_____________________________– Witam. Nazywam się Elizabeth Webster, przyjechałam do pana by zająć się pańską sprawą. – słyszy twardy głos czarnowłosej prawniczki która zasiada wygodnie na krześle po drugiej stronie grubej szyby. Wygląda jego zdaniem całkiem inteligentnie. Dokładnie tak ją sobie wyobrażał kiedy tylko o niej usłyszał. Ta poprawia elegancko swoją zamszową spódnice i wyjmuje teczkę z papierami zanim na niego spogląda – Słyszałam o pana sprawie, a pana matka Anna Styles wprowadziła mnie dość mocno w szczegóły. Nie musi się pan tym
martwić. Wyciągnę pana z tego. Tylko jest jeden zasadniczy warunek dzięki czemu nasza współpraca z pewnością będzie owocna.On chyba powinien coś na to odpowiedzieć i zdaje sobie sprawę z tego dopiero po kilku długich sekundach. Mruga szybciej swoimi gęstymi rzęsami i kiwa głową na tak, za bardzo nie wiedząc co ma odpowiedzieć. Zawsze był kulturalny i znalezienie właściwych słów nie stanowiło dla niego większego problemu jednak teraz był już zmęczony po całym dniu po za celą oraz bardzo głodny. Mimo, iż bardzo długo czekał na przyjazd tej znanej prawniczki aż z Kolorado to teraz ją przeklinał, iż musiała zjawić się akurat teraz w czasie kolacji. Teraz już mógł zapomnieć o jakimkolwiek posiłku aż do rana. Jego brzuch wydawał nieprzyjemne, wygłodniałe dźwięki, a on nie mógł się skupić. Jego włosy były tłuste i nieprezentatywne. On wzrokiem przechodził z jednego miejsca do drugiego nie wiedząc co z sobą zrobić.
– Chciałby może pan poznać co to za warunek nim pan się zgodzi? – panna Webster unosi wysoko swoją zbyt cienko jak na jego gust wyregulowaną brew i spogląda na niego z niemą niecierpliwością.
– Och tak, owszem. Byłbym wdzięczny – reflektuje się i uśmiecha słabo.
– Musimy być ze sobą szczery. Jeśli dokonałeś tego możesz mi powiedzieć. Nie ma tajemnic. W dalszym ciągu będę próbowała cię stąd wyciągnąć tak by znaleźć coś co i tak temu zaprzeczy – mówi kobieta powoli i dobitnie – Ale jeśli nie, to możesz być pewien, że w ciągu pół roku już cię tu nie będzie, a ten kto cię wrabia zamieni się z tobą miejscem. Rozumiemy się?
– Jestem niewinny – mówi chyba nieco zbyt wrogo ponieważ pani adwokat uśmiecha się uspokajająco i odchyla na swoim siedzeniu.
– Skoro tak twierdzisz Haroldzie. A więc trzymajmy się tej wersji. Tylko pamiętaj, że jak nie będziesz ze mną szczery, mogę już następnym razem nie być w stanie cię z tego wybawić – uśmiecha się z ironią. – A teraz opowiedz mi jak było na prawdę.
Nigdy chyba nie był tak zmęczony jak po tej rozmowie. Zmęczony, że aż wypruty z emocji. Przeciera dłonią swoją zmęczoną twarz i obejmuje rękami bolący brzuch. Przyzwyczaił się już, że jego żołądek był wiecznie pusty jednak dziś nie miał siły nawet chodzić. Najgorsze było to, że mimo iż czuł, że powiedział prawniczce wszystko ma wrażenie, że to nic nie da. Że wszyscy są przeciwko niemu. Że wcale go stąd nie wyciągnie i to co mówiła było jedynie pustymi obietnicami.
Leży na swojej pryczy wzrokiem wodząc po ścianach i suficie. Naciąga też na siebie koc i kurczy nogi by znaleźć wygodniejszą pozycje. Oddałby teraz wszystko by móc się do kogoś przytulić. Do Nicka, mamy a nawet Gemmy. Gdyby mógł nie puściłby juz ich chyba nigdy. Człowiek nie docenia tego, że jest na co dzień jest obdarzany przez tak wiele osób miłością. Przynajmniej on nie doceniał. Chyba zbyt mało korzystał z tej bezgranicznej miłości rodziny. Teraz sama myśl o objęciu ich mocno ramionami sprawiała że czuł tęsknotę. Próbuje sobie wyobrazić, że ich przytula przyciskając do swojego ciała poduszkę ale to zbyt trudne by wydawało się rzeczywistością i dawało ukojenie.Kiedy słyszy huk jego całe ciało drży zalęknione. Nie miał pojęcia która była godzina ponieważ kilka razy zdarzyło mu się przysnąć lecz był pewien, że była już noc. A może to wciąż wieczór? Rozchyla powieki i widzi dwóch strażników którzy wpychają Tomlinsona do środka. Jego oczy już nie chcą się zamknąć i patrzy jak ten upada na ziemie kiedy go popychają i wychodzą zamykając cele. Mężczyzna wcale od razu nie wstaje. Klęczy przez chwile opierając się dłońmi o betonowe płytki z widocznym zbolałym grymasem. On nie wie czemu ale powoli siada na swojej pryczy i już teraz otwarcie obserwuje zmagania z podniesieniem się mężczyzny. Nie widział go trzy dni. Nie było to wcale wiele ale zastanawiał się co tak na prawdę wtedy się z nim działo. Czyżby był w szpitalu? A może odbywał jakaś bolesną karę? To chyba całkiem prawdopodobne skoro Matt się tak cieszył a teraz morderca wyglądał jakby z trudem wstawał. Chce się odezwać ale nie wie co mógłby powiedzieć. I bałby się. Bardzo. Widzi jego wzrok na sobie. To było bardziej spojrzenie sprawdzające czy tam jest ale na tyle zachęcające by on ostrożnie zszedł ze swojej pryczy i powoli szedł ku niemu by pomoc mu z podniesieniem się. Taki był przynajmniej jego zamiar. Nawet nie próbował się czymś okryć i na samej bieliźnie kucnął przy mordercy by ofiarować mu dłoń i mu pomóc. Zobaczył tylko jak ten patrzy się na niego z wrogością i odpycha go. Nie było to na tyle mocne by stracił równowagę i upadł ale poczuł się jak się czerwieni. Stanął spięty w miejscu bojąc się ruszyć. Jak zwykle musiał zrobić głupotę i się upokorzyć. Tomlinson wcale nie chce jego pomocy ani towarzystwa. Jedynie seksu raz na jakiś czas. Jeśli jeszcze mu się nie znudziło. Zimno kłuje jego nagie stopy a on nie wie co ze sobą począć. Jest zawstydzony, że się ośmielił i został odrzucony ale nie rusza się z miejsca. Co w ogole w niego wstąpiło. Co sobie myślał.
Mężczyzna o własnych siłach wstaje i chce się chyba udać na swoje posłanie ale jeszcze zawiesza na nim wzrok. On robi krok w tył nie chcąc go denerwować, a ten jakby się nad czymś zastanawia po czym z zaciśniętą szczęką po niego łapie chwytając za jego łokieć. Harry nie wie co to oznacza i co ma robić ale czuje jak ten go za sobą ciągnie i każe mu usiąść na swoim łóżku. Niezbyt to delikatne ale nie przeczuwa czegoś złego. On posłusznie to robi kładąc swoje dłonie na kolanach i obserwując jak Louis z grymasem na twarzy zaczyna się rozbierać. Nie byłoby to nic szczególnego gdyby nie to, że obraca się do niego plecami by odrzucić koszulkę na podłogę, a Harry dostrzega głębokie szramy na jego plecach. Rozchyla swoje usta na świeże niezagojone rany i prawie kręci mu się w głowie. To wyglądało strasznie. Kto mu to zrobił. I czym. Oraz za co. To musiało bardzo boleć.
CZYTASZ
• Fake love' • larry
FanfictionDo jednej celi z bezwzględnym Louisem Tomlinsonem odsiadującym dożywocie, trafia nijaki Harry Styles, dwudziestodwuletni hipis skazany za gwałt mający cały czas nadzieje, że w ciągu roku do całkowitego umożenia sprawy Nick i jego detektyw go stad wy...