Parę dni później
Od tych kilku dni nie widzialem się z Leo, w ogóle się z nikim nie widziałem. Kiedy wyszedlem ze szpitala i wrocilem do domu nie wychodzilem nigdzie. Nie mam po prostu po co. Za bardzo martwie sie o niego. Lekarze nie dają mi żadnego znaku o poprawie, czyli pewnie ciągle myśli że jest mną. Czemu tobie się to stało?
Bo to byla twoja wina.
Tak ciągle słyszę te głosy, nawet częściej. W zasadzie może to dziwne, ale teraz to mój jedyny przyjaciel. Często sobie rozmawiamy, bo co innego mam robić? Nazwalem go Robert, wiem zajebiście.
Taki już jesteś. Sarkazm.
Wiem. W zasadzie nasze rozmowy polegają na tym, że on mówi jako jestem beznadziejny, a ja potwierdzam, bo to prawda. Nie nadaje sie do niczego. Nawet nie potrafie przeciąć żyły. Wiem bo próbowalem, ale nic z tego nie wyszło. Chcialk już umrzeć by mieć spokuj z tym cholerstwem, ale za bardzo mi zależy na Leo. Kiedy tylko podejmuje się tego widzę jego twarz jak się śmieje i od razu miekne. Nie mogę po prostu.
Kiedy tak wiedziałem w ciemnym salonie na fotelu uslyszalem swój telefon. W pierwszej chwili nie chciało mi się po niego wstawać, ale mógł to być lekarz z informacja o Leo, podnioslem się z predkoscia światła i podbieglem po dzwoniace urządzenie.
"Lekarz"
Wcisnalem zielona słuchawkę i odezwalem się.
-Halo?
-Dzień dobry Pan Lenehan?
- Tak, stalo sie coś?
- Chcielibysmu, żeby podjechał Pan podpisać papiery.
- Dobrze, postaram się być najszybciej jak to możliwe. - powoedzialem juz z o wiele mniejszym entuzjazmem - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Zacząłem się szykować, wziąłem prysznic przebralem się i zamowilem taksówkę. Nie miałem siły bo prowadzić samochód. Około 40 minut później byłem przed wielkim budynkiem. Wszedlem do środka i pokierowalem sie do gabinetu lekarskiego. Zapukalem ale nie uslyszalem odpowiedzi, wiec speobowalem jeszcze raz, ale nic z tego. Poszedłem w stronę jakiś sal by go odszukać. Uchyliłem drzwi do jednej, ale tam go nie było, następną znowu nic. I tak w kolejnych trzech salach, uchylilem drzwi do kolejnej sali i wzrok osobnika lerzacego tam od razu skierował się na mnie.
- Leo. Przyszedleś.
- Le- Charlie?
- A kto inny? Nie poznajesz mnie?
- Nie, nie ,nie. Oczywiście, że poznaje. Jak sie masz?
- Dobrze, ale czemu nie przychodzilieś? Już zaczynalem myśleć, że nie chcesz mnie znać skoro jestem gejem.
- Nie to nie tak. Mi to wcale nie przeszkadza. Lekarze nie pozwalali, mówili, że musisz odpocząć i nie można ci przeszkadzać.
- Ale dobrze, że już jesteś. Tesknilem.
- Ja też.
W tej chwili do Sali wszedł lekarz zdziwił się moim widokiem, zanim zdążył cos powiedzieć to wyszliamy na korytarz tam mu wyjasnilem sytuacje. Uznał, że podczas upadku przyjął moją tożsamość i jego mózg uwarza, że ja jestem Leo tak jak byśmy zamienili się mozgami. Ale Na szczęście mogę juz być przy nim.
CZYTASZ
światła, kamera, akcja! // CHARDRE
Fiksi Penggemar-Zrozum my nie możemy być razem. - Ale ja cie kocham! - Ja ciebie też, ale co powiedzą ludzie? Nasi znajomi? Oni myślą, że jesteśmy hetero! - Nie obchodzi mnie to co powiedzą, kocham cie i tylko ciebie pragnę. - Ja też... A teraz mnie pocałuj. - Ty...