Święta Bożego Narodzenia zbliżały się wielkimi krokami, ale nikt z domowników Grimmauld Place 12 nie czuł magii świąt. Harry i Ron rzadko bywali w domu, wciąż pomagając Zakonowi, Moody uważał, że zimą, a szczególnie w okresie świątecznym czujność spada, a to pozwoli nam zyskać przewagę.
- Szlachta siedzi przed kominkami i grzeje dupska popijając różne trunki, nikomu nie chce się wyściubiać nosa na ten mróz, a my to wykorzystamy! – Mówił, a my wierzyliśmy. We wszystko byliśmy w stanie uwierzyć byle tylko mieć motywację do dalszej walki, byle tylko nadzieja nie umarła.
W Wigilię Bożego Narodzenia każdy zajęty był swoimi sprawami, jak co dzień, dlatego zdziwiłam się, gdy do mojej pracowni wszedł Ron. Nie zaglądał tu od kiedy Malfoy zaczął mi pomagać, a fakt, że przyszedł w jeden z tych nielicznych dni w które byłam sama uznałam za zaskakujący i nieprawdopodobny wręcz zbieg okoliczności. Oczywiście mój chłopak nigdy by się nie przyznał do tego, że sprawdził wcześniej, czy aby na pewno Malfoya nie ma ze mną.
- Cześć – Powiedział niepewnie.
- Cześć, coś się stało?
- Jutro święta – Powiedział pochodząc powoli bliżej – Pomyślałem, że moglibyśmy spędzić trochę czasu razem, ostatnio ciągle się mijamy.
Miał rację, faktycznie przez ostatnie tygodnie nie mieliśmy dla siebie czasu. Zalała mnie fala poczucia winy, bo nie pomyślałam o tym, by zadbać o naszą relację, zbyt zajęta swoimi sprawami, Pansy i Malfoyem.
- Co masz na myśli? – Próbowałam sobie wyobrazić nasze sam na sam, ale wszystkie sposoby na normalne spędzenie czasu były niemożliwe w trakcie wojny, gdy nie wolno nam było opuszczać niepotrzebnie tego budynku.
Wzruszył ramionami.
- Mama zaprasza nas na obiad świąteczny, będą bliźniacy, Percy, a nawet Bill z Fleur.
Popatrzyłam na niego próbując zrozumieć. Święta w Norze były całkowitym przeciwieństwem tego co wyobrażałam sobie jako „wspólne spędzanie czasu".
- Myślałam, że zjemy obiad świąteczny tutaj, jest nas sześcioro, moglibyśmy w końcu zakopać wszystkie topory wojenne i wspólnie usiąść do świątecznego stołu...
- A ty znowu o Malfoyu i Parkinson? – Wybuchł – Nie możesz o nich zapomnieć chociaż na jeden dzień i spędzić go ze mną?
- Z tobą i całą twoją rodziną?
- A co w tym złego?
- To, że tutaj też możemy być razem, ale w nieco mniejszym tłumie...
- Tłumie?
- Moglibyśmy po kolacji zaszyć się w salonie z lampką wina i porozmawiać...
- Hermiono, na Merlina, próbuję ratować nasz związek!
- Ja też!
Ściągnął brwi patrząc na mnie groźnie.
- To moja rodzina! Mając do wyboru ich, albo dwoje byłych śmieriożerców, wybiorę Norę!
- Rozumiem – Powiedziałam spokojniej - Jeśli chcesz spędzić jutrzejszy dzień z rodziną, to ja ci nie bronię, ale teraz TU jest nasz dom.
- Wiedziałem, że wybierzesz jego...
Odwrócił się na pięcie, a ja zrozumiawszy o kim mówił wybuchnęłam śmiechem.
CZYTASZ
Nowe życie [zakończone]
FanficTrwa wojna, a Hermiona, Harry i Ron, zadomowieni na Grimmauld Place zyskują nowego sprzymierzeńca w postaci dawnego kolegi z roku. Szukanie horkruksów spada na dalszy plan w obliczu nowych obowiązków, a relacje pomiędzy domownikami ulegają zmianie...