Część siódma

884 52 33
                                    

Ten rozdział został poddany korekcie. Starałam się nie zmieniać elementów historii tam, gdzie nie było to konieczne. Życzę miłego czytania!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tom 

Opętany ciszą, bezsilny , poczułem jak unoszę się ku górze. Tak jakby coś mnie wypychało od dołu z niemałą siłą na powierzchnię, a gdy tak się stało, ślepo skierowałem swój wzrok na czarne sklepienie nade mną.

Co tym razem się stanie? Czy oni powrócą, by mnie nękać i mówić nieustannie o moich błędach? Czy.. czy ten śmiech powróci? Mam nadzieję, że nie, ale.. jestem dość ciekaw, kim była osoba, która się ze mnie wyśmiewała. Może to ktoś znajomy z przeszłości?

Zmrużyłem mocno swe powieki, próbując sobie przypomnieć wydźwięk tego śmiechu, aby móc go dopasować do jednej ze znanych mi osób, gdy nagle usłyszałem ciche pikanie, dochodzące gdzieś z oddali.

Zdezorientowany otworzyłem oczy i zerknąłem wzrokiem w stronę odgłosu. Tuż niedaleko mnie unosiła się biała kulka światła. Puszysta, jasna, biała kulka światła.

Podniosłem się z ziemi i jak zaczarowany zacząłem iść w jej stronę. Kiedy już miałem złapać źródło światła w ręce, ta umknęła mi i oddaliła się o kilkanaście metrów. Zmarszczyłem lekko brwi i spróbowałem znowu ją chwycić, ale ta pofrunęła jeszcze dalej. I znowu. I znowu. Zupełnie jakbym próbował złapać do małego słoiczka świetlika - tyle, że tym razem nie miałem żadnego.

Zniecierpliwiony zacząłem ganiać za nią wokół. Mknąłem tuż za kulką z wyciągniętymi rękoma, za każdym razem omijając ją o włos. W końcu zdyszany stanąłem w miejscu, podarowując swojemu celowi martwy wzrok. Ponownie zmrużyłem oczy, w końcu je zamykając i westchnąłem głęboko. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale z zamkniętymi oczami zacząłem iść przed siebie. Wkrótce potem poczułem na swojej twarzy coś miękkiego, a pikanie stało się o wiele, wiele głośniejsze.

Złapałem ową rzecz delikatnie w swe dłonie i kiedy miałem pewność, że już nie ucieknie, otworzyłem oczy. Przed sobą, na swoich spowitych od czarnej mazi rękach, miałem owe źródło światła. Zaciekawiony zacząłem badać palcami białą kulkę, do chwili, w której nagle doszczętnie zgasła, a wraz z tym ustało i pikanie. Zbity z tropu zacząłem mocno potrząsać kulką, ale to nie dawało żadnego rezultatu. Popatrzyłem uważnie jeszcze raz na - teraz już niestety szarą - puchatą kulkę. Dostrzegając pojedyncze iskierki w środku, przybliżyłem ją do swojej twarzy, chcąc się jej uważniej przyjrzeć.

Zanim mój mózg zrozumiał, co się zaraz stanie, małe przebłyski zamieniły się w ogromne strumienie światła, przez co oślepiony opuściłem trzymaną przed chwilą, maleńką rzecz. Chcąc dać szansę oczom do przyzwyczajenia się do jasności, odwróciłem się i zacząłem trzeć swoje powieki - niestety na darmo, bowiem blask kulki wypełniał teraz całe otoczenie, nie dając jakichkolwiek szans na przystosowanie się do niego.

Moje ciało przeszył po raz kolejny tępy ból, głowa i powieki zrobiły się jak z ołowiu. Z zaskoczeniem zdałem sobie sprawę, że ponownie leżę na ziemi - choć szczerze nie pamiętam, bym upadł. Czułem również ciężar, skoncentrowany na moim brzuchu, ale to nie było moim największym problemem. Skonsternowany próbowałem otworzyć swoje oczy, walcząc uparcie ze swoimi ( jak na złość ) ciężkimi powiekami. Pikanie wróciło, choć jest znacznie cichsze, niż wcześniej. W swoich dłoniach czułem lekko szorstki materiał, prawdopodobnie wykonany z lnu, a przynajmniej z jego grubszych włókien. Po dłuższej chwili, cudem, udało mi się uchylić odrobinę swe powieki, dostrzegając wokół jaskrawą biel. Gdy mój wzrok się nieco wyostrzył, a moje nieistniejące źrenice przystosowały się do światła, rozejrzałem się wokół.

Pamiętniki Cienia //TomTord// [ w trakcie korekty ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz