9. WYPRAWA

2.9K 151 32
                                    


 Święta Bożego Narodzenia zbliżały się wielkimi krokami, ale nikt z domowników Grimmauld Place 12 nie czuł magii świąt. Harry i Ron rzadko bywali w domu, wciąż pomagając Zakonowi, Moody uważał, że zimą, a szczególnie w okresie świątecznym czujność spada, a to pozwoli nam zyskać przewagę.

- Szlachta siedzi przed kominkami i grzeje dupska popijając różne trunki, nikomu nie chce się wyściubiać nosa na ten mróz, a my to wykorzystamy! – Mówił, a my wierzyliśmy. We wszystko byliśmy w stanie uwierzyć byle tylko mieć motywację do dalszej walki, byle tylko nadzieja nie umarła.

W Wigilię Bożego Narodzenia każdy zajęty był swoimi sprawami, jak co dzień, dlatego zdziwiłam się, gdy do mojej pracowni wszedł Ron. Nie zaglądał tu od kiedy Malfoy zaczął mi pomagać, a fakt, że przyszedł w jeden z tych nielicznych dni w które byłam sama uznałam za zaskakujący i nieprawdopodobny wręcz zbieg okoliczności. Oczywiście mój chłopak nigdy by się nie przyznał do tego, że sprawdził wcześniej, czy aby na pewno Malfoya nie ma ze mną.

- Cześć – Powiedział niepewnie.

- Cześć, coś się stało?

- Jutro święta – Powiedział pochodząc powoli bliżej – Pomyślałem, że moglibyśmy spędzić trochę czasu razem, ostatnio ciągle się mijamy.

Miał rację, faktycznie przez ostatnie tygodnie nie mieliśmy dla siebie czasu. Zalała mnie fala poczucia winy, bo nie pomyślałam o tym, by zadbać o naszą relację, zbyt zajęta swoimi sprawami, Pansy i Malfoyem.

- Co masz na myśli? – Próbowałam sobie wyobrazić nasze sam na sam, ale wszystkie sposoby na normalne spędzenie czasu były niemożliwe w trakcie wojny, gdy nie wolno nam było opuszczać niepotrzebnie tego budynku.

Wzruszył ramionami.

- Mama zaprasza nas na obiad świąteczny, będą bliźniacy, Percy, a nawet Bill z Fleur.

Popatrzyłam na niego próbując zrozumieć. Święta w Norze były całkowitym przeciwieństwem tego co wyobrażałam sobie jako „wspólne spędzanie czasu".

- Myślałam, że zjemy obiad świąteczny tutaj, jest nas sześcioro, moglibyśmy w końcu zakopać wszystkie topory wojenne i wspólnie usiąść do świątecznego stołu...

- A ty znowu o Malfoyu i Parkinson? – Wybuchł – Nie możesz o nich zapomnieć chociaż na jeden dzień i spędzić go ze mną?

- Z tobą i całą twoją rodziną?

- A co w tym złego?

- To, że tutaj też możemy być razem, ale w nieco mniejszym tłumie...

- Tłumie?

- Moglibyśmy po kolacji zaszyć się w salonie z lampką wina i porozmawiać...

- Hermiono, na Merlina, próbuję ratować nasz związek!

- Ja też!

Ściągnął brwi patrząc na mnie groźnie.

- To moja rodzina! Mając do wyboru ich, albo dwoje byłych śmieriożerców, wybiorę Norę!

- Rozumiem – Powiedziałam spokojniej - Jeśli chcesz spędzić jutrzejszy dzień z rodziną, to ja ci nie bronię, ale teraz TU jest nasz dom.

- Wiedziałem, że wybierzesz jego...

Odwrócił się na pięcie, a ja zrozumiawszy o kim mówił wybuchnęłam śmiechem.

Nowe życie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz