Rozdział 98.

200 6 0
                                    

Ich reakcje to było coś jak oglądanie filmu w spowolnionym tempie. Wszyscy na raz otworzyli usta ze zdziwienia i patrzyli na nas jak na jakieś eksponaty muzealne.

- Żartujecie, prawda? - zapytała moja mama, a ja pokiwałam głową na nie.

- Jo dlaczego? Chyba nie jesteś no wiesz... - powiedziała po chwili wskazując dłonią na brzuch.

- Nie, oczywiście, że nie. - odpowiedziałam uspokajając ją.

- To w takim razie dlaczego? - zapytała pani Jay. Niby była spokojna, ale po oczach widziałam że aż się w niej gotuje. Mam tylko nadzieję, że zaraz nie wybuchnie.

- Bo się kochamy, bo chcemy być ze sobą do końca życia, bo...

- Dobra, wystarczy tego. Nabraliście nas. - oświadczył pan Mark z uśmiechem, a ja zaniemówiłam. Myślałam, że nasi rodzice nas w tym poprą i będą się cieszyć naszym szczęściem.

- Tato, powiesz coś? - zwróciłam się do ojca. On zawsze był po mojej stronie, zawsze mnie wspierał, zawsze popierał moje decyzje.

Pokręcił tylko głową, wstał od stołu i po prostu wyszedł.

Popatrzyłam na Louisa, a ten wzruszył tylko ramionami i usiadł na swoim miejscu pociągając mnie za sobą. Wyswobodziłam się z jego uścisku i pobiegłam za ojcem.

Znalazłam go siedzącego na schodach przed domem i palącego papierosa.

- Tato. - szepnęłam w jego stronę i usiadłam obok niego.

- Nie myślałem, że powiedziecie nam dziś coś takiego. - powiedział zaciągając się papierosem i wypuszczając powoli dym.

- Coś takiego, czyli że się zaręczyliśmy? Dlaczego tak mówisz? Myślałam, że będziesz się cieszył razem ze mną. - odpowiedziałam patrząc na jego boczny profil.

- Jesteś młoda Jo, Louis też jest młody. Po co wam to? Całe życie przed wami, nie lepiej poczekać i sprawdzić czy to ten jedyny? - zapytał. Przez cały czas odkąd dołączyłam do niego nie spojrzał na mnie. Patrzył tylko na jeden punkt przed sobą.

- Ale to jest ten jedyny tatku. To Louis jest moim księciem z bajki, to jego najbardziej na świecie kocham, to on daje mi szczęście, to przy nim czuje że żyje. Nie możesz tego zrozumieć, że to Lou jest moim więcej? - zapytałam. Nie powinnam być zła na ojca, ale w tamtym momencie byłam tak bardzo zła na niego, że myślałam że zaraz wybuchnę.

- Rozumiem Jo, że wydaje ci się ze go kochasz, ale..

- Wydaje mi się że go kocham?! - krzyknęłam.

- Jo uspokój się i nie krzycz na mnie, bo jak ja zacznę krzyczeć to naprawdę zrobi się nieprzyjemnie. - powiedział tata w miarę spokojnie, ale znam go na tyle dobrze, aby wiedzieć że w środku cały się gotuje ze złości.

- Nie, nie będę spokojna widząc jak mój tata, mój autorytet, mój bohater tak mnie właśnie traktuje i nie cieszy się z mojego szczęścia oraz uważa, że wydaje mi się że kocham Louisa. To jest śmieszne. - powiedziałam wstając z zimnych schodów.

- Siadaj Jo, porozmawiajmy jak dorośli ludzie. - odpowiedział wyrzucając papierosa i spoglądając na mnie.

- A myślałam, że rozmawiamy jak dorośli. No, ale mi się tylko wydawało. - odpowiedziałam i odwracając się na pięcie ruszyłam w stronę drzwi, ale tata zatrzymał mnie chwytając moje ramie.

- Jo, poczekaj. Wiem, że powinienem cieszyć się razem z tobą, że wreszcie znalazłaś sobie kogoś z kim chcesz spędzić resztę życia, ale żeby od razu brać ślub? Ile wy się znacie? Pół roku? - zapytał.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz