Dzień czterdziesty ^

836 64 69
                                    


     Posiłki dla służby więziennej nie były tak wielce odbiegające od tych dla więźniów, jak spodziewałyby się osoby z zewnątrz. Co prawda zawsze dostali dodatkową porcję i wybór kiełbas lecz to wciąż nie były luksusy. Ich naczelnik szczędził na tego typu bzdurach i wykpiewał oraz doraźnie karał tych którzy ośmielali się skarżyć. Był surowy i mało kto śmiał mu się przeciwstawić. Często działał wbrew regulaminowi i choć mu samemu zdarzało się pomijać niektóre z zasad to to co robił jego przełożony często odbiegało od tego co można by było nazwać humanitarnym. On sam był nieco zestresowany za każdym razem gdy po przepracowanym tygodniu musiał zdać raport o zachowaniu więźniów w swoim rewirze pracy.
Zwłaszcza jeśli to o czym miał poinformować naczelnika miało być negatywne. Skazywał swojako swoich podopiecznych na rzeźnie. Wiedział, że ci którzy się nie popisali i nie znaczyli zbyt wiele w murach więzienia odbędą surową karę mającą przywołać ich do porządku i mającą pokazać, że nie wolno grabić sobie u naczelnika. W praktyce oznaczało to, że więźniowie robili się przez przemoc jeszcze bardziej agresywni. Owszem przez jakiś czas byli porządniejsi i nie rzucali się w oczy. Ale ich psychika wyniszczona przez zamknięcie i znęcanie się nad nimi sprawiała, że częściowo uodparniali się na ból. Nikomu nie życzył kar na które skazywał ich przełożony za nieposłuszeństwo. Bezlitosne bicie prętami, batem do lonżowania na kijku z rzemieniem lub wieszanie za ręce przy suficie i zostawianie tak bez jakichkowiek posiłków na kilka dni. To było bestialskie ale ma wrażenie, że cierpienie innych było dla niektórych strażników wręcz sycące.

   Miał pełny żołądek przez obiad w stołówce lecz wciąż czuł, że czegoś mu brakowało. Przekąsiłby coś co nie jest kaszą zmieloną z warzywami wyglądającą jak rzygi. Lecz z tylu głowy miał wciąż złość przełożonego na Tomlinsona który kolejny raz zignorował jego rozkaz o tym, że ma się położyć na ziemi i ustawić ręce na karku. Jego duma była naruszona i dobrze wiedział jaka kara się dla niego szykuje. Ostrzegał morderce by ten się uspokoił ponieważ kolejna kara będzie gorsza od poprzedniej lecz ten jak zwykle musiał pokazać wszystkim swoją siłę. I teraz za pewne zamiast w więziennym szpitalu jest gdzieś torturowany przez strażników których wyznaczył do tego naczelnik. Sam został od tego odsunięty choć bardzo upierał się by tam być i w jakimś stopniu kontrolować krzywdy które zostaną mu wyrządzone. Lecz niestety nie był w stanie robić tego za każdym razem.
Było mu go szkoda. Wciąż miał sentyment za wydarzenia z przeszłości i tę myśl, że morderca tak na prawdę gdzieś w głębi duszy jest dobrym człowiekiem. Nie popierał zabijania nawet w dobrej wierze lecz wiedział, że nim kieruje jedynie zemsta. Zemsta za to co przed wiele laty temu stało się z jego zamordowanymi siostrami. Wiedział znaczy, że był pewien. Ponieważ nie był w stanie uwierzyć, że mordercą mógłby być brat. Nawet taki. Ale nigdy. Dlatego też póki w to wierzy zawsze będzie po jego stronie.

    Młody Rodriguez mrugnął do niego bezczelnie kiedy się rozstawali idąc każdy we własną stronę i mając za zadanie wyprowadzić innych więźniów do hal łazienkowych na wieczorne mycie. Ten chłopak był niepokorny i zbyt pewny siebie w swoim zachowaniu. Dobrze wiedział, że ten ma go za starego dziada litującego się niepotrzebnie nad więźniami. Rodriguez był prawie agresywny i ciagle rzucał przekleństwami. Naczelnikowi się to podobało lecz on wiedział, że takie zachowanie się, nie może skończyć się dobrze. Chłopak był na stażu od niedawna, na dodatek był nieostrożny i nieodpowiedzialny, a postępował jak doświadczony kat. Przez swoje głupie zachowanie może przepłacić nawet życiem popełniając jakiś błąd. Tyle, że ten nie słuchał udając, że to robi, a później znęcając się nad silniejszymi mając jedynie tę przewagę, że ci są w kajdankach i nie mają broni. Nie wie czy można go jeszcze uratować i sprowadzić na dobrą drogę. Już nie miał nad nim takiej władzy. Ten wraz z każdym tygodniem dostawał co raz więcej swobód i wolności. Nic chyba nie może, skoro słowa i tłumaczenia nie pomagają, a wszyscy inni go wychwalają.

• Fake love' •  larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz