Rozdział 37.

325 12 0
                                    

I co ja mam teraz zrobić? Iść porozmawiać z nim? Wytłumaczyć mu, że przecież nic się nie stało? Dam mu chwilę czasu. Muszę poszukać babci i dopytać się dlaczego musi jeździć na rehabilitację i nic mi o tym nie powiedziała.

Rozłożyłam wszystkie zakupy na swoich miejscach. Umyłam jeszcze nasze kubki po kawie. Gdy wycierałam je ścierką do kuchni weszła babcia. Uśmiechnęłam się do niej, po czym włożyłam kubki do szafki i odwróciłam się do niej twarzą.

- Babciu dlaczego nie powiedziałaś mi, że musisz jeździć na rehabilitację? - zapytałam prosto z mostu. 

- Nie powiedziałam ci, żeby cię nie martwić.

- No to trudno, bo już wszystko wyszło na jaw. A teraz opowiedz mi wszystko od początku jak to się stało, że potrzebne ci są takie zajęcia.

- Muszę teraz? Idź lepiej porozmawiaj z Louisem. Słyszałam waszą kłótnię.

- Lou może poczekać, lepiej, żeby ochłonął. Dajmy mu chwilę czasu, nie chcę się z nim jeszcze bardziej pokłócić. A ty powiedz mi o co chodzi i co się stało. - nakazałam, nie dam za wygrana muszę wszystko wiedzieć.

- No dobrze, usiądźmy. - powiedziała i wskazała ręką na krzesła stojące obok stołu. Usiadłyśmy, a babcia zaczęła.

- Kilka miesięcy temu miałam poważny wypadek. Spadłam ze schodów i złamałam sobie rękę. Zabrali mnie do szpitala, zrobili prześwietlenie i wsadzili rękę w gips. Po kilku tygodniach zadowolona pojechałam do szpitala, aby mi go zdjęli. Ale to co mi lekarz powiedział lekko mnie załamało. - babcia zrobiła sobie małą przerwę i odetchnęła głęboko, po czym kontynuowała. - Okazało się, że niektóre kości nie zrosły się prawidłowo i mogę mieć niedowład kończyny. - zakryłam dłonią usta, aby nie zacząć płakać. Nie mogłam w to uwierzyć, moja kochana babcia miałaby być niepełnosprawna? Przysunęłam się bliżej niej i złapałam za dłoń. Babcia uśmiechnęła się do mnie smutnie i kontynuowała. - Lekarz zrobił mi prześwietlenie i potwierdził najgorsze. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że ja czułam się świetnie i nic mi nie dolegało. Nawet ręka mnie nie bolała, a powinnam zwijać się z bólu. - no tak przy takim złamaniu człowiek nie wytrzymałby bez środków przeciwbólowych. - Na początku oczywiście trochę mnie pobolewało, ale z czasem przestało. Nawet dostałam mocne środki na ból, ale ich nie brałam. Nie miałam takiej potrzeby.

- I co było dalej? - zapytałam.

- Lekarz, który mnie przyjął tamtego dnia prowadził mój przypadek do końca, chciał dowiedzieć się dlaczego tak się stało i przede wszystkim co było tego powodem.

- I?

- Okazało się, że czasem się tak zdarza i akurat trafiło na mnie. Nie potrafię ci wyjaśnić tego fachowymi słowami, tak jak lekarz.- wyjaśniła babcia i uścisnęła moja dłoń.

- Ale teraz jest już wszystko w porządku prawda? - zapytałam z nadzieją w głosie.

- Tak. Odkąd chodzę na rehabilitacje to tak. - odpowiedziała, kamień spadł mi z serca.

- A ile razy musisz jeździć na tą rehabilitację?

- Dwa. W sobotę i w niedzielę. Tylko wtedy Łukasz ma czas.

- Rozumiem, mogę cię wozić póki tutaj jestem. - zaproponowałam.

- Dziękuję, ale nie trzeba. Łukasz ma niedaleko nas innego klienta i gdy jego odwozi to mnie bierze po drodze. Więc nie ma problemu. - uśmiechnęła się do mnie.

- Lubisz tego całego Łukasza, co nie? - zapytałam.

- Jest miły, uprzejmy i zawsze mi pomoże. - odpowiedziała.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz