Rano wstaję szybciej niż miałam to w zamiarze, ale to lepiej. Jest dopiero czwarta więc mam godzinę na to by zdołać dobudzić telefonami Norminah i Allyson. Wymykam się z łóżka co wbrew pozorom wcale nie jest takie łatwe, gdyż Camila przygwoździła mnie całym swoim ciężarem. Delikatnie ją odwracam tak by się nie obudziła, oczywiście brunetka kilka razy z powrotem się do mnie mocno wtulała, ale po czwartej próbie w końcu mi się udało. Schodzę na dół do kuchni i robię sobie kawę kilkanaście razy dzwoniąc w między czasie do Allyson.
- Boże dziewczyno czy ty sypiasz kiedyś normalnie? - pyta zaspana. Śmieje się cicho.
- Tak, Ally. Mam do ciebie sprawę - mówię już poważniejszym tonem głosu.
- Skoro dzwonisz już od dwudziestu minut to rzeczywiście - wzdycha - W czym problem?
- Masz dzisiaj wolne, tak? - upewniam się.
- Tak Lauren, a gdy ludzie mają wolne chcą się zazwyczaj wyspać - mamrocze niezadowolona.
- Wybacz. Ja muszę dzisiaj iść do pracy...
- Na Boga! Dziewczyno! Jeśli dzwonisz tylko po to przysięgam, że przysłużę się Bogu żeby osądził Cię jak surowo się da - śmieje się na jej groźbę.
- Ally po prostu boje się zostawić Camile całkiem samą. Mogłabyś przyjechać? - pytam słodkim głosikiem. Słyszę w słuchawce głośne westchnięcie.
- Twój grzech został ci wybaczony. Ogarnę się i przyjadę - zapewnia mnie, a ja oddycham z ulgą.
- Dzięki Alls jesteś wielka.
- Czy to jakaś insynuacja co do mojego wzrostu? - po jej głosie słychać, że się rozbudziła. Chichocze cicho.
- Skądże wielkoludzie. Całuje.
Rozłączam się szybko i idę się ogarnąć. Po wyjściu spod porannego prysznica zerkam na jeszcze smacznie śpiącą i niewinnie wyglądającą Camz. Zadbam by każde kłamstwo obróciło się w coś prawdziwego. Sprawie, że będzie szczęśliwa. Uśmiecham się lekko i schodzę na dół. Nie kłopocze się ze śniadaniem.
Kilka minut później docieram do pracy, oczywiście nie mam zbyt wiele pracy, ale jako szefowa muszę spędzać tutaj czas. Postanawiam, że dam czas Norminah do jedenastej pospać, a sama siadam za biurkiem i włączam na laptopie film romantyczny. Nienawidzę takich, ale tylko dzięki nim nauczę się być dla Camili tą wymarzoną dziewczyną, narzeczoną, a może nawet i żoną...
╔ Oczami Camili ╗
Przeciągam się leniwie, a gdy czuję, że miejsce gdzie jeszcze kilka godzin spała Lauren jest już puste i zimne wzdycham do siebie. Wstaje i zakładam na siebie swój ulubiony satynowy szlafrok i schodzę do kuchni w celu zrobienia sobie swojej ulubionej kawy karmelowej.
- Ally? - pytam zdziwiona gdy widzę pichcącą przyjaciółkę. Mniejsza odwraca się w moją stronę i zerka na mnie.
- Do rannych ptaszków to ty nie należysz - chichocze i kładzie przede mną ogromny talerz z naleśnikami.
- Każdy by chciał wykorzystać wolne - mamroczę i wzruszam ramionami. Dzielnie się czuje oklaskując ich wszystkich na, ale wiem, że tylko tak przekonam się jaka jest prawda. Ally siada obok mnie i sama zaczyna jeść.
- To prawda, ale mi to nie było dane - mamroczę z pełnymi ustami. Uśmiecham się lekko, zapomniałam jak słodko wygląda. Od czasu powrotu ze szpitala nie miałam wiele okazji by spędzić z nią i resztą dziewczyn czasu, ale najważniejsze jest to by spędzać go z Lauren. Jestem ciekawa jak by zachowywała się co do mojej osoby przy dziewczynach. Przyglądam się przyjaciółce cały poranek zerkając na godzinę. Brooke jest wiele bardziej cicha niż zazwyczaj.
CZYTASZ
Amnezja / Camren
Fanfiction- Camzi? - patrzę na przyjaciółkę, a ta zerka na mnie wielkimi oczami - Kto to Camzi? - marszczy brwi w zdziwieniu i spogląda na nasze splecione dłonie. - Nie pamiętasz? - kręci głową przecząco, a moje serce się rozlatuje. Co ja jej zrobiłam? - A...