Minęły kolejne dwa miesiące, a ja już naprawdę wariuje. To w sumie daje cztery długie i męczące miesiące w których Camila jest nieprzytomna. Nadal chodzą za mną te dziwne głosy, a właściwie ten konkretny za którym tak bardzo nadal tęsknię. Ten jeden jedyny głos, który chciałabym usłyszeć w realiach, a nie w mojej wariującej głowie, która sobie uraja utęskniony głos z wkurzającymi słowami przyjaciółek. To na pewno nie działa jak w tym filmie gdzie dusza wychodziła z ciała dziewczyny, która była nieprzytomna. Stawiam na to, że może po prostu dostałam już na głowę, ale z jednej strony na pewno uszczęśliwia to DJ i Ally, ponieważ sypiam dłużej i u siebie w domu. Również przeszła mi już trauma co do samochodów. No i tak nadal się boje, ale już nie aż tak. Jakby nie było Camili już nie skrzywdzę, a ja... Cóż, gdyby się coś stało to z całą pewnością należałoby mi się.
- Nadal nic? - pyta Ally podając mi kawę. Kręcę głową z westchnieniem.
- Niestety - mówię - Miło, że Normani i Dinah się zmieniają by z nią siedzieć.
- Nawet bardzo - siada na przeciwko stołu - Normani to się nie dziwię, ale Dinah robi to z wiadomych przyczyn - śmieje się starsza - Tak czy tak lekarze mówią, że to najprawdopodobniejsza pora gdzie może się wybudzić... I módlmy się by tak się stało bo później...
- Bo później są coraz mniejsze szanse. Wiem - wzdycham, a niższa uśmiecha się pokrzepiająco.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze - uśmiecham się lekko.
- Wiem, Alls.
╔ Trzy godziny później ╗
- Jedziemy do dziewczyn? Dinah i Normami skarżą się na kręgosłup - chichocze przyjaciółka, na co potakuje.
- Jasne. Zbierzmy się. Pojedziemy jeszcze po kawę bo ta szpitalna z automatu jest ohydna - żartuje gdy wychodzimy z domu.
Właśnie tak, w końcu umiem się uśmiechnąć i zażartować. Chodź nadal mam ochotę płakać nie chce spowodować tego by przyjaciółki martwiły się bardziej niż to jest naprawdę konieczne. Droga razem z przystankiem na kawę zajmuje nam jakieś dwadzieścia pięć minut. To naprawdę świetny czas dotarcia do celu w godzinach szczytu. Prace wciąż ogarniam z domu, ale i także często się w niej pojawiam. Mimo, że jestem szefową nie oznacza to zwolnienia mnie z obowiązków ponieważ muszę wszystkiego dopilnować. Niektórzy pracownicy jeszcze nie są zbyt kompetentni, ale i tak bardzo ciężko znaleźć kogoś na ich miejsce więc póki co po prostu ich pilnuje czy wykonują zadania, które są im z góry dane.
- Lauren - Ally macha mi ręką przed nosem.
- Huh? - zerkam na nią zdezorientowana.
- Wchodzisz? - kiwam lekko głową, a Allyson popycha drzwi. Wchodzę pewnym krokiem.
- Zamyśliłam się po prostu o pra... - nie kończę zdania gdy widzę siedzącą Camile, a kartonowa podstawka łącznie z kawami wylatuje mi z rąk. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego kiedy do niej podbiegam i łapię za rękę w której nie ma wenflonu siadając na krzesełku po jej lewej stronie. - Camzi? - patrzę na przyjaciółkę, a ta zerka na mnie wielkimi oczami.
- Kto to Camzi? - marszczy brwi w zdziwieniu i spogląda na nasze splecione dłonie.
- Nie pamiętasz? - kręci głową przecząco, a moje serce się rozlatuje. Co ja jej zrobiłam?
- Ale ciebie pamiętam - uśmiecha się delikatnie do mnie. Pamięta mnie? Uśmiech bezwiednie wkrada się na moje usta - Jesteś moją narzeczoną - dodaje. Moje oczy robią się wielkie jak spodki, a ciało sztywnieje.
CZYTASZ
Amnezja / Camren
Fanfiction- Camzi? - patrzę na przyjaciółkę, a ta zerka na mnie wielkimi oczami - Kto to Camzi? - marszczy brwi w zdziwieniu i spogląda na nasze splecione dłonie. - Nie pamiętasz? - kręci głową przecząco, a moje serce się rozlatuje. Co ja jej zrobiłam? - A...