POV EMILY
- Nie musisz tego robisz - przekonywał mnie dalej Harry, abym zmieniła zdanie.
-Muszę. Chcę zapomnieć. Każdy albo mi współczuję z powodu wuja lub mnie nienawidzi za grzechy mojego ojca.-tłumaczyłam mu po raz setny. Jakby był głuchy na to co mówię.
-To nie powód, żeby uciekać. Masz tu dziewczyny. Masz mnie. Masz tu życie...
-... które chce zakończyć i rozpocząć nowe.- przerwałam odwracając się do niego, aby spojrzeć mu w oczy, przerywając pakowanie.
-Co się stało wczoraj? Bo raczej od tak człowiek nie zmienia wszystko w życiu.-dopytywał się chłopak z blizną nie dając za wygraną.
-Nic. Powinnam zakończyć żałobę i pójść ścieżką, którą wuj odpuścił przeze mnie.- skłamałam. Muszę stąd uciec, aby nie cierpieć i myśleć o tym jacy są szczęśliwy Astoria i Draco.
Nie przeżyje tego. Postanowiłam więc, że pójdę do Tajnej Brygady Uderzeniowej. Przynajmniej będę zajmowała się innymi problemami, a nie użalać się nad sobą i moim nieszczęściu jakie mnie spotkało. Ludzie są bardziej gorszej sytuacji niż ja- powtarzam to, ale i tak nie pomaga. Tak jak mówią do osoby, która chce popełnić samobójstwo i szuka pomocy u ludzi, którzy myślą, że jak powiedzą, że wszystko będzie dobrze, to osoba będzie uśmiechnięta i nie zrobi tego. Jeśli ludzie nie przeżyli tego, nie zrozumieją tego problemu. Czy można zobaczyć słońce w mroku?
-Możemy wyjechać. Razem. Nie wstępuj na drogę, która ci nie jest przeznaczona.-Chłopak z blizną usiadł na moim łóżku i wyciągną dłoń, abym mu podała swoją.-Zostawić wszystko w cholerę. Nie martwić się o to co było i będzie. Żyć jak będziemy marzyć. Nie jak nakazali.
Spojrzałam na chłopaka z dołu, obserwując jego dłoń która czekała na moją. Może ja i Draco to nie to? Bycie razem nie było naszym przeznaczeniem? Tylko krótkie zauroczenie? Nie miało nas nic połączyć? Może jego przeznaczeniem jest Astoria? Jego przeznaczenie czekało na niego, aż zobaczy kawałek życia?
-Muszę iść. - odparłam krótko do młodego czarodzieja.
Szybko wybiegłam z mieszkania, nie wiedząc gdzie biegnę. Zbiegłam po schodach starej londyńskiej kamienicy, myśląc gdzie iść. Zanim się obejrzałam, byłam już w parku. Usiadłam na ławce, aby złapać oddech i odpocząć. Muszę wszystko przemyśleć. Nie mogę dłużej zastanawiać się nad tym co mi wypada, lecz co dla mnie jest dobre. Nie mogę cały czas patrzeć na innych. Czas, abym sama decydowała i popatrzała na siebie. Spojrzałam na telefon, który skazywał piętnastą trzydzieści. Czas, abym spierała się do miejsca, gdzie umówiłam się ze Smokiem. Zobaczymy co on mi powie. Nie wierze, aby to było miłe spotkanie. Nie z nim.
***
Stałam w umówionym miejscu, nie wiedząc do końca co się spodziewać. Przecież wszystko wiem. Więc po co chciał się spotkać? Może, że jego uczucia były tak przelotne do mnie, jak lekki wiatr? A może, że nie czuł nic do mnie od początku? Lub bawił się mną, bo byłam dla niego wyzwaniem?
-Cześć-z zamyśleni wyrwał mnie już znany mi głos. Głos, którego nienawidzę, ale też kocham. To dla mnie zbyt trudne.
-Hej-odpowiedziałam ledwo słyszalnie, mając nadzieje, że to spotkanie szybko się skończy.
-Usiądźmy- zaproponował siadając na trawie. Ja za jego przykładem, też to uczyniłam. -Przepraszam cię, że taki sposób się dowiedziałaś.-spojrzał mi w oczy. Teraz zauważyłam, że jego oczy są smutne. Pierwszy raz zauważyłam to. Zawsze twardy bez emocji, teraz wygląda tak bezbronnie.-Jednak, gdy spojrzeć na naszą linie krwi...
-Nie ma żadnej linii krwi-przerwałam nie mogąc dłużej trzymać tego w sobie. Spuściłam głowę, aby nie patrzyć w jego oczy. które zapewne są zdziwioną tą informacją. Więc kontynuowałam, nie słysząc żadnych słów od blondyna.-Wszystko uknuła twoja ciotka z moim ojcem. Miała udawać moją matkę, aby zmusić mnie do pomocy w bitwie. Myślał wtedy mój ojciec, że jeśli zobaczę moją niby matkę, pomogę mu. Nie mógł mi zagrozić. Tylko ja mam dar. Nawet by nie patrzył czy jestem jego dzieckiem, tylko patrzył na mój dar.-zaśmiałam się ironicznie. Naprawdę mój ojciec mógłby wygrać w konkursie na ojca roku.
-Ale moja mama...
-Była w spisku.-przerwałam mu ponownie.- To nie jej wina. Chciała cię chronić. Wiedziała, że nie złamie się pod naciskiem ojca, więc wolała, abyśmy myśleli, że jesteśmy rodziną.-po tych słowach jedna samotna łza spłynęła.
-Nie wiedziałem, że moja rodzina może być tak okrutna.-wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów oraz też zapalniczkę. - Chcesz?-zaproponował młody czarodziej pokazując mi paczkę pełną papierosów. Przyjęłam jednego, nie odżywając się.
Po tym co zaproponował mi Harry, nie myślałam o rzeczach. Wybiegłam jedynie z telefonem. Nie zabrałam nic. Ani klucz ani żadnych potrzebnych rzeczy. Żadne z nasz nie odżywało się do siebie. Jedyny dźwięk jaki wydobywał się z nas, to oddech mieszany z dymem. Obserwowaliśmy naszą szkołę, która jeszcze nie stanęła po ostatecznej bitwie ze złem. Okazałe kiedyś mury postawnego Hogwartu, dziś zniszczone. Kiedyś piękny zamek, dziś ruiny. To niesprawiedliwe, że za głupotę ludzi, muszą płacić piękne zabytki. Zauważyłam, że za każdą wojną, idą w ogień przepiękne budynki czy krajobrazy. W świecie ludzi nie magicznych, zabytki są niszczone czy też popisane sprejem (najczęściej wulgarne słowa lub ulubiony zespół piłkarski). Gdy tak patrzę na zabytki, mam ochotę rozerwać tych ludzi, którzy to robią. Inaczej mogą pokazać na przykład miłość do drużyny niż pisać na naprawdę pięknych budynkach. Ludzie niektórzy też tak czują, aby powtrzymać innych, żeby nie niszczyli tego, lecz nie mogą stać przy każdym budynku wieczność, aby pilnować tego.
-Nie mogę cofnąć czasu, ale...-odezwał się w końcu Smok, przywracając mnie na ziemie. Odwróciłam się do niego, gasząc swojego papierosa w trawię.-... ale dasz mi szansę, abym mógł do naprawisz?
-Nie mogłabym zapomnieć o tym, że ty i Astoria...-przerwałam opuszczając głowę, aby ukryć przed nim mój smutek. Jak mogłabym zapomnieć, że mnie pewnym stopniu zdradził? Moja duma nie pozwala na to. Przez tyle miesięcy nie zapomniałam o nim. Nie spojrzałam na innego, a on... Nie, to zbyt trudne dla mnie. Wolę cierpieć w samotności niż żyć z nim i mieć w świadomości, że to zrobił.- Nie mogę.-po tych słowach stałam z ziemi i ostatni raz spojrzałam na chłopaka, który wyglądał na przypitego. - Żegnaj- zamknęłam oczy i siłą swojej magii, przeniosłam się do mieszkania, które wynajmuje wraz z Harrym. Otworzyłam oczy, po sekundzie przybiegł mój współlokator z zdziwioną miną.
-Wróciłaś- stwierdził tak oczywistą rzecz. Pokiwałam głową nie pewnie twierdząco, na co chłopak lekko się do mnie uśmiechnął.
~~~~
To już schyłek końca. Zostało mi jeszcze napisać zakończenie.
Jak myślicie. Kogo wybierze? Czy w ogóle wybierze?
To ty pewnym stopniu budujesz zakończenie tej historii. Decyduj!