Malfoy mówił jeszcze długo. Wymienił wiele nazwisk, zdradził plany Voldemorta i upodobania najważniejszych śmierciożerców. Wydał sekrety nie tylko byłych pobratymców, ale i swojej rodziny, nie wspominał tylko o matce, ale jak wiedzieliśmy, Narcyza pomimo popierania ideologii szerzonej przez Voldemorta, sama nie otrzymała mrocznego znaku i nie należała do grona śmierciożerców.
Po zakończonym przesłuchania, bo chyba tylko tak można było nazwać to spotkanie, Moody zwinął notesik i wyszedł szybko, szepcząc coś zawzięcie do Shacklebolta. Pan Weasley powoli dopił herbatę rozmawiając z synem i niedługo później poszedł w ślad za kolegami, tylko państwo Lupin zostali dłużej, by złożyć zamówienie na kolejne eliksiry. Skupiłam się na pracy, a gdy skończyłam robić listę i podniosłam wzrok okazało się, że jesteśmy w kuchni sami – chłopcy wyszli.
- Hermiono, uważaj na Malfoya, trzymaj się od niego z daleka.
Remusa szanowałam i często pytałam o radę, jednak bywały momenty, w których irytował mnie swoimi dobrymi chęciami. Nie wiedziałam, czy to belferskie przyzwyczajenia, czy taki charakter, ale nie byliśmy już w szkole, a ja od dawna nie jestem uczennicą.
- Trudno jest trzymać się od kogoś z daleka, kiedy się z nim mieszka.
- Słuszna uwaga – Zauważył – Doprecyzuję więc, że chodzi mi o zaufanie. Ron ma rację, Draconowi nie można ufać, po prostu, miej to na uwadze.
- Wiem o tym – Miał mnie za idiotkę?
- Zweryfikujemy prawdziwość jego dzisiejszych słów, jednak potrzebujemy na to czasu.
- Nie martw się, umiemy o siebie zadbać.
- Oczywiście, że umiecie – Uśmiechnął się pobłażliwie, jak do przedszkolaka, który upiera się, że sam zasznuruje buty, choć nigdy wcześniej tego nie robił – Proszę was tylko o wzmożoną ostrożność.
- Wystarczy tego starczego ględzenia, Remusie, trzeba odebrać Teddy'ego od mojej mamy.
Kiwnęli mi przyjaźnie na pożegnanie i wyszli.
W salonie spotkałam Rona, dosiadłam się więc i przytuliłam. Potrzebowałam odpocząć, przemyśleć, a te znajome ramiona wydawały mi się wtedy najbezpieczniejsze. Wtuliłam się, a on pocałował czubek mojej głowy.
- Trzeba było wlać mu do gardła Veritaserum, wtedy mielibyśmy pewność...
- Myślałam o tym – Wyznałam, mówiłam powoli, ważąc słowa – Ale mieliśmy dać mu szanse, powinniśmy docenić jego dobre chęci i szczerość.
- Nie jestem do końca pewien, czy był z nami szczery.
- Zakon to zweryfikuje.
- A do tego czasu mamy wierzyć mu na słowo?
Wzruszyłam ramionami.
- Parę razy już nam pomógł, może faktycznie ma dobre chęci...
- Malfoy i dobre chęci? – Prychnął.
Nie odpowiedziałam, nawet gdyby blondyn tarzał się po ziemi błagając o wybaczenie, to dla Rona i tak byłoby za mało. Nie było sensu prowadzić dalej tej dyskusji, bo w pewnym momencie musiałabym albo przyznać swojemu chłopakowi rację, albo stanąć w obronie Malfoya, a nie chciałam, ani tego, ani tego.
CZYTASZ
Nowe życie [zakończone]
FanfictionTrwa wojna, a Hermiona, Harry i Ron, zadomowieni na Grimmauld Place zyskują nowego sprzymierzeńca w postaci dawnego kolegi z roku. Szukanie horkruksów spada na dalszy plan w obliczu nowych obowiązków, a relacje pomiędzy domownikami ulegają zmianie...