Dzień czternasty

1.3K 117 108
                                    


Witajcie kochani!
Wesołych już kończących się świąt i 
innych takich!!

Nagle krzywi się i garbi oraz chwyta się mocno za swój brzuch.
Zioło na goły żołądek może i gasiło na kilka godzin głód dając złudne poczucie pełności ale zamiast tego, gdy narkotyk przestał działać czuł się słabo i pusto oraz miewał kilkuminutowe bolesne skurcze, jak gdyby miał kamienie nerkowe lub coś o wiele gorszego.
Te sprawiały, że bladł i czuł jak jak jego kolana miękną z ostrego bólu, a ciało wiotczeje. Zgina się w połowie drogi w pół, a wtedy Matthew patrzy na niego jak na głupka nierozumiejących czemu jego kolega nagle klęka i wyglada jakby zaraz miał zwrócić dzisiejsze śniadanie. Tyle, że ten nie wiedział, że Harry jadł ostatni raz trzy dni temu i to jeszcze kromkę chleba z dżemem którym został przez niego poczęstowany.

– Wszystko dobrze, stary? – chwyta go za ramie by nie upadł ale on i tak kuca i boleśnie zaciska szczękę kołysząc się wprzód i w tył. Zazwyczaj miewał te stany w nocy i wtedy jakoś sobie poradził zwijając się w kołyskę w łóżku. Teraz jednak była ładna słoneczna pogoda i siedzieli na ławeczkach na zewnątrz opalając się lub grając w kosza. Nie wiedział czemu był tak uparty. Sam zadawał sobie cierpienie gardząc jedzeniem ze stołówki więziennej. Ale tak bardzo nie chciał jeść zwierząt, a mieszanki różności wywoływały w nim wstręt i zaciskanie się żołądka. Trzymała w ryzach go nadzieja, że za swoją nierządną pracę wkrótce dostanie coś dobrego i będzie mógł sobie pozwolić na coś co lubi.

– W porządku – mówi po chwili i się unosi gorzko się uśmiechając, a ten klepie go w ramię i siada ciężko na ławce.

– Ile sprzedałeś towaru? – pyta nie wnikając w jego wcześniejsze zachowanie, a on jest nawet wdzięczny, że go to nie obchodzi bo poradzi sobie sam. Nie jest mu potrzebne by ktoś go pouczał. Tym bardziej jakiś skazaniec nawet jeśli teoretycznie spędzają ze sobą w kiciu wiele czasu. To nie jest tego typu przyjaźń.

– Trzydzieści gram. – odpowiada prawdziwie i patrzy jak blondyn którego spotkał pierwszego dnia w więzieniu odbija piłkę o beton, a później biegnie z nią do kosza.
Rzuca nią z bardzo dziwnego kąta i wszyscy klaskają oddając mu podziw. Więźniowie w pomarańczowych kostiumach krzyczący na cały głos i oddający mu chwałę. Nie rozumiał tego. Tylko wrzucił piłkę do kosza. Czysty fuks.

– Jak na początek może być. Utarg dawaj mi zawsze rano. Ja nie mam za bardzo gdzie go przechować. Mój współlokator lubi grzebać a ja nie lubię się dzielić – śmieje się chytrze, a on kiwa głową wciąż obserwując blondyna. Ten znów trafia z równie obłędnego miejsca i kolejny raz zdobywa podziw i uznanie. Tym razem sam jest zaskoczony ponieważ trafienie z piętnastu metrów nie należy do łatwych.

– Wiesz kto to? – słyszy przy uchu i się wzdryga. To wciąż Mat. Czuje ten jego charakterystyczny kiełbasiany oddech. Tego w nim nienawidził. Dilerka daje mu dużo, a ten widocznie wiele pieniędzy lubi przeznaczać na mięso wszelkiej maści powodując, że Harry jeszcze bardziej celebruje to, że jest wegetarianinem. Zawsze pachnie żeberkami, kabanosami lub pasztetem. Nigdy nie przywyknie. – Niall Horan.

– Miałem okazje go poznać – mówi lekko, niemal niewidocznie wyplątując się z przestrzeni którą dzielili. Znów unosi wzrok ku niebu i naciesza się oślepiającym go słońcem.

– Ale na pewno nie dowiedziałeś się od niego, że jest największym krętaczem w Ameryce. Wiesz dlaczego jest taki dobry? Zawsze trafia bo jego prawa fizyki mu pomagają – rechocze i wskazuje na piłkę która znowu ląduje czysto w siatce od kosza. – Widzisz? Proszę państwa o to przed państwem Niall Horan zwykły informatyk który wykradł z banku za pomocą zwykłych kodów kilkanaście milionów. – mówi diabolicznie – A wiesz co jest najśmieszniejsze? Dał się złapać tylko dlatego, bo zamiast się nie wychylać poszedł na policję z jakąś zgwałconą dziewczyną. Debil sam się przyskrzynił– rechocze, a on obserwuje blond włosego skazańca który z szerokim uśmiechem zabawia towarzystwo obleśnych więźniów.

• Fake love' •  larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz