Rankiem przekonałam się, że Cole nie rzuca słów na wiatr. Kiedy wyszłam z kamienicy, okazało się, że czeka pod moim domem, on i jego wiśniowo-czerwona Honda. Skąd on w ogóle wiedział, że wychodzę tak wcześnie?! Kiedy tylko mnie zobaczył, jego usta wykrzywiły się w drwiącym uśmieszku.
– Trzeba było włożyć spodnie – mruknął podając mi kask.
– Nie jadę z tobą – warknęłam na niego, wygładzając ręką swój szkolny mundurek.
– Okej, jak sobie chcesz – odpowiedział zsiadając z motocykla. – Możemy iść na piechotę, albo pojechać autobusem.
Spojrzałam na niego jak na wariata.
– A może zrobimy tak – zaproponowałam – ja pójdę piechotą, sama – dodałam dobitnie – a ty rób co chcesz?
– Nie – odpowiedział uśmiechając się do mnie wrednie. – Odprowadzę cię do szkoły czy tego chcesz, czy nie. Jeżeli pojedziemy motorem, szybciej się mnie pozbędziesz – zasugerował. – Nie martw się – dodał słysząc moje zrezygnowane westchnięcie – wysadzę cię przed szkołą, nikt nas razem nie zobaczy.
Otworzyłam szerzej oczy, zaskoczona jego słowami. Przecież nie o to mi chodziło... W końcu, bez zbędnych słów, wzięłam od niego kask i zajęłam miejsce pasażera Hondy. Z miną zwycięscy usiadł przede mną i odpalił silnik. Zatrzymaliśmy się w bocznej uliczce, tuż koło szkoły. Zsunęłam się z motocykla zdejmując kask. Oddałam go chłopakowi.
– Jutro masz być w spodniach i kurtce – rozkazał – przebierzesz się w szkole – a potem, nie czekając na odpowiedź po prostu odjechał.
Miał rację, w sięgającej kolan, plisowanej spódnicy było mi chłodno i niezbyt przyjemnie, do tego Cole bardzo starannie omijał wszystkie kałuże, żeby przypadkiem nie zachlapać mojego mundurka. To miało sens. Tylko dlaczego w ogóle uparł się, żeby podwozić mnie do szkoły? To już zupełnie go nie miało.
Dopiero teraz zobaczyłam rude warkocze. Biegła ku mnie rozgorączkowana postać. Jej mina wyrażała szok i zdumienie. Dopadła mnie zanim jeszcze porządnie stanęłam na chodniku.
– Opowiadaj! – Nataly krzyknęła niemal histerycznie. – Natychmiast musisz mi o wszystkim opowiedzieć!
– Ale o czym? – zamrugałam zaskoczona, przeklinając w myślach cholernego Cole'a.
– Morgan! Ty wariatko! Każda dziewczyna w szkole marzy o tym, żeby Cole Sprouse przewiózł ją na swoim motorze, a ty jeszcze pytasz o czym?! – wykrzyknęła gorączkowo. – Co? Jak? Dlaczego?
Wzruszyłam ramionami.
– Pomogłam mu, potem on pomógł mnie, a potem uparł się, żeby uprzykrzać mi życie. Koniec historii. Proszę cię, nie mów nikomu, że z nim przyjechałam – spojrzałam błagalnie na przyjaciółkę. – Jakbym nie miała wystarczającej ilości kłopotów, to jeszcze on uparł się, że będzie podwoził mnie do szkoły.
– Podwoził? Codziennie? – westchnęła zszokowana Nataly. – I pomyśleć, że się na ciebie złościłam, kiedy zaprosiłaś go na bal... a teraz wydaje mi się całkiem realne, że gdybyś go zaprosiła, tak na poważnie, to naprawdę by z tobą poszedł.
Przyjaciółka wzięła mnie pod rękę i razem ruszyłyśmy w kierunku szkoły, na której dziedzińcu z każdą kolejną minutą coraz bardziej gęstniał tłum ludzi.
– Wątpię – uśmiechnęłam się do Nataly, przypominając sobie paskudne zdarzenia z balu. – Znacznie większą frajdę sprawiło mu popsucie wszystkim innym zabawy niż bal jako taki.
– Co masz na myśli? – zapytała nie rozumiejąc.
– Poczekaj, zaraz pewnie o tym usłyszysz – mruknęłam, kiedy przeciskałyśmy się przez tłum.
I rzeczywiście o niczym innym nie mówiono. Głównym tematem była katastrofa, która wydarzyła się na balu. Szukano winnego, jednak szkolne kamery niczego nie zarejestrowały. I nic dziwnego, pomyślałam, skoro to właśnie nimi bawił się Cole. Dziewczyny wzdrygały się na wspomnienie sypiących się z pinat robali. Nataly przysłuchiwała się wszystkiemu ze szczerym zdumieniem, ale i jakąś ponurą, pełną satysfakcji miną. Takiej jej jeszcze nie znałam i nie byłam pewna czy chcę ją taką poznać.
– Brr, ty też to przeżyłaś? – zapytała wzdrygając się, kiedy poszłyśmy razem do toalety.
Przecząco pokręciłam głową.
– Tuż przed tym Cole wyciągnął mnie z sali – mruknęłam niechętnie. – Nie wiem dlaczego mnie stamtąd zabrał. Jestem też cholernie ciekawa o co w tym wszystkim chodziło.
Nataly wzruszyła ramionami.
– W końcu jesteś dziewczyną jego brata – stwierdziła – a wbrew pozorom, Cole dba o Erica.
Coś sprawiło, że po tych szczerych słowach poczułam się bardzo nieprzyjemnie. To jednak wiele wyjaśniało. Boleśnie przypomniałam sobie słowa chłopaka, które wypowiedział do słuchawki, w pokoju ochrony „mam tu twoją zgubę, uznałem, że nie chcesz, żeby zmokła". Wtedy nie zwróciłam na nie uwagi, zbyt poirytowana sytuacją, ale teraz wreszcie nabrały dla mnie sensu... Jeżeli choć przez chwilę łudziłam się, że Cole mnie lubi, to złudzenia rozwiały się właśnie w powiewach wiosennego wiatru, wraz z opadającymi z drzew, białymi kwiatami wiśni.
CZYTASZ
Life in Color
Novela Juvenil- Wiele osób o tym mówi, oczywiście za jej plecami - dodał. - Więc to tylko plotki? - zapytałam natarczywie, a w żołądku przewracało mi się, jakbym jechała kolejką górską, a nie dobrze amortyzowanym samochodem. - Może... Czy to takie ważne? - zapyta...