Część pierwsza

2K 87 62
                                    

Ten rozdział został poddany korekcie. Starałam się nie zmieniać elementów historii tam, gdzie nie było to konieczne. Życzę miłego czytania!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tom

- Tooooom! – usłyszałem donośny głos mojego przyjaciela, wrzeszczącego zza moich drzwi od pokoju, prawdopodobnie tylko po to, aby znowu mnie ściągnąć na wspólne śniadanie. Niby nie mam mu niczego za złe, ale bądźmy szczerzy – nikt nie chciałby być budzony przed dziesiątą, zwłaszcza gdy wcześniej siedziało się do nie wiadomo której w nocy. Chętnie bym sobie pospał jeszcze z parę godzin, przecież i tak nie jestem im potrzebny, prawda? Może jeśli udam, że nie słyszę, to mnie zostawią w spokoju.

Z tą myślą przytulam się do poduszki i staram się znów zasnąć. Nie mija nawet minuta, gdy słyszę ogromny huk spowodowany otwarciem drzwi. Natychmiast otworzyłem oczy i z nutką udawanego zdziwienia spojrzałem na zielonookiego, który jak zwykle był w dobrym humorze.

- Należałoby mi odpowiedzieć, co? – Edd spojrzał na mnie z lekkim wyrzutem, lecz potem uśmiechnął się i spojrzał przez okno – Taki piękny dzień dzisiaj mamy, aż szkoda go zmarnować! Być może wybierzemy się dzisiaj na miasto. Potem ustalimy dokładnie gdzie – zerknął na mnie i zamaszystym ruchem zabrał ze mnie kołdrę – A teraz wstawaj! Śniadanie jest już właściwie gotowe, także mam nadzieję, że zaraz do nasz zejdziesz.

- Jasne.. Daj mi tylko chwilę, zaraz u was będę – mruknąłem. Chłopak skinął głową i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samego. Podniosłem się do siadu i spojrzałem na swoje ręce, by potem zakryć nimi twarz. Westchnąłem cicho do siebie. Kolejny dzień do przetrwania pośród ludzi spoza mojego domu. Wątpię, bym miał jakąkolwiek szansę, żebym znalazł sposób na przekonanie zielonookiego, że to zły pomysł.

Zszedłem z łóżka i podszedłem do szafy z zamiarem ubrania się. Przetrząsając prawie wszystkie zakamarki, znalazłem swoją ulubioną niebieską bluzę i jakieś czarne dżinsy. Już miałem iść do łazienki, znajdującej się tuż obok, gdy nagle poczułem jakiś dziwny odór. Rozejrzałem się w okół, ale nie widząc niczego podejrzanego, postanowiłem sprawdzić to później.

Stanąłem przed zlewem w łazience i spojrzałem na swoje zaspane i blade odbicie. Cienie pod oczami z dnia na dzień robią się coraz bardziej widoczne, a o samych włosach, które stoją w każdym możliwym kierunku świata, to już chyba nie wspomnę. Ignorując ten fakt wziąłem się za mycie twarzy i szorowanie zębów, czując przy tym przyjemny smak mięty. Fryzurą już się tak bardzo nie przejąłem - zaczesałem je jedyne ręką do tyłu i założyłem kaptur na głowę, by je ukryć.

Kiedy już schodziłem po schodach i przystanąłem na progu kuchni, przy stole ujrzałem trzy osoby zajadające powolutku swój posiłek. Tymi osobami byli Edd, który już wcześniej pofatygował się do mojego pokoju, Matt oraz na moje nieszczęście Tord. Edd był miłym, opiekuńczym oraz otwartym chłopakiem o ciemno brązowej barwie włosów oraz ciemnych, zielonkawych oczach. Zawsze pełen energii, która najczęściej udzielała się i innym. Nadopiekuńczość oraz wręcz matczyna miłość były jego drugim imieniem, z którego nigdy nie ma zamiaru rezygnować.

Matt natomiast był piegowatym, rudowłosym chłopakiem, który za często patrzył na swoje odbicie w lustrze. Można by powiedzieć, że jest on podręcznikowym narcystą, biorąc po uwagę fakt, ile spędza na mówieniu o sobie. Co nie znaczy, że nie ma i dobrych cech – podobnie jak Edd potrafi być bardzo nadopiekuńczy, a nawet zdarza się, że udzieli pomocnej dłoni z byle przyczyny.

Za to Tord.. Mówiąc o nim w skrócie – szczerze mnie nienawidzi. Jego karmelowe włosy są ułożone w dwa rogi, a jego twarz jest zazwyczaj wykrzywiona w złośliwym uśmiechu. Szare oczy iskrzą się za każdym razem, kiedy się śmieje z mojego skowyczenia z bólu po kolejnej bójce.

Pamiętniki Cienia //TomTord// [ w trakcie korekty ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz