Rozdział 47.

321 11 0
                                    

Szybko wróciliśmy do domu. Nie obyło się bez śmiania i wygłupiania się na ulicy. Nawet ludzie idący po przeciwnej stronie patrzyli na nas i co robili? Uśmiechali się do nas. Pewnie sobie myśleli, jak oni muszą się kochać i świetne czuć w swoim towarzystwie. Oj żebyście wiedzieli, że tak właśnie jest. Jak Louis jest blisko mnie, to wiem że dam radę przeżyć każdy kolejny dzień bez problemów, a na mojej twarzy od razu pojawia ogromnych rozmiarów uśmiech. Czasem sama się sobie dziwię, jak to możliwe, że potrafię się uśmiechać od ucha do ucha. Lou zdecydowanie ma na mnie niesamowity wpływ, sprawia że staję się innym człowiekiem. Natomiast gdy go nie ma przy mnie jestem cały czas smutna i przygnębiona, a codzienne czynności takie jak wstanie z łóżka czy zjedzenie śniadania są dla mnie ogromnym problemem, bo czuję że nie ma przy mnie jakiejś cząstki, która ma na imię Louis. Nigdy nie przypuszczałam, że aż tak bardzo się zakocham. Nie to, że nigdy o tym nie myślałam, wiedziałam że kiedyś to nadejdzie, a ja będę najszczęśliwszą osobą na ziemi. Natomiast nie wiedziałam, że to aż tak szybko to nastąpi. Przez osiemnaście lat żyłam w cudownej, kochającej się rodzinie. Czułam, że rodzice mnie kochają i robią wszystko aby mi to udowodnić. Nie chodzi mi w tym momencie o pieniądze, czy rzeczy materialne. Chodzi głównie o to niesamowite uczucie wypełniające moje serce, nazywane przez wszystkich miłością. U mnie w domu nigdy tego nie brakowało, a nawet mogę rzec, że było tego za dużo, ale to chyba dobrze co nie? Lepiej jest żyć w rodzinie, która cię kocha i na każdym kroku to pokazuje i się tego przede wszystkim nie wstydzi. Niż żyć w rodzinie, która nie potrafi tego pokazać i na każdym kroku tylko udaje, jak to jest fajnie i w ogóle. Dla mnie takie zachowanie jest najnormalniej w świecie głupie, ponieważ jeżeli kogoś szczerze kochasz to mu to pokaż, to nic trudnego i nie ma się czego wstydzić. Miłość to wspaniała rzecz, która powinna spotkać każdego człowieka na ziemi, a najlepiej jakby towarzyszyła mu od samych narodzin do późnej starości.

Weszliśmy z Louisem do domu, a zaraz po przekroczeniu progu do naszych nozdrzy wleciał zapach polskich specjałów. Jestem ciekawa czy Louisowi będą one smakowały. Jestem pewna, że jeszcze nigdy w życiu nie jadł tego typu rzeczy, jak rosół, bigos czy schabowe. Weszliśmy w głąb domu i od razu skierowaliśmy się do kuchni. Mama razem z babcią przygotowywały obiad. Mimo, że matka z synową to i tak świetnie się dogadywały. Raz rozmawiały po polsku raz po angielsku. Mama świetnie radzi sobie z językiem polskim i nie sprawia to jej żadnej trudności w porozumiewaniu się nim. Stanęliśmy w kuchni i przyglądaliśmy się ich poczynaniom. Lou stanął za mną i objął mnie ramionami w talii. Kocham jak mnie obejmuje i przytula do siebie. Cmoknął mnie w miejscu pod uchem, a ja momentalnie się uśmiechnęłam. Nie chcieliśmy przeszkadzać naszym kochanym kucharkom, więc cichutko i na paluszkach przeszliśmy do ogrodu. Zastanawiałam się gdzie jest mój tata i co robi. Znając jego albo coś naprawia albo śpi. Jesteśmy strasznie do siebie podobni, ja także uwielbiam spać w każdej wolnej chwili. Wyszliśmy na zewnątrz i nie było dla mnie zdziwieniem, gdy zobaczyłam tatę śpiącego na hamaku znajdującego się pomiędzy drzewami w cieniu ogrodu. Odwróciłam się w stronę Louisa i przyłożyłam sobie palec wskazujący do ust, a drugą ręką wskazałam na miejsce gdzie znajdował się tata. Louis pokiwał głową, że w pełni mnie zrozumiał po czym przyciągnął do siebie i mocno przytulił. Jak mi tego brakowało, jego ramionach, jego uśmiechu, po prostu jego. Cieszę się, że Louis zostaje ze mną przez najbliższy tydzień, chociaż boję się przyszłego poniedziałku i konfrontacji jego z Łukaszem, wiem że nie będzie ciekawie, a nawet może dojść do rękoczynów, czego wolałabym uniknąć. Tak sobie myślę, że to jest najodpowiedniejszy moment, aby powiedzieć Louisowi o poniedziałku. Wiem, że nie zacznie krzyczeć ze względu na śpiącego tatę. Warto spróbować.

- Lou? - zapytałam, gdy usiedliśmy na huśtawce po drugiej stronie ogrodu.

- Hmm. - mruknął i zwrócił się w moją stronę.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz