POV EMILY
-O której masz samolot? -zapytała Ashley, która ma mnie podwiez na lotnisko.
Postanowiłam, że muszę wyjechać daleko. Nie mogę zostać w świecie magii. Może zbyt pochopnie podjęłam decyzję o dołączeniu do tajnej policji. W końcu to było przeznaczenie mojego wuja, nie moje. Harry miał rację. Nie będę szczęśliwa robiąc to o czym nie marzę. Może chciałam postąpić tak, aby być poczuć obecność wuja?
-Za dwie godziny. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, spoglądając na zegarek na nadgarsku.
-Więc trzeba już jechać. - stwierdziła wyciągając kluczyki od auta z torebki. Zapewne sprawdzała czy ma na pewno, bo schowała z powrotem.
-Znając Londyn, godzinka w korku. - zaśmiałam się cicho.
Ostatni raz spojrzałam na mój dotychczasowy pokój, który wynajmowałam przez prawie rok. Wyłączyłam włącznik od światła i zamknęłam pokój. Zobaczyłam Harrego, który siedział w kuchni raz z Ronem. Pożegnałam się z chłopakami i wyszłam razem z Ashley. Skierowaliśmy się na dół, aby wyjść z kamienicy. Włożyłam walizkę do bagażnika auta Ashley i wspólnie wsiedliśmy do pojazdu. Zapieliśmy pasa i ruszyliśmy. Dołączyliśmy do pasa ruchu. Obserwowałam krajobraz miasta, wspominając co sprawiło, że jestem tu i teraz.
Wszystko zaczęło się dwa lata temu. Od przyjazdu do Hogwartu. Poznałam prawdę o mnie, o ojcu i matce. Każdego z mojej rodziny straciłam. Ojca, wuja, matkę. Choć matka umarła gdy miałam te dwa latka, to uczucia odżyły na nowo. Poznałam ją z opowiadań jej dawnej przyjaciółki ze szkolnych lat. Dostałam naszyjnik, który należał do niej. Pewnym stopniu czuję, że jest ze mną. Jest przy mnie, choć już jej nie ma. Żałuję, że się dowiedziałam kim jest mój ojciec. Jakim też prawem mój wuj, który wychowywał mnie przez tyle lat, twierdził, że jego brat umarł? Choć gdy ma się takiego brata... lepiej ukryć ten fakt przed światem. Zwłaszcza przez zwolennikami Voltemorta, którzy szukali mnie od piętnastu lat. Już zrozumiałam czemu nigdzie nie mieszkaliśmy dłużej niż pół roku. Ukrywał mnie, aby mnie chronić przed nimi. Martwię się, że to przeze mnie zmarł. Powinnam zauważyć jakim jest w stanie zdrowia. Nie myśleć tylko o sobie i moich jak teraz patrzę, plachych problemach.
***
Pożegnałam się już z Ashley, która zostawiła mnie na parkingu przy wejściu na lotnisko. Zabrałam bagaż i skierowałam się do wejścia. Wyjeżdżam do Europy, a dokładniej do Hiszpanii. Chce odpocząć od tych wydarzeń. Chce odseparowac się od problemów i cierpienia.
Stanęłam w kolejce do odprawy na lot. Wyciągnęłam bilet lotniczy i paszport, aby sprawdzić czy wszystko jest porządku. Spojrzałam i rzeczywiście. Wszystko się skaza. Przede mną stały jeszcze dziewięć osób. Oczy skierowałam na duży zegar, który widział na suficie lotniska. Mam jeszcze pół godziny.Myślę, że polecie o tej co jest ustalone, ponieważ jest mało osób przede mną.
***
-Proszę o bilet i paszport.- poprosił pracownik lotniska, który sprawdzał dokumenty.
Podałam mu wszystko o co poprosił i uśmiechnęłam się lekko. Odwzajemnił uśmiech odbierając rzeczy. Po tym sprawdzał coś w komputerze, zerkając ukradkiem to na paszport, a to na mnie. Nagle poczułam ciepły dotyk na ramieniu. Przestraszył się. Wstrzymałam oddech. Powoli odwróciłam się, aby sprawdzić kto mnie dotknął. Zamarłam z wrażenia. Moje serce zabiło mocniej, a nogi były jak z waty.
-Myślałem, że nie zdążę. -powiedział na jednym wdechu chłopak.
-Co ty tu robisz? - zaskoczona jego widokiem, zapytałam. Liczę, że ma odpowiednią wymówkę na to. Powiedziałam wyraźnie, że nie chce go widzieć. Powinien to zaakceptować i dać mi żyć w spokoju.