Rozdział 81.

284 6 0
                                    

Dzisiaj jadę z Louisem na rehabilitację. Czuję się już dobrze i myślę, że to najlepsza pora na wyjście z domu. Lou nalegał, abym z nim tam pojechała, bo jak twierdzi lepiej będzie się czuł wiedząc, że jestem blisko.

Tak więc nie miałam innego wyjścia jak wstać i się ubrać.

Wybrałam dżinsy i białą koszulkę z krótkim rękawem. Do tego jeszcze założę czarny sweter, który będzie się bardzo dobrze komponował z takim zestawem.

W łazience umyłam zęby i pomalowałam sobie rzęsy, a na usta nałożyłam błyszczyk. Włosy związałam w niechlujny koczek i mogłam zejść na dół. Wstąpiłam jeszcze do mojego pokoju po torebkę i telefon i zeszłam na dół.

W kuchni zastałam tylko tatę jedzącego śniadanie i czytającego jednocześnie gazetę. Siedział do mnie tyłem, więc po cichu podeszłam do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję. Ten wzdrygnął się, a ja z uśmiechem na ustach odsunęłam się od niego.

- Jo, ale mnie wystraszyłaś. - powiedział i złapał się za serce. Cmoknęłam go tylko w policzek i ruszyłam w stronę dzbanka z kawą.

- Gdzie ty dzisiaj idziesz? - zapytał składając gazetę w kostkę i upijając ostatni łyk kawy z kubka.

- Jadę z Louisem na jego rehabilitację. - wyjaśniłam i usiadłam na kuchennym blacie mieszając łyżeczką w kubku.

- A jak tam mu idzie? Ostatnio mówił, że nawet dobrze. Chyba wszystko powraca do normy, bo może już samochodem jeździć i robić inne rzeczy sprzed wypadku. - powiedział tata wstając i podchodząc do zlewu, umieszczając tam brudny kubek.

- Dobrze, dobrze. Przynajmniej widać, że przynosi mu to radość, bo widać niesamowite postępy. - odpowiedziałam upijając łyk przepysznej kawy.

- To bardzo się cieszę. - dodał tata i cmoknął mnie w czoło. - Zjedz coś. Jesteś strasznie chuda.

- Nie jestem głodna. Potem z Lou pójdziemy do jakiejś knajpki coś zjeść, więc się o mnie nie martw. - poprosiłam, a tata tylko kiwnął głową, że się zgadza.

- A gdzie mama z Maxem? - zapytałam.

- Pojechała do babci. Ja też zaraz jadę, kolega z pracy ma po mnie przyjechać i mnie zabrać do szkoły. Bo mamy jakieś zebranie zanim zacznie się nowy rok szkolny. Wiesz, a ja jestem tam nowy i muszę się ze wszystkim obeznać. - uśmiechnął się do mnie tata, a po chwili usłyszeliśmy dźwięk klaksonu. Pewnie to ten kolega. - Nie zapomnij zamknąć drzwi na klucz. - krzyknął tata z korytarza, a ja usłyszałam zatrzaskujące się drzwi i zostałam sama.

Dokończyłam picie kawy i umyłam naczynia, a gdy wszystko było już czyste i znajdujące się na swoim miejscu zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z domu. Umówiłam się z Louisem na jedenastą, a jest dopiero dziesięć po dziesiątej. Trudno będę wcześniej.

Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz, tak jak tata mi nakazał, po czym sprawdziłam jeszcze kilka razy i ruszyłam w stronę mojego kochanego garbuska. Trzeba będzie go umyć, bo niezły z niego brudas. Nawet na dachu mam błoto. Ciekawe kto tym autem jeździł, że jest takie brudne? Zastanówmy się - ja. Sama do tego doszłam, nikt nie musiał mi wypominać, że jeżdżę brudasem. Ale cóż sama nim jeżdżę to sama go umyję, proste i logiczne.

- Jo! - ktoś za mną krzyknął, gdy otwierałam drzwi. Obróciłam się i dostrzegłam postać Meg stojącą po drugiej stronie ulicy.

- Cześć. - powiedziałam, gdy podbiegła w moją stronę. Miała na sobie sportowe ciuchy. - Biegałaś? - zapytałam i dałam jej całusa w policzek.

- Tak, jakoś trzeba trzymać formę. - wyjaśniła. - No wiesz dla chłopaka. - dodała podekscytowana, a ja widziałam jak oczy się jej zaświeciły, gdy wspomniała o Stanie.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz