Rozdział 104.

195 5 0
                                    

Czułam jak ból rozrywa moje serce. Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego mnie zostawił? Dlaczego zachował się jak egoista? Zadawałam sobie te pytania stojąc w drzwiach klatki schodowej i patrząc jak samochód Louisa znika za zakrętem. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Czy wrócić do mieszkania? Czy zostać na dole i zamarznąć na śmierć? Chociaż w tej sytuacji druga opcja byłaby właściwa. Sprzątaczka zapewne znalazłaby mnie martwą, leżącą na podłodze w korytarzu. Po długim namyśle, jednak wróciłam do mieszkania. Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i zaczęłam głośno płakać. Cały ból był we mnie. Nie mogłam sobie z nim poradzić, obezwładnił mnie. Czułam jak jakaś część opuszcza mnie. Na zawsze. Dlaczego? Może da się to jakoś naprawić? Może dojdziemy do porozumienia? Może potrzeba nam czasu? Tak, czas. Potrzeba nam go bardzo dużo. Tylko ile? Tydzień, miesiąc, rok? Boję się, że im dłużej będę zwlekać z rozmową z Louisem on się mną znudzi i znajdzie sobie inną. A co jeśli to będzie Abby? Nie wiem czy moje biedne, smutne i rozerwane na drobne kawałeczki serce to wytrzyma.

Leżąc na łóżku przykryta kołdrą pod samą brodę zastanawiałam się czy jechać w weekend, czyli jutro do rodziców. Dawno nie byłam w domu, więc to chyba najlepszy moment. Porozmawiać z nimi, zapytać co oni o tym wszystkim sądzą, co oni by zrobili na moim miejscu.

Nie wiem jeszcze na ile tam zostanę, bo nie za bardzo chcę opuszczać zajęcia. Ale pani doktor powiedziała mi, że jakbym źle się czuła to zawsze może mi napisać zwolnienie. Tak właśnie zrobię. Wszyscy się ucieszą, przynajmniej oni będą zadowoleni z mojego towarzystwa.

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, a gdy rano się obudziłam, głowa strasznie mnie bolała, to pewnie przez te wczorajsze tragiczne w skutkach wydarzenia, których nawet mojemu wrogowi bym nie życzyła.

Wstałam z ciężką głową i od razu przeszłam do łazienki, po tabletki przeciwbólowe. Już chciałam je łykać, gdy przypomniałam sobie że przecież jestem w ciąży i pastylki mogą zaszkodzić dziecku. Odłożyłam je więc na półkę i przeszłam do kuchni. Kubek, z którego wczoraj Louis pił cały czas stał na stole. Na jego widok w moich czach pojawiły się łzy. Ale po chwili zorientowałam się, że nie warto płakać. Skoro on mnie nie chce to ja nie będę się nad tym rozczulać. Jestem twardą kobietą i dam sobie radę. Sama.

Nastawiłam wodę na kawę, ale zaraz. Przecież ja nie mogę pić kawy, prawda?

Więc nie zostało mi nic innego jak iść pod prysznic i wziąć gorący prysznic.

Piętnaście minut później stałam już na korytarzu i zakładałam na siebie buty i kurtkę. W międzyczasie, gdy robiłam tosty spakowałam się. Postanowiłam, że od razu po zajęciach pojadę do domu. Niema sensu wracać do mieszkania po torbę. Chcę jak najszybciej znaleźć się w domu, w ramionach mamy i opowiedzieć jej o wszystkim. Wczoraj wieczorem, gdy emocje nieco opadły chciałam do niej zadzwonić. Ale przekazanie wiadomości, że zostanie babcią przez telefon nie byłoby dobre, i boję się pomyśleć co mama by zrobiła. Dlatego powiem jej dzisiaj, gdy razem z tatą będą siedzieć w salonie i jak co piątek oglądać stare filmy na dvd.

Sprawdziłam jeszcze torebkę, czy aby na pewno wszystko mam. Dokumenty, pieniądze, klucze od auta i mieszkania.

Zamknęłam za sobą drzwi i sprawdzając chyba z pięć razy czy aby na pewno je zatrzasnęłam przewiesiłam torbę na ramieniu i zeszłam na dół do samochodu. Naciągnęłam czapkę na głowę i ruszyłam w stronę samochodu. Wrzuciłam torbę do bagażnika i wślizgując się na miejsce kierowcy odjechałam w stronę uczelni.

- Cześć Jo. - przywitał się ze mną Harry, gdy czekaliśmy z innymi studentami na profesora.

- Hej Harry. Jak tam ćwiczenia? - zapytałam, gdy chłopak usiadł obok mnie na parapecie.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz