Część szesnasta

339 20 15
                                    


Tom

Rozejrzałem się wokół, nie wiedząc za bardzo co się dzieje. Pochmurna, deszczowa noc roztaczała się nad szczytami świerków i drzew, tworząc ogromny okrąg wokół wody jeziora. Poza deszczem nie było słychać niczego - żadnych zwierząt, szelestu liści albo chociażby cichego szeptu wiatru. Tak jakby wszystko co tutaj było zatrzymało się na chwilę - jakby umarło. Zamknąłem oczy, wiedząc co mnie czeka. Wiedząc, że zaraz ta kreatura po mnie przyjdzie i wciągnie pod wodę, aż dostanie się ona do moich płuc, domagających się powietrza. Wiedząc, że znów ostatnie co zobaczę, to niknące światło w tafli wody.

Czekałem na niego.

Nasłuchiwałem.

Oczekiwałem chociażby jakiegoś najmniejszego szmeru, który by świadczył, że tu jest. Że po mnie idzie. Minuty dłużyły mi się niemiłosiernie. Zdawało mi się, że mijają godziny. Jeśli znacie uczucie niecierpliwego oczekiwania na coś, to bardzo dobrze wiecie, co w tym momencie czuję.

Kiedy nic jednak nie nadchodziło z lekkim zawahaniem otworzyłem znów oczy, niemal od razu wzdrygając się na widok naszego salonu w Londynie - a raczej na zapach, jaki się wokół roznosił. Metaliczny, zgniły zapach zmieszany z kurzem i piachem. Poza tym moją uwagę przykuła jeszcze jedna rzecz - cisza, która panowała nad jeziorem, była także i tu.

— Halo? — zawołałem do pustych ścian, mając jednak nadzieję, że ktoś mi odpowie — Chłopaki, jesteście tu? Odezwijcie się! - jęknąłem czując narastający we mnie strach. Zacisnąłem ręce w piąstki, czując przebiegający po plecach dreszcz. Coś tu ewidentnie nie było w porządku.

Wyszedłem z salonu i bez żadnego namysłu poszedłem do schodów, wiedząc w jakiś sposób, że na pewno raczej ich nie znajdę na dole. Postawiłem nogę na pierwszym schodku i powoli wspinałem się na górę.

Wiesz dlaczego spośród tysięcy ludzi Miles wybrał akurat ciebie? — usłyszałem głos mojego sobowtóra, jakby zza moich pleców — Miał tylu lepszych ludzi do przetestowania jego 'leku'.. ale jednak i tak wybrał ciebie.

Zignorowałem jego szept, widząc w głowie jak jego twarz wykrzywia się w przerażającym uśmiechu. W końcu po długiej walce ze stopniami doszedłem na górę. Zapach zepsutego mięsa był jeszcze bardziej wyraźniejszy niż na dole. Miałem wrażenie, jakbym znajdował się w opuszczonych sklepie mięs, gdzie na hakach wisiały martwe, wypatroszone świnie. Takie, jakie widuje się miejscami w krwawych horrorach.

Co ciekawe, on wiedział, że nadasz się do jego eksperymentu wręcz idealnie. Wiedział, że jesteś jedynym kandydatem do tego zabiegu. Odkąd cię zobaczył, wiedział nad czym będzie w końcu pracował. A wiesz dlaczego, Thomas?

Chociaż zżerała mnie ciekawość, zacisnąłem usta w cienką linię i zignorowałem go. Na końcu holu, tuż naprzeciw mnie, drzwi do pokoju Edda były lekko uchylone. Nie sprawdzając innych intuicyjnie skierowałem się cicho do nich. Bałem się wykonać jakikolwiek dźwięk. W moim sercu pojawiło się ogromne, niewytłumaczalne przerażenie przed czymś, co jest za tymi drzwiami. Mój rozsądek wrzeszczał "uciekaj!", ale moje nogi i tak posuwały się uciążliwie do przodu. Poczułem się mały w stosunku do kremowych ścian, które kiedyś malowaliśmy wspólnie z chłopakami podczas lata. Śmiech i łzy, kiedy zaczęli mi malować farbą całe włosy, podczas gdy ja próbowałem od nich uciec. Chwycili mnie wszyscy trzej i przyparli do podłogi, unieruchamiając mnie. Wierzgałem nogami i rękami, błagając aby mnie zostawili. Nic podobnego. Pod koniec musiałem godzinami zmywać z siebie kremowy kolor, chociaż zapach pozostał na wiele dni. Lecz niestety nawet to wspomnienie wydawało się teraz tak bardzo odległe w tym momencie. Jakby to, co się dzieje było prawdziwą rzeczywistością, a wspomnienia - zapomnianym snem.

Pamiętniki Cienia //TomTord// [ w trakcie korekty ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz