2. WIARA

4.3K 173 50
                                    


Atmosfera w domu stała się gęsta. Wiadomość o tym, że Draco Malfoy chce nam pomóc podzieliła naszą trójkę. Harry był święcie przekonany o słuszności swoich racji i nie chciał słuchać wciąż tych samych przesłanek mających go zniechęcić do byłego ślizgona. Ron wręcz przeciwnie. To on był autorem większości argumentów, nie chciał nawet słyszeć o współpracy ze śmierciożercą, na dodatek czuł się urażony tym, że przyjaciel nie przyznaje mu racji. A ja oczywiście byłam gdzieś pomiędzy nimi. Jak zwykle sama pośrodku konfliktu, nie będąc tak jak Harry całkowicie przekonana o dobrych intencjach Malfoya, ale jednocześnie gotowa dać mu szanse i wysłuchać co ma do powiedzenia.

To nie tak, że ufałam Malfoyowi. Byłabym głupia gdybym bezmyślnie oddała mu swoje życie i bałam się tej współpracy, tak jak i Ron, jednakże perspektywa zdobycia informacji była silniejsza od strachu, a informacje równały się z możliwością ruszenia z miejsca. Przecież właśnie tego było nam potrzeba od ponad roku – bodźca popychającego nasze działania do przodu. Posiadanie informatora było nieocenione w czasie wojny, a co jeśli dzięki tej jednej osobie szala zwycięstwa przechyli się na naszą stronę? Warto było zaryzykować!

Kłóciliśmy się o to z Ronem. Harry się nie wtrącał uznając to chyba za jedną z tych „małżeńskich" sprzeczek i uciekał gdy tylko zirytowana ciągłym marudzeniem podnosiłam głos. Tym bardziej zdziwiłam się, że tego dnia, a było to ponad tydzień później, słysząc moje warczenie nieśmiało zapukał do drzwi naszej sypialni.

- Proszę! – Krzyknął Ron, chyba głośniej niż zamierzał, choć minę wciąż miał naburmuszoną gdy w drzwiach pojawia się czarna czupryna.

- Mamy cynk – Oznajmił stojąc w progu – Jest szansa odbicia Deana i Colina z domu Notta, bo będzie tam dziś zaledwie dwóch strażników. Nie mamy dużo czasu, szykuj się Ron, zaraz tu będą Fred, George i twój tata, niestety musimy sobie poradzić bez Lupina, bo dziś pełnia... Hermiono, przygotuj się, nie wiemy w jakim będą stanie, gdy ich przejmiemy.

Oboje przytaknęliśmy, a Harry wyszedł. Ron posłał mi ostatnie spojrzenie mówiące „jeszcze wrócimy do tej rozmowy" i dopadł do szafy, by przebrać się w coś wygodnego. Przewróciłam oczami i w ślad za Harrym również opuściłam pokój. Skierowałam kroki do pracowni, by sprawdzić eliksiry i antidota, musiałam być gotowa na każdą ewentualność, ale na schodach wpadłam na przyjaciela.

- Harry... – Zatrzymałam go w pół kroku, odwrócił się do mnie patrząc wyczekująco – Ten cynk... to od Malfoya?

Mówiłam cicho, by Ron nie usłyszał, ale brunet i tak zapobiegawczo zerknął w górę, by upewnić się, że Weasley nie wyskoczy zaraz z kolejną awanturą. Przeciągająca się cisza upewniła nas, że rozmowa odbywa się tylko pomiędzy nami, a wtedy Harry niepewnie kiwnął głową.

- Uważajcie na siebie.

Jedno zdanie, trzy słowa. Powtarzałam je chłopakom przed każdą akcją, na początku czułam, że mają wielką wartość, stworzyłam z nich swoisty amulet dla najbliższych, ale jak wszystko, nawet one straciły znaczenie. Po tylu miesiącach stały się automatycznie wypowiadaną formułką, jak „dzień dobry", czy „do widzenia", pustymi słowami, nad sensem których nikt się nie zastanawiał.

Harry kiwnął ponownie i poklepał mnie przyjaźnie po ramieniu nim go wyminęłam wchodząc do swojego królestwa.

Z tego co później się dowiedziałam, wejście do posiadłości Nottów poszło dość sprawnie, dwóch nieznanych śmierciożerców zostało unieszkodliwionych, tak, by nie mogli wszcząć alarmu. Bliźniacy zostali, żeby ich przypilnować i jednocześnie stać na czatach, w razie gdyby pojawili się inni. Pan Weasley, Harry i Ron w tym czasie poszli do lochów. Problem pojawił się, gdy znaleźli Deana i Colina, gdyż oboje byli w tragicznym stanie i nie dali rady wstać, by uciec o własnych siłach. W trakcie tej akcji ponieśliśmy kolejną ogromną stratę. Colin Creevey wycieńczony długimi torturami zmarł na rękach Harry'ego, który później razem z panem Weasleyem przetransportowali ciało prosto do Nory, gdzie zostało pochowane na tymczasowym cmentarzu z tyłu domu. Dean Thomas niesiony przez Rona i Freda trafił na Grimmauld Place, gdzie w swojej pracowni eliksirów zrobiłam prowizoryczny kącik szpitalny z wygodnym łóżkiem, szafeczką i masą sprzętów wkoło.

Nowe życie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz