Rozdział 99.

218 4 0
                                    

Obudziłam się cała zesztywniała, tak to jest jak się śpi w dwójkę na małym, pojedynczym łóżku.

Louis oplatał moje ciało niczym bluszcz. Głowę miał położoną na mojej klatce piersiowej, jedną rękę przewieszoną przez moją talię, a nogi splątane z moimi. Nie dziwię się czemu czułam się, jak sardynka w puszcze.

Próbowałam jeszcze przez chwilę zamknąć oczy, aby zasnąć choć na moment, ale to nie było takie proste, z przygniatającym mnie Louisem. Postanowiłam więc leżeć nieruchomo, aby chociaż chłopak mógł sobie dłużej pospać, bo mu się to należy po całym tygodniu mordęgi na uczelni i treningach.

Wróciłam myślami do wczorajszego dnia. Nie spodziewałabym się po tacie takiej przemiany. Zawsze uważałam, że lubi Louisa i się z nim dogaduje, ale wczoraj przeszedł samego siebie. Byłam taka zła na niego, taka wkurzona jak nigdy.

Tata zawsze był moim bohaterem, moim autorytetem, więc było to dla mnie zadziwiające że tak się zachował i tak mnie potraktował.

Też nie dziwię mu się, bo chce dla mnie jak najlepiej i chce abym była szczęśliwa. Ale prawda jest taka, że ja jestem bardzo szczęśliwa, gdy obok mnie jest Louis. A życia bez niego sobie nie wyobrażam.

Lou wczoraj wieczorem, gdy oboje leżeliśmy w łóżku powiedział mi, że jego mama od początku była za nami. Nie zdziwiłam się, bo przecież Louis jest jej jedynym synem, a ona chce dla niego jak najlepiej. W sumie moi rodzice też mają mnie, jako jedyną córkę, więc powinni postąpić jak pani Jay. I na początku byli niezadowoleni, ale później zmienili zdanie, za co jestem im dozgonnie wdzięczna i kocham ich nad życie.

- Cześć. - powiedział Louis cmokając mnie w policzek i jednocześnie wyrywając z głębokiej zadumy.

- Dzień dobry. Jak się spało? - zapytałam uśmiechając się szeroko do chłopaka, gdy ten oparł głowę na rozłożonej dłoni, a łokieć położył na poduszce i przyglądał mi się z góry.

- Bardzo dobrze. - odpowiedział i nachylił się nade mną, a jego usta wylądowały na moich. Zamknęłam oczy i jęknęłam w uznaniu, a Lou uśmiechnął się przygryzając moją dolną wargę.

- Hola! - odsunęłam go od siebie, a na jego ustach zagościł ogromny uśmiech od ucha do ucha.

- Hola. - powtórzył moje słowa. Jego oczy błyszczały szczęściem, widziałam małe, jasne iskierki wypełniające jego niebieskie tęczówki, które zabawnie błyszczały.

- Wariat. - odpowiedziałam i próbowałam zepchnąć go z łóżka, ale był za ciężki żebym dała mu radę sama.

- Głupol. - powiedział łapiąc moje dłonie i ustawiając je nad moją głową.

- Ej no to nie fair. - poddałam się, bo i tak nie miałam z nim żadnych szans. W dodatku trzymał moje dłonie, więc nie miałam jak się ruszyć, ani go odepchnąć. Więc spróbowałam wykonać jakiś ruch nogami.

- Ej, ej, ej nawet się nie waż. - powiedział umieszczając oba swoje kolana po obu stronach moich ud.

- Louis, to nie jest śmieszne. Puśćże mnie. - wyjęczałam, ale chłopak pokręcił głową i zniżył swoją głowę całując mnie. Zaczynając od ust, a kończąc na szyi. Jęczałam, a moje ciało całe się skręcało przez jego jakże intymny dotyk.

- Lou. - wyjęczałam jeszcze raz błagalnie.

- Tak? - zapytał podnosząc głowę i patrząc na mnie z bezczelnym uśmieszkiem na tych jego ustach.

- Puść mnie. - poprosiłam wydymając dolną wargę i trzepocząc rzęsami. Chłopak nachylił się i pocałował mnie w usta i jednocześnie puszczając moje nadgarstki.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz