*Rozdział 5* Tworzenie więzi

5 0 0
                                    

Nastepnego dnia obudziłam się, bo ktoś pukał do mojego pokoju.
-Wejdź... -powiedziałam wkurzona, zmęczona i nie tylko. Jak można budzić kogoś o 8 rano w sobotę?
-Dzień dobry śpiochu! -rozentuziowany Tom. Jak on jest taki zawsze, to jak ja to zniosę? Podszedł bliżej do mojego łóżka.-Mogę? -wskazał na skrawek łóżka, przytaknęłam głową.
-Zawsze tak rano wstajesz?
-Przyzwyczaj się, będę cie tak budzić do szkoły.
-A właśnie... Prywatna?
-Nie, chodzimy do publicznej... Myślisz, że jesteśmy inni, bo mamy kase? -nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
-No coś tego typu... -rzuciłam wywracając oczami.
-Typowe. Każdy uważa, że skoro mamy pieniądze, to się nimi szczycimy.
-No tak jakby nie patrzeć.
-Ale ja nie, to nawet nie są moje pieniądze.
-Dobrze, że tak myślisz. A jakaś specjalna okazja do budzenia mnie?
-Zawsze taka jesteś? -Ups chyba lekko spaprałam sprawę.
-Nie... słuchaj nie chciałam być chamska, ale tak jestem nauczona. Trochę mi zajmie zanim będę inna dla ciebie.
-Dla moich rodziców i siostry potrafisz być inna.
-Masz rację... So... sor... -ja nie przepraszam, nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Wybaczam. -chyba zrozumiał, że to dla mnie trudne i uśmiechnął się. -A teraz śniadanie, czy chcesz się przewietrzyć?
-Śniadanie, potem wietrzenie mózgu.
-To się ogarniaj! -poczochrał mnie po głowie i wyszedł.

Wstałam, przeszłam do garderoby i wybrałam czerwony, przyległy crop top, a do tego czarne leginsy. Włosy spięłam w kitka, następnie wyszłam z pokoju. Na korytarzu stała Agnes, cała zapłakana, więc podeszłam do niej i przyklękłam.
-Hej malutka, co się stało?
-No bo... no bo... mój... mó.... -próbowała mówić przez łzy, a ja złapałam ją za rączki.
-No już spokojnie. Wdech i wydech. -zrobiła tak jak mówiłam. -A teraz co się stało?
-Głowa odpadła mojemu misiowi. -no tak w tym wieku to tragedia.
-Chodź pokaż mi pacjenta. -razem weszłyśmy do jej pokoju, na podłodze leżał pluszak. Wzięłam go do rąk. -Spokojnie, do się go naprawić. Zrobię to, ale gdyby mi nie wyjszło to kupię ci nowego. Okej?
-Zgoda... -mówiła smutnym głosem.
-Idziemy na śniadanie? -przytaknęła głową, a ja wzięła ją na ręce. Zeszłam z nią na dół.

Wszyscy siedzieli już przy stole i czekali na nas, nawet Marta, czyli że tu z nimi mieszka.
-Dzień dobry wszystkim. -postawliłam małą na ziemi.
-Cześć dziewczynki, chodźcie, siadajcie.
-Marta z wami mieszka? -zapytałam aby się upewnić.
-Nie... To znaczy od poniedziałku do piątku tak, w weekendy wracam do domu. Wyjątkowo teraz zostaje tutaj.- odpowiedziała mi Marta, spodziewałam się, że Sofia odpowie za nią. Czyli nie traktują jej jak niewolnice.
Potem nie zadawałam więcej pytań, każdy siedział i jadł w spokoju. Po skończeniu posiłku prawie każdy poszedł w swoją stronę. Przy stole zostałam tylko ja i Tom.
-To jak idziemy na spacer, czy pobiegać?- przerwał ciszę.
-Pobiegać, ale Tom... Nie obraź się, wolałabym pójść sama.
-No spoko, tylko nie za długo, rodzice chcą pojechać na piknik, który ma stworzyć zaczątki więzi.- uśmiechnął się.
-Co? -zdziwiłam się.
-Zluzuj kelviny, żartuje. Ale fakt faktem jedziemy i masz się nie spóźnić. Jasne?
-No jo, spoko.

Przeszłam do korytarza, wciągnęłam na nogi moje ledwo dyszące trampki i naciągnęłam na siebie bluzę. Włożyłam słuchawki do uszu, odpaliłam moją ulubioną playlistę z Billie Eilish. Ruszyłam w drogę po okolicy, nigdy nie byłam w tej części miasta. Ładnie tu, tak cicho, spokojnie. Po obu stronach ulicy były chodzniki, po lewo (gdzie właśnie biegłam) cały krajobraz zasłaniały mury, ogrodzenia od domów, a po prawo pare sklepików, łąka, lasek i parki. Biegnąc natrafiłam na moją siłownię, to dobrze, że mam teraz bliżej niż od bidula.

Kiedy biegasz czas leci nieubłagalnie szybko. Godzina na dzisiaj wystarczy, czas na powrót. Zatrzymałam się przed łąką, aby popatrzeć na te piękne widoki. Zauważyłam, że rozwiązał mi się but, więc schyliłam się, żeby go zawiązać. Nagle coś we mnie uderzyło. Okazało się, że nie coś a ktoś we mnie uderzył i poleciał z wielkim hukiem na ziemie, jego notatki leżały wszędzie.
-Hej uważaj jak łazisz! -wstałam i spojrzałam na leżącego.
-Ja mam uważać jak łażę? To raczej ty uważaj gdzie stajesz! -podnióśł się, otrzepał i poprawił okulary. Miał trochę racji bo stanęłam na środku chodznika, ale mógł uważać.
-No i co się tak na mnie lampisz?
-Może byś mi pomogła a nie stała jak głupia?
-A może tak nie? -spojrzałam na niego i się odwróciłam, szłam w swoją stronę.
-Idiotka! -krzyknął za mną.
-Palant! -szłam tyłem i pokazałam mu środkowy palec.

-Wróciłam! -wykrzyknęłam, wchodząc do domu.
-To się szykuj, bo zaraz wychodzimy. -stanęła przede mną Sofia.
-Dobra, tylko wezmę szybki prysznic i się przebiorę.
Pobiegłam po schodach prosto do pokoju,  wzięłam ręczniki i poszłam do łazienki. Przebierałam się w pokoju, kiedy ktoś zapukał.
-Prosze!
-Hej, słuchaj weź strój kąpielowy. -powiedział Tom mierząc mnie od dołu do góry. Stałam w koszulce zakrywając moją bieliznę.
-Muszę? -westchnęłam.
-Tak, jedziemy na piknik nad jezioro, sam nie będę się kąpał.
-No dobra... -wywróciłam oczami, a on wyszedł z pokoju.
Tak na prawdę nie mam żadnego, ale to kompletnie żadnego stroju. Zaczęłam szukać i wybrałam czarną gładką bieliznę,  może nikt się nie skapnie. Poszłam się przebrać znowu, na "strój " ubrałam luźną czerwoną koszulkę i krótkie czarne spodenki.
Na dole czekali na mnie Tom, Agnes i Sofia trzymająca kosz z rzeczami. Lukas najprawdopodobniej czekał już w samochodzie.
-No ruszajcie się dzieciaki, do samochodu. -mówiła Sofia wskazując na drzwi.

Jechaliśmy jakieś dwie godziny. Podróż z nimi nie była taka zła, siedziałam na środku, a po bokach siedział Tom i Agnes. Słuchaliśmy muzyki, dużo się śmialiśmy i Sofia zrobiła nam pare zdjęć. Wysiedliśmy i ruszyliśmy na polane. Cudowne miejsce, rozłożyliśmy koc jakieś pięć metrów od wody. Wraz z Tom'em odrazu wskaczyliśmy do wody. Nurkowaliśmy, pływaliśmy, chlapałam go wodą, a on za karę ściągał mnie na dno. W sumie dobrze się bawiłam.
Po kąpieli usiedliśmy oraz wspólnie zjedliśmy jedzenie przygotowane przez Martę. Dużo rozmawialiśmy, o wszystkim i o nimczym. Wreszcie nadszedł czas na powrót.
Po drodze mała Agnes zasnęła, opierając się o mnie, a ja oparłam się o Tom'a i też zasnęłam.

Changes are good...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz