Opowiadanie - Newt cz.1

3K 75 0
                                    

Prowadzona białym korytarzem, staram się w głowię wymyślić jakiś plan ucieczki. Czterech strażników ubranych w szare mundury w swoich dłoniach trzyma broń, będąc w gotowości by ją na mnie użyć.  

Czip, który w tych czasach ma zaaplikowany każdy człowiek na planecie powoduje zanik własnego rozumu i wtedy stajemy się bezmyślnymi maszynami do wykonywania rozkazów. Właśnie idę na proces wszczepiania czipa. Całę dwa lata ja i moja grupa - grupa C - byliśmy przygotowywani do tego procesu. Nikt nie był niczego świadomy - jedynie ja i mój przyjaciel. Oboje od miesięcy planowaliśmy, co zrobimy gdy nadejdzie nasz czas. Ten czas.

Czekałam jedynie na znak, który powie mi, że mam wkraczać do akcji.

Przeszliśmy przez oszklone drzwi, prowadzące do drugiego skrzydła budynku. W nim, mieściły się tylko i jedynie laboratoria. Byłam coraz bliżej miejsca docelowego, jakim był pokój o numerze 23 - ten, w którym czekał mnie proces aplikacji czipa.

Mój stres zaczął się powiększać, nogi coraz mocniej drżały, a głowa rozbolała mnie na dobre.

Modliłam się jedynie, by Newt dał radę.

Mijałam właśnie pomieszczenie o numerze 20, z którego dobiegały okropne krzyki bólu. Swoje spojrzenie skierowałam na jednego z ochraniarzy, który uporczywie patrzył przed siebie.

W końcu stanęliśmy przed tymi przeklętymi drzwiami, z wypisaną na nich, czarną farbą, liczbą 23. Drugi z ochroniarzy wyjął ze swojej kieszeni kartę magnetyczną, którą przysunął do skanera. Zaraz po usłyszeniu typowego piknięcia, nad wejściem zapaliła się zielona lampka, mówiąca o tym że można wejść do środka. Ja stałam, nie ruszając się z miejsca, więc ochroniarze zaczęli mnie pchać w stronę drzwi siłą. Zdawało się że mój opór był bezowocny, gdy jeden z nich popchnął mnie na tyle mocno, że stanęłam dokładnie w progu, prawie przy tym upadając. Mężczyźni ponownie ruszyli w moją stronę, gdy światła zmieniły swą barwę na czerwoną, a z głośników przymocowanych do sufitu rozbrzmiał odgłos alarmu.

Udało mu się.

Biegiem wyminęłam zdezorientowanych pracowników organizacji, zmierzając w umówione wcześniej z Newtem miejsce naszego spotkania. Usłyszałam jak mężczyźni ładują broń, a zaraz obok mnie wylądowała kulka, która po zetknięciu z ziemią rozprysła się w gaz usypiający. Rozpoczął się pościg. Mijałam coraz to kolejne korytarze, blokując przejście goniącym mnie ochroniarzom jak tylko mogłam. Przesuwałam wózki, które ustawione były pod ścianą, rzucałam w ich stronę tym, co tylko dałam radę złapać w ręce.

W końcu wbiegłam do ciemnego korytarza. Umówiliśmy się, że tam się spotykamy. Tylko, że ja nic nie widzę. Nadal słyszałam głośny alarm i kroki strażników. Biegłam co sił w nogach.

Nagle na kogoś wpadłam, a on zaciągnął mnie do jakiegoś ciemnego pomieszczenia.

-Newt? - zapytałam zdyszana.

-Cśś - zatkał mi usta, dłonią. Słyszałam kilkunastu strażników przebiegających obok nas. Zacisnęłam mocno powieki i błagałam żeby nas nie znaleźli.

Po chwili wszystko ucichło. Alarm, kroki, a ja nie miałam już przed oczami czerwonych świateł. Zapanowała ciemność.

-Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nas znaleźli - szepnęłam i wzięłam od chłopaka latarkę.

-Wszczepili by nam czipy i było by po sprawie - zaświeciłam na jego twarz latarką i zauważyłam wielki uśmiech.

-Aleś ty zabawny, naprawdę - mruknęłam cicho i zaczęłam wspinać się po drabinie.

-Niezłe widoki - skomentował z dołu, a ja przewróciłam oczami.

-Cicho bądź i wchodź. Jesteś pewny, że tam są kanały wentylacyjne? - zapytałam niepewnie.

-Wszystko dokładnie sprawdziłem, nie kłopocz się tym - powiedział - Popchnij ten właz.

Zrobiłam jak powiedział. Ukazały mi się szerokie szyby wentylacyjne, bardzo dobrze oświetlone.

-Chyba pierwszy raz w życiu miałeś rację - pokiwałam głową z uznaniem.

-Ja zawsze mam rację - usiadł obok mnie i zamknął właz.

-Akurat - prychnęłam. Wyjął z torby kartkę papieru i pokazał mi ją - Jesteśmy tutaj. Musimy iść w prawo, później w lewo, długim korytarzem. Później u góry ukarze się krata, którą trzeba będzie wywarzyć. Znajdziemy się wtedy na dachu. Najgorzej będzie wyjść z terenu laboratorium. Wszędzie są kamery i chodzi straż. Ale damy radę, kto jak nie my?

-Jestem z Ciebie dumna - zaczęłam iść na czworaka w prawą stronę. Chłopak szedł zaraz za mną.

Nagle usłyszałam głosy. Spięłam się. Spojrzałam w swoje lewo. Była tam krata, a za nią kobieta i trzech strażników.

-Jak mogliście dać im tak po prostu uciec?! Idioci! Macie ich natychmiast znaleźć! Wiecie, ale mogą narobić nam problemów?! Jeśli znajdą centrum dowodzenia i odetną zasilanie lub gorzej, zniszczą, mój idealny świat legnie w gruzach! Jeśli ci ludzie przestaną być mi posłuszni, jak naprowadzę ich na dobrą drogę?! Znaleźć ich, już! - ruda kobieta pokazała na białe drzwi.

-Tak jest! - odpowiedzieli chórem i zasalutowali.

-Psychiczna - skomentował Newt.

**

Newt miał rację. Najgorzej było wyjść z terenu labolatorium. Lecz gdy nam się to udało, poszło już jak z płatka. Chwilę nam zajęło dostanie się na obrzeże miasta. Ciągle napotykaliśmy ludzi, a właściwie teraz już roboty. W całym mieście roiło się od straży i robotów kontrolujących. Ja nawet nie wiem po co, skoro oni i tak nie złamią prawa, bo ona nimi kieruje.

Później znaleźliśmy stary budynek i osiedliliśmy się na ostatnim piętrze. Była dziura w dachu, ale nie przeszkadzała nam ona. Mieliśmy namiot i prowiant.

-Newt - powiedziałam do chłopaka, leżącego obok mnie na kocu - Myślisz, że uda nam się uratować tych ludzi

-Nie wiem. Jeśli się postaramy, to na pewno - uśmiechnął się.

-Czuję się tak trochę samotnie. Wiem, że otaczają mnie bezmyślne roboty.. Tutaj już nie ma ludzi, Newt. Zostaliśmy tylko my - westchnęłam, ale nagle usłyszałam szelest - słyszałeś to?

-Tak - szepnął i sięgnął po broń.

Zauważyłam w koncie, jakies zamaskowane postacie. Przełknęłam głośno ślinę i sięgnęłam po scyzoryk.

Oni zaczęli do nas podchodzić, więc stanęliśmy gotowi do walki.

Obserwowaliśmy ich uważnie. Zauważyłam, że zbliżają się do nas..

Heeej!
Otóż tak, wracamy pełną parą na wattpada. Dodajemy wam bardzo, ale to bardzo zaległe opowiadanie. To miał być specjal na.. Już nawet nie pamiętamy na ile wyświetleń. Postanowiłyśmy, że będziemy wrzucać co 100 gwiazdek. Tak, wiemy, że to dużo, ale my musimy mieć czas na napisanie tego.
Buziaki :*
P.S opowiadanie jest z Newtem, ponieważ wygrał on kiedyś w ankiecie

Więzień Labiryntu ~ PreferencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz