Uwaga ważny dla dalszej fabuły rozdział!!! Przeczytaj notatke na dole❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Perspektywa Oktawi
Uśmiechnełam sie lekko widząc jak rodzice stali i przytulali sie do siebie. Nie wiedzieli że ich widze. Doskonale wiedziałam że ostatnio nieźle sie pokłóciliśmy. Uśmiechnełam i od razu poczułam ukłucie w sercu. Zrobiło mi sie troszke słabo. Wstałam z podłogi i ruszyłam w strone mojego pokoju
-Hej Albus- powiedziałam do chłopaka który właśnie szedł w moją strone
-Hej Oktawia. Wszystko w porządku?
-Tak nic mi nie jest. Jak ci sie podobają ferie? W sensie jak ci sie podoba dom i w ogóle?
Chłopak zastanowił sie chwile
-Naprawde nie mogło być lepiej. Wera była troche zła że nie jade z nią na narty ale obiecałem jej że jak wróce to wszystko nadrobimy
-Jesteś kochanym bratem-zauważyłam
Chłopak zaśmiał sie nieśmiało. Położyliśmy sie obok siebie na łóżku i przytuliliśmy sie. Naprawde uwielbiałam spędzać czas z tym chłopakiem ale w ostatnim czasie zauważyłam że chyba robie sie co raz starsza. Już jestem wyższa od niego o ponad głowe. Wiedziałam że po mimo że on jest bardzo dojrzały to i tak niemożliwe jest aby 20 latka spotykała sie z 12 latkiem. Nie wiem co ja sobie kiedyś myślalam. Że jak wyglądam na 11 latke to faktycznie tyle mam?
Musiałam zakończyć ten związek mimo że bardzo ale to bardzo kochałam Albusa. Ten związek nie ma przyszłości.
-Kocham cie-powiedział cicho w moje włosy. Moje serce naprawde topiło sie po jego prze uroczych słowach. Jednak czym jest kocham cie w ustach 12 latka?
-Wiem- przyznałam
-Nigdy cie nie zostawie, jesteś dla mnie ważna
I w tym momęcie jak kolwiek nie starałabym sie opanować moich emocji tak z moich oczu poleciały łzy. Szybko je wytarłam i nagle zrobiło mi sie ciemno przed oczami. Znowu usłyszałam ten straszy lodowaty głos który słyszałam tylko w snach. Już wiedziałam o czym ktoś mi coś powie. To był drugi raz gdy mogłam usłyszeć coś więcej niż tylko fragmęty słów które padały podczas moich snów.A śmierć nigdy nie zginie i zawsze powróci silniejsza niż poprzednio. I tak do końca czasów bo ona niezginie nigdy i to co przeklneła na wieki też niezginie. Dziewczynka pozostanie wieczną, zrodzoną ze śmierci i oddaną w ręce rozpaczy. Strzeżcie sie wrogowie dziedzica albowiem nadchodzi wasz koniec.
Otworzyłam oczy i natychmiast wstałam. Albus patrzył na mnie zaszokowany. Jeju co ja robie.
Miałam łzy w oczach.
-Oktawia...wszystko ok? Naprawde widze że coś jest nie tak.
-Wszystko ok-wymamrotałam i usiadłam do biórka by zapisać to co usłyszałam. Gdy skończyłam pisać położyłam sie z powrotem do łóżka.
-Hej powiec mi co cie gryzie...
-Albus prosze cie. Rozmawianie o tym co mnie gryzie a co nie to ostatnie na co mam ochote
-Spoko-powiedział- chyba będe szedł już do pokoju
-Chyba już powinieneś
-To do wieczora- powiesział i wyszedł. Wieczorem mieliśmy razem pograć w jakieś gry. Była dopiero godzina 14 a ja niemiałam pomysłu co robić. Byłam zdecydowanie wściekła. Wściekła na wszystko. Wyszłam z pokoju i skierowałam sie w strone wyjścia. Musiałam wybrać sie w jakieś gorsze okolice bo powoli nie wytrzymywałam. Poprosiłam mame by pilnowała domu i w razie czego powiadomiła mnie.
Chwile po wyjściu z domu teleportowałam sie do jakiejś ciemnej okolicy by poszukać tam kogoś kogo można by potorturować. Robiłam tak zawsze gdy ktoś lub coś mnie zdenerwowało, tym samym wzbudzałam respekt. Wszyscy mnie już znali i szanowali. Chciałam jak najszybciej podjąć decyzje co mam zrobić z moją przyszłością i na jaką strone chce całkowicie przejść.
Zastanowiłam sie momęt by wybrać kogoś z listy na jednej z tablic. Trafiłam palcem na jakąś szlame z gorszych okolic. Ruszyłam w strone miejsca gdzie dziewczyna prawdopodobnie sie teraz znajdowała. Zobaczyłam pasmo ciemnych włosów dziewczyny ze zdjęcia. Chwyciłam jej ręke i pociągnełam ją w strone wąskiej uliczki. Na jej twarzy malowało sie przerażenie, co oznaczało, że za pewne wie już jaki los ją czeka. Popchnełam ją tak że dziewczyna upadła na ziemie. Wyciągnełam różczke i z uśmiechem wycelowałam w dziewczyne. Z tego co dobrze pamiętam to ona rozpowiadała głupie plotki na mój temat.
-Crucio!- krzyknełam a następnie rozkoszowałam sie jej krzykiem. Dziewczyna zwijała sie z bólu kiedy a ja wzmacniałam zaklęcie. Przerwałam dopiero gdy zauważyłam że dziewczyna powoli umiera. Może musiałam kogoś skrzywdzić ale na zabijanie nie miałam najmniejszej ochoty. Może to źle? Oparłam sie o ściane budynku i patrzyłam jak dziewczyna powoli rusza w kierunku wejścia do jakiegoś budynku.
-Dobra robota- powiedział czyjś głos. Ja na zawołanie obróciłam sie w strone dźwięku ale nikogo nie zauważyłam.
-Kim jesteś?- zapytałam rozglądając sie. Byłam lekko spięta.
-Boisz sie?
-Nie-odpowiedziałam pewnie i natychmiast sie wyluzowałam szukając osoby z którą romawiałam
-Jesteś identyczna jak twoi rodzice, oni zawsze torturowali ludzi by sie odstresować, ale w porównaniu do ciebie oni zazwyczaj zabijali swoje ofiary
-To jakiś problem że ich nie zabijam?
-Nie, ale w ten sposób okazujesz słabość
-Jak sie przeżuce na zabijanie to wszyscy zobaczą tą ,,słabość"
-Nie wątpie, ale czy jesteś pewna tego co potrafisz?
-Mam ci sie tu spowiadać? Kim jesteś i czego chcesz bo już mnie zaczynasz denerwować i z kąd znasz moich rodziców?
-Może nie znam doskonale twojego ojca ale za to twoją matke znam jak nikt inny
-Kim jesteś gadaj!
-Cała Bellatrix. Oh Oktawiu własnej ciotki nie poznajesz?
-Narcyza?-zapytałam lekko niepewnie
-Nie trafiłaś
-Nie mam innej ciotki-powiedziałam a kobieta zaczeła powoli wychodzić z cienia. Miała jasno brązowe może troche siwe włosy i była ubrana w czarną suknie.
-Nazywam sie Andromeda. Niestety jestem pewna że moja siostra nie opowiadała ci o mnie
-Z kąd mam mieć pewność że mnie nie oszukujesz?
-Czy gdybym cie oszukiwała to wiedziałabym gdzie znajduje sie dom rodzinny Blacków?
-Nie sądze
-Więc wiedz że nie kłamie. Nazywam sie Andromeda Tonks, młodsza siostra Bellatrix i starsza siostra Narcyzy.
-Oktawia Riddle-przedstawiłam sie pomimo że miałam pewność że kobieta już to wie- dlaczego nigdy o tobie nie słyszałam?
-Dawno temu wyszłam za mąż za mugola
-Fuuu!-krzyknełam i odsunełam sie od kobiety
-Spokojnie! Wydziedziczono mnie w tedy z rodziny Black a ja tego nie żałowałam. Urodziłam córke o imieniu Nimphadora. Ją akurat możesz znać pod nazwiskiem Lupin.
-Słyszałam to nazwisko
-Z czasem zaczeło brakować mi mojego rodu ale cieszyłam sie że chociaż mam rodzine. Potem kiedy Nimphadora i Remus zgineli nie mogła sobie poradzić. Potem jeszcze zmarł Ted. Mam na świecie tylko Teddiego, rodzine Narcyzy i ciebie. Wróciłam do tego co wyznawałam wcześniej, przynajmniej w połowie.
-Aha-powiedziałam. No bo co innego miałam powiedzieć?- Więc dlaczego nie adoptowałaś mnie gdy byłam w domu dziecka?
-Miałam duże problemy z adopcją Teddiego więc gdy zapytałam czy moge adoptować również ciebie to zdecydowanie mi zabroniono. Starałam sie ale nic nie mogłam zrobić. Chodź do mnie do domu to porozmawiamy, poznasz Teddiego. Jest w twoim wieku.
-Jasne
Teleportowałyśmy sie pod jakiś drewniany domek aby następnie wejść do środka. W kuchni stał dosyć wysoki chłopak o brązowych włosach. Nie mogłam zobaczyć jego oczu bo stał tyłem.
-Cześć babciu-powiedział nawet nie patrząc na kobiete- chcesz herbaty?
-Zrób mi i zrób też Oktawi
Chłopak odwrócił sie i spojrzał w moją strone. Jego kolor oczu natychmiast sie zmienił
-Tedy Lupin-przedstawił sie
-Oktawia Riddle-przyjrzał mi sie uważnie i zaśmiał sie
-I ty masz 20 lat?
-Zaskocze cie: Tak. Wyglądam tak młodo że pomyliłeś mnie z kimś młodszym?
-Zaskocze cie: Nie. Uznałem że po prostu jesteś dzieckiem.
Jego kolor oczu ponownie sie zmienił. Zaśmiał sie a jego wzrok spoczął na mnie. Spojrzałam w jego oczy. Był rozbawiony, zaintrygowany i może troche zaskoczony. Sam fakt że jego kolor oczu przybierał jego obecne emocje był bardzo przydatny w czytaniu z oczu. Weszłam do jego głowy by odczytać jego myśli
Moglibyśmy sie zaprzyjaźnić. Ciekawe jaka ona jest. Wygląda na przyjazną
Zaśmiałam sie głośno
-Wyglądam aż tak przyjaźnie?-zapytałam dalej śmiejąc sie. Otworzył usta zaskoczony. Na całe szczęście dalej był rozbawiony.
-Coś tak przeczówałem. Potrafisz to robić z zamkniętymi oczami?
Uśmiechnełam sie i zamknełam oczy.
Jest zabawna ciekawe czy potrafi wejść w moje myśli bez otwierania oczu. Jeśli już tu jesteś to wypad wiem że umiesz
-I co? Dalej myślisz że czegoś nie potrafie?
-Jesteś głupia
-Spadaj! Bo jak będe chciała to dowiem sie więcej
-A potrafisz?-wziełam kubek z herbatą i rozsiadłam sie w fotelu. Ciotka gdzieś poszła więc zostaliśmy sami z Teddym
-Nie wierzysz że potrafie?
-Nie- zaśmialiśmy sie
-No to lepiej sie przygotuj bo może troche zaboleć
Weszłam w jego głębsze wspomnienia i jak na zawołanie pojawiły mi sie obrazy z jego życia. Widziałam różne sceny z jego dzieciństwa. Jak ubierał choinke z babcią. Jak tiara przydzieliła go do domu. Jak poznał przyjaciół. Jak ukończył hogwart. Jak stał nad grobem rodziców w rocznice ich śmierci. Wyszłam z jego głowy w obawie że zobacze coś jeszcze co sprawi że może mu sie zrobić przykro. Przyglądałam sie chłopakowi który wyglądał na lekko zaskoczonego i spanikowanego.
-Przepraszam nic ci nie jest?
-Nie wszystko w porzątku-powiedział
-Nie powinnam widzieć tego ostatniego wspomnienia
-Spokojnie nic sie nie stało właściwie to nawet przypomniałaś mi wiele moich radosnych wspomnień
-To chyba dobrze. Jeszcze raz przepraszam
-No szczerze mówiąc nigdy bym nie podejrzewał że córka Voldemorta będzie mnie przepraszać
Zaśmiałam sie z tego co powiedział
-Czuj sie wyróżniony
-Myślisz że ja też potrafie czytać w myślach?
-Chyba tak ale musisz to zrobić w najmniej oczekiwanym momęcie
-Aha
Potem Teddy włączył jakś mugolski film a ja zasnełam.
Nie obudziło mnie nic przyjemnego wręcz przeciwnie. Ktoś przeglądał moje wspomnienia. Na moje nieszczeście ja też musiałam je zobaczyć. Starałam sie jak najszybciej wyrzucić tego kogoś z głowy, ale byłam tak bardzo skołowana że niepotrafiłam tego zrobić.
Przez moją głowe przechodziły wspomnienia jak byłam w domu dziecka. Jak rozmawiałam z tatą. Jak całowałam sie z Albusem. Jak kłóciłam sie z rodzicami. Jak trafiłam do Slyterinu. Jak byłam w komnacie tajemnic. Jak byłam dręczona w domu dziecka. I w tym momęcie doszedł do wspomnienia którego nikt nigdy nie powinien zobaczyć. Zobaczył kartke z zapisaną przepowiednią którą od dłuższego czasu staram sie poskładac w całość. Spanikowałam i skupiając sie z całej siły wyrzuciłam go z głowy. Gdy tylko wróciłam do normalność odsunełam sie od chłopaka. Płakałam. Stanełam przy drzwiach. Nikt nigdy nie zobaczył mnie tak dokładnie jak on teraz. Bałam sie. Po raz pierwszy od długiego czasu bałam sie. Byłam totalnie popłakana.
-Ja przepraszam Oktawia nie chciałem cie skrzywdzić
Posłałam mu mordercze spojrzenie
-Gdybyś nie należał do mojej rodziny to już byś lerzał martwy
W moich ustach to naprawde było okazanie łaski. Widziałam że sie mnie boi ale ja bałam sie bardziej. Bałam sie tego co zobaczył. Bałam sie siebie. Szybko przeniosłam sie do Riddle Manor i uciekłam do pokoju. Jak na moje nieszczęście po drodze zobaczyła mnie Angelina.
-Znowu to zrobiłaś!?-zawołała gdy byłam już na schodach. Zatrzymałam sie przerażona. Co ona wie?
-Nie wiem o czym mówisz
-O tym że torturowałaś dzisiaj moją koleżanke
-Nie wiem o czym mówisz
-Przyznaj sie wreszcie co robisz kiedy wychodzisz! Już od dawana widze jak wychodzisz wściekła a wracasz szczęśliwsza po za tym co raz głośniej jest o tobie i twoich ,,ofiarach". Zabijasz ludzi dla zabawy?!
-Jak chcesz to możesz za raz dołączyć do tych moich ofiar!
Na końcu korytarza zobaczyłam moją mame która z uśmiechem wpatrywała sie w tą sytuacje, za raz obok stał tata. Nie wiem czy normalnie też bym tak zareagowała ale obecnie byłam pod ogromnymi emocjami spowodowanymi Teddym. Chyba nie obserwowali nas tylko moi rodzice.
-Może w tedy wszyscy będą mieli pewność jakim potworem jesteś!
Wyciągnełam różczke
-Masz tak wiele tajemnic a tak naprawde masz na celu zwabienie nas do siebie i zabicie!
-W takim razie musi mi iść świetnie skoro sie mi teraz tak wystawiasz!
-Słyszałam że szykują już dla ciebie miejsce w azkabanie! Myśle że wszyscy sie ucieszą gdy zobaczą cie smutną i osamotnioną
-No to chyba wszyscy są już wystarczająco szczęśliwi
-Powiem ci coś bardzo powoli byś dała rade to przetworzyć. Ciesze sie że jestem w rodzinie osób które zabiły twoich rodziców, a i jeszcze coś ucieszyłabym sie gdybyś umarła.
W mojej głowie nie było złości. Nie było smutku i nie było żalu. W mojej głowie była pustka. Pustka mieszana z nienawiścią.
-Crucio-szepnełam i po raz pierwszy w życiu zobaczyłam tak potężne zaklecie. Pierwszy raz zaklęcie Cruciatus rzucane przeze mnie było tak silne. Spojrzałam na kartke która lerzała obok niej. Była na niej spisana przepowiednia którą zapisywałam w moim notatniku. Dziewczyna zwijała sie z bólu. Ona zakradła sie do mojego pokoju i przepisała przepowiednie. Gdy prawie umierała puściłam zaklęcie i ruszyłam z powrotem w strone schodów ale w tym momęcie przez moją głowe przeszła myśl. Odwróciłam sie w strone rudowłosej która z podłym uśmiechem przglądała mi sie. Podniosłam różczke i powiedziałam dwa słowa których od zawsze sie bałam
-Avada Kedavra
W oczach mojej mamy było zadziwienie, podziw, strach i radość. Tata tylko sie cieszył. Usłyszałam przeraźliwy krzyk Sary która rzuciła sie w strone martwej Angeliny.
-Oktawia?-zapytał przerażony Albus
Patrzyłam bardzo powoli na tą chorą sytuacje. Wypowiedziałam ciche obliviate i spojrzałam na osoby stojące na korytarzu. Sara dalej płakała a wszyscy zebrali sie do okoła Angeliny. Albus dalej przyglądał sie wszystkiemu przerażony. Nie wycofałam mu pamięci. Nie potrafiłam. Już raz to zrobiłam i nie potrafiłam zrobić tego ponownie. Przeteleporowałam wszystkich oprócz Albusa. Chłopak patrzył na mnie swoimi wielkimi oczami. Chyba sie martwił ale byłam tak roztrzęsiona że nie byłam w stanie tego ocenić.
-Ja...-zaczełam i natychmiast przerwałam
-Powinnaś mi wycofać pamięć
-Nie potrafie
-Prosze...nie chce tego pamiętać
-Przykro mi
-Co mam powiedzieć?
-Chyba ja powinnam mówić-wpatrywałam sie w chłopaka a on skinął głową- przepraszam...ja nigdy nie powinnam tego zrobić. Ale niewiem jestem tak zraniona że ja niepotrafie myśleć....ale jest coś co powinnam zrobić już dawno temu
-Hej nie płacz jakoś sobie poradzimy
-Nie Albus. Czy ty tego nie widzisz? Przed chwilą zabiłam człowieka! Nie mów mi że sie ułoży bo sie nie ułoży. Przykro mi ale nie moge cie narażać, przed chwilą chyba podjełam decyzje co do mojej ,,strony". Przykro mi ale ja już taka jestem nie potrafie cie skrzywdzić ale musimy to zakonczyć w tej chwili. Ten cały związek.
To koniec Albus.
Chłopak patrzył na mnie. Czekałam aż coś powie. Cokolwiek.
-Nie wszystkie złe decyzje jakie podejmujemy są naszymi wyborami
-Masz racje ale w tym wypadku ja jestem zła. Żegnaj Albus. Kocham cie.
Klasnełam w dłonie tym samym teleportując Albusa do jego domu. Spojrzałam na moją mame która głaskała mnie po głowie. Płakałam. Tata tylko patrzył na mnie z uśmiechem. Jego też miałam ochote zabić. Byłam potworem. Bez dusznym potworem.
Ale widocznie zabijanie mam we krwi a wybory które podejmuje są poprostu częścią mnie. Ale w tym wypadku nie mam wyboru. Trzeba przygotować atak na Azkaban...I tak oto kończymi ten rozdział. Przeraszam wiem że powinnam być bardziej systematyczna. Jak wam sie podoba rozdział? Zaskoczeni? Bo ja bardzo xd. Dziękuje wam za waszą aktywność i komentarze. Kochammm was i motywujecie mnie do dalszego działania.
Wasza Teksia❤❤❤Co chcielibyście w kolejnych rozdziałach?
CZYTASZ
Córka Voldemorta
FanfictionTrafiła do Hogwartu gdy miała 10 lat. Opanowała zaklęcia z przerażającą szybkością. Jedyny taki przypadek. Jedyne takie dziecko. Córka największego czarnoksiężnika wszechczasów, Lorda Voldemorta i jego najwierniejszego, najbardziej utalentowanego i...