1. WOJNA

8.5K 223 120
                                    


Wojna trwała w najlepsze i zbierała okropne żniwo. Nikt już nie był bezpieczny, Voldemort, którego wciąż nie można było nazywać jego prawdziwym imieniem panoszył się po Ministerstwie Magii za pośrednictwem swych marionetek. Coraz więcej osób zaczynało to dostrzegać, ale było już zbyt późno na naprawę polityki w magicznej Anglii. Trzeba by najpierw obalić tyrana, niestety nikt, poza naszą trójką nie wiedział jak to zrobić, nikt nie wiedział gdzie go szukać i nikt nie miał tyle odwagi, by ruszyć do boju.

Czasami zdarzały się pokazy siły śmierciożerców, o czym dowiadywaliśmy się od członków Zakonu Feniksa. Gazety już nie pisały o mordach, torturach, napadach, gwałtach, czy innych rzeziach, jak ta dwa miesiące temu na Pokątnej, gdy pięć zakapturzonych postaci pojawiło się nagle, rzuciło wkoło kilkudziesięcioma Avadami i zniknęło. Wszystko trwało zaledwie minutę. Minutę, która zostawiła po sobie morzę ciał. Podobne akcje miały też miejsce w różnych częściach mugolskiego Londynu. Nigdzie już nie było bezpiecznie.

Pojecie wolnych mediów przestało istnieć, nawet Ksenofilius Lovegood zamknął Żonglera, a od kiedy odzyskał jedyną córkę ukrywał się przed śmierciożercami. Media podlegające zwykle pod Ministerstwo zostały przejęte przez Voldemorta i teraz szerzyły wrogą propagandę, dlatego przestałam je czytać. Tego bełkotu nie można było nazwać nawet dziennikarstwem. Czasami widziałam Rona prychającego wrogo nad egzemplarzem Proroka, ale ten zaraz lądował w kominku, tam gdzie jego miejsce i po chwili zamieniał się w kupkę popiołu.

Po ucieczce z Malfoy Manor, która miała miejsce prawie półtora roku temu, uznaliśmy wspólnie z Harrym i Ronem, że najlepiej będzie, gdy osiądziemy na stałe na Grimmauld Place 12. Nie mogliśmy nadużywać gościnności Billa i Fleur, którzy dobrodusznie pozwolili nam zostać jak długo potrzebujemy. Niestety goszczenie nas wiązało się z ogromnym ryzykiem, na które nie chcieliśmy ich narażać, a ciągłe tułanie się po lasach jak się okazało też nie było zbyt bezpieczne. Oczywiście nie mogliśmy wrócić tam tak po prostu, więc pewnego dnia zakradłam się pod peleryną niewidką pogrzebałam trochę w bibliotece Blacków i znalazłam niezbędne informacje na temat Fidelisa, rzuciliśmy go jeszcze raz, a Harry został strażnikiem tajemnicy. Póki znajdowaliśmy się w murach starego domu Syriusza, byliśmy bezpieczni.

Nie poczyniliśmy żadnego postępu w szukaniu horkruksów od kiedy pewnej nocy Gryfek ukradł miecz Godryka Gryffindora i zniknął z Muszelki, niezauważony przez nikogo. Harry był wściekły. Namawiał nas, by mimo to włamać się do Gringotta, ale Ron i Bill wyperswadowali mu z głowy ten pomysł, bo bez pomocy goblina wejście do jednej z najniżej położonych skrytek było po prostu niemożliwe. Nie mieliśmy nic, ani miecza, ani horkruksa, ani nawet pojęcia jak je zdobyć.

Popadliśmy w marazm. Żadne z nas nie wiedziało co dalej, jedynym logicznym wyjściem było zaangażowanie się w sprawy Zakonu, swoją misję odkładając na razie na dalszy plan. Wyglądało to inaczej niż się spodziewaliśmy. Zakon nie miał żadnego planu działania, wszystkie zorganizowane akcję polegały na odbijaniu z rąk wroga porwanych, lub śledzeniu ważniejszych Śmierciożerców. Oni śledzili nas, my ich i nic z tego nie wynikało, koło się zamykało.

Zaczęłam zamykać się w bibliotece Blacków, by dowiedzieć się czegokolwiek przydatnego. Pierwszych kilka tygodni zajęło mi przejrzenie ksiąg pod kątem horkruksów, podziału dusz, śmierci, nieśmiertelności... Haseł było sporo, niestety informacji żadnych. Jakkolwiek wiele się spodziewałam po zbiorach rodziny zafascynowanej czarną magią, tak niestety się zawiodłam. Prawdopodobnie Syriusz, lub ktoś z Zakonu pozbył się niebezpiecznych ksiąg, gdy dom robił za Kwaterę Główną. Skupiłam się więc na wyszukiwaniu różnych zaklęć, magia defensywna i ofensywna, trzeba było nauczyć się walczyć. Gdy chłopcy opanowywali nowe znalezione przeze mnie zaklęcia ja skupiłam się na magolecznictwie. Skoro niewiele robiliśmy z horkruksami, to chociaż tak mogłam przysłużyć się Zakonowi. Nie było tego dużo, ale wystarczająco, by nauczyć się leczyć drobne rany, złamania, a nawet urazy wewnętrzne, dodatkowo znalazłam kilka ksiąg z eliksirami, które dopełniły wiedzę.

Nowe życie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz