Rozdział 31.

380 14 0
                                    

Obudziłam się nagle, bo jest mi bardzo gorąco. Czułam jak coś ugniata mi klatkę piersiową. Podniosłam głowę i zauważyłam, że tym kimś jest moja przyjaciółka. Leży rozłożona na moim torsie i jakby tego było mało chrapie, tak głośno, że mogłaby głuchego obudzić. Czy ja zawsze jak dzień wcześniej coś wypiję to muszę budzić się w łóżku z kimś i w dodatku ten ktoś musi mnie dusić?

Pamiętam jak rano, po urodzinach Maxa obudziłam się, a obok mnie leżał Louis. Pamiętam też, że było mi strasznie gorąco tamtego ranka, tak jak i dzisiaj. Ale zaraz jak ja znalazłam się w jednym łóżku razem z Dominiką? Przez głowę przelatują mi różne obrazki. Domi i jej wielka torba, nie tylko z ciuchami, moje opowieści o Louisie, a potem rozmowa z nim. Przypomina mi się, że prawie się pokłóciliśmy, ale na szczęście udało nam się tego uniknąć. Ciekawa jestem co on teraz robi. Mówił mi, że jest w domu u rodziców, więc pewnie jeszcze odsypia cały tydzień, bardzo trudny dla naszego związku tydzień. Uśmiecham się sama do siebie, bo przypomniały mi się jego przeprosiny na lotnisku. To było takie słodkie, a zarazem niespodziewane, bo ja na prawdę nie spodziewałam się, że przyjdzie się ze mną pożegnać po tym wszystkim co się wydarzyło między nami. Popatrzyłam w stronę kwiatów stojących na szafce i jeszcze raz uśmiechnęłam się, piękne są. Obok wazonu stał zegarek, wyostrzyłam wzrok i zobaczyłam, że dochodzi godzina 10. U Louisa jest przed 9, pewnie jeszcze śpi, ale co mi tam  wyślę do niego smsa. Przesunęłam rękę Domi na bok, tak ostrożnie aby jej nie obudzić, udało mi się. Teraz wystarczy tylko przesunąć jej nogi z moich ud i będę wolna. Próbuję je podnieść i delikatnie kładę na pościeli, udało się. Staję na łóżku i robię duży krok i już stoję na podłodze. Ale zanim wyślę wiadomość do ukochanego chłopaka muszę otworzyć okno, bo zaraz się chyba uduszę. Otwieram je na oścież, a zimne powietrze otula moją twarz, och jak przyjemnie. Na szczęście głowa mnie nie boli po wczorajszym imprezowaniu z przyjaciółką. Podeszłam do biurka, gdzie leży mój telefon. Wzięłam go do ręki, a następnie odblokowałam. Żadnej wiadomości od rodziców, ani od Louisa. Szybko wystukuję sms do chłopaka.

Lou: Dzień dobry Lou. Pewnie jeszcze śpsz i odsypiasz cały tydzień. Chciałam Ci tylko napisać, że bardzo Cię kocham i tęsknię. Życzę miłego i spokojnego dnia w rodzinnym gronie.

Kliknęłam wyślij. Muszę się umyć, tak zdecydowanie muszę się wykąpać. Na wszelki wypadek wezmę ze sobą telefon, jakby Lou napisał, a nie chcę obudzić Dominiki. Lepiej żeby sobie pospała. Biorę czyste ubrania, kosmetyczkę i telefon. Czyste ręczniki są tam gdzie zawsze, czyli w łazience w małej szafce stojącej obok toalety. Wyjmuję dwa, jeden do włosów, drugi, aby owinąć nim ciało. Są bardzo miękkie, ja nie wiem jak babcia to robi, że są takie miękkie i miłe w dotyku. Kosmetyczkę i telefon kładę obok umywalki i szybko ściągam z siebie pidżamę i wchodzę pod prysznic. Woda jest tak przyjemnie ciepła, że nie chce się wychodzić. Szybko myję włosy, a potem całe ciało. Owijam włosy w tak zwany turban, a drugim ręcznikiem wycieram ciało. Wychodzę z kabiny i ubieram się w czyste ubrania. Szare dresy i granatową bluzkę z jakimś dziwnym napisem. Sprawdzam telefon, zero wiadomości. Pewnie Lou jeszcze śpi, jakby nie spał to by od razu mi odpisał, on nigdy nie rozstaje się z telefonem. A jak coś się stało? Taka myśl przebiega mi przez głowę, miejmy nadzieję, że nie, uspokajam się. Suszę włosy, po czym zaplatam je w warkocza i myję zęby. Zbieram pidżamę i wrzucam ją do kosza na brudne rzeczy, po czym zabieram kosmetyczkę i telefon i udaję się do pokoju. Na szczęście już nie czuć zapachu alkoholu unoszącym się w powietrzu. Czuć świeże powietrze z zewnątrz. Domi jeszcze śpi przytulona do poduszki i coś mamrocze pod nosem. Nie jestem w stanie jej zrozumieć. Telefon wkładam do kieszeni dresów, a kosmetyczkę do szafy. Postanawiam, że zejdę na dół i przygotuję coś na śniadanie. Mam nadzieję, że babcia jeszcze śpi, bo chciałabym jej zrobić niespodziankę i przynieść śniadanie do łóżka. Schodząc na dół czuję przyjemny zapach i już wiem, że babcia nie śpi. Wchodzę do kuchni i to co tam widzę, nieźle mną wstrząsa. Babcia rozmawia nie z kim innym jak z Louisem, moim Louisem. Stoję w progu i nie mogę uwierzyć własnym oczom. Czy ja śnię? Tak to pewnie sen, błagam niech mnie ktoś uszczypnie. Obydwoje są tak zajęci rozmową, że nie zauważyli mnie jak weszłam do kuchni. Dopiero moje lekkie kaszlnięcie odwróciło ich uwagę i spojrzeli  w moją stronę. Louis od razu wstał i z wielkim uśmiechem na twarzy podszedł do mnie. Zaczęłam go dotykać, począwszy od twarzy zjeżdżając dłońmi w dół. Połaskotałam go pod pachami, bo chciałam wiedzieć czy to dzieje się na prawdę czy ja nadal śpię.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz