jak? Dlaczego?

Wzruszyłam ramionami.

–  Pomogłam mu, potem on pomógł mnie, a potem uparł się, żeby uprzykrzać  mi życie. Koniec historii. Proszę cię, nie mów nikomu, że z nim  przyjechałam – spojrzałam błagalnie na przyjaciółkę. – Jakbym nie miała  wystarczającej ilości kłopotów, to jeszcze on uparł się, że będzie  podwoził mnie do szkoły.

– Podwoził?  Codziennie? – westchnęła zszokowana Nataly. – I pomyśleć, że się na  ciebie złościłam, kiedy zaprosiłaś go na bal... a teraz wydaje mi się  całkiem realne, że gdybyś go zaprosiła, tak na poważnie, to naprawdę by z  tobą poszedł.

Przyjaciółka wzięła  mnie pod rękę i razem ruszyłyśmy w kierunku szkoły, na której dziedzińcu  z każdą kolejną minutą coraz bardziej gęstniał tłum ludzi.

–  Wątpię – uśmiechnęłam się do Nataly, przypominając sobie paskudne  zdarzenia z balu. – Znacznie większą frajdę sprawiło mu popsucie  wszystkim innym zabawy niż bal jako taki.

– Co masz na myśli? – zapytała nie rozumiejąc.

– Poczekaj, zaraz pewnie o tym usłyszysz – mruknęłam, kiedy przeciskałyśmy się przez tłum.

I  rzeczywiście o niczym innym nie mówiono. Głównym tematem była  katastrofa, która wydarzyła się na balu. Szukano winnego, jednak szkolne  kamery niczego nie zarejestrowały. I nic dziwnego, pomyślałam, skoro to właśnie nimi bawił się Cole.  Dziewczyny wzdrygały się na wspomnienie sypiących się z pinat robali.  Nataly przysłuchiwała się wszystkiemu ze szczerym zdumieniem, ale i  jakąś ponurą, pełną satysfakcji miną. Takiej jej jeszcze nie znałam i  nie byłam pewna czy chcę ją taką poznać.

– Brr, ty też to przeżyłaś? – zapytała wzdrygając się, kiedy poszłyśmy razem do toalety.

Przecząco pokręciłam głową.

–  Tuż przed tym Cole wyciągnął mnie z sali – mruknęłam niechętnie. –  Nie wiem dlaczego mnie stamtąd zabrał. Jestem też cholernie ciekawa o co  w tym wszystkim chodziło.

Nataly wzruszyła ramionami.

– W końcu jesteś dziewczyną jego brata – stwierdziła – a wbrew pozorom, Cole dba o Erica.

Coś  sprawiło, że po tych szczerych słowach poczułam się bardzo  nieprzyjemnie. To jednak wiele wyjaśniało. Boleśnie przypomniałam sobie  słowa chłopaka, które wypowiedział do słuchawki, w pokoju ochrony „mam  tu twoją zgubę, uznałem, że nie chcesz, żeby zmokła". Wtedy nie  zwróciłam na nie uwagi, zbyt poirytowana sytuacją, ale teraz wreszcie  nabrały dla mnie sensu... Jeżeli choć przez chwilę łudziłam się, że Cole mnie lubi, to złudzenia rozwiały się właśnie w powiewach wiosennego  wiatru, wraz z opadającymi z drzew, białymi kwiatami wiśni.

Life in ColorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz