17. SOJUSZ

3K 152 42
                                    


Miałam wrażenie, że od czasu tej rozmowy Harry mnie unikał. Rozumiałam, iż ciężko było mu podjąć decyzję, bo obiecywał sobie, że nie wciągnie ukochanej w ten najgorszy syf, ale morale spadło diametralnie, od kiedy zostaliśmy w czwórkę, nie wliczając dziecka. Nie było Rona i tylko Draco zdawał się tym nie przejmować, a nawet z tego cieszyć, Harry był załamany, Ginny wściekła, a ja zdezorientowana. Trzeba było zrobić COŚ, cokolwiek, a myśl, że reszta domowników może pomóc nam wyjść z marazmu była kusząca.

Na dodatek, zarówno ruda, jak i blondyn zaczynali coś podejrzewać. Przyglądali nam się jakoś uważniej niż zwykle, a zachowywaliśmy się dziwnie, można by nawet rzec, że dziecinnie. Starałam się ignorować, jego zgrabne uniki, uciekanie wzrokiem i wynajdowanie sobie zajęć, gdy przez przypadek znaleźliśmy się w tym samym pomieszczeniu. Trochę mnie to już irytowało. Rozumiałam, że wciąż nie podjął decyzji i bał się, że będę go naciskać, no ale przecież mnie znał, powinien wiedzieć, że zawsze trzymam jego stronę.

W końcu skończył się maj, czerwiec wciąż był pochmurny i raczej chłodny, ale już nie tak deszczowy. Cyan rósł z dnia na dzień i wyrósł już z większości swoich ubranek, na szczęście Engorgio działało jak trzeba.

- Byłam na zakupach i zahaczyłam o jeszcze jeden sklep – Powiedziała Ginny, której pomagałam wypakować zakupy w kuchni – Mam nadzieje, że wystarczą na co najmniej trzy miesiące, bo to było trochę ryzykowne.

Położyła na stole torbę wyglądającą inaczej niż reszta i zaczęła powoli wyjmować z niej dziecięce ubranka: dwa body z krótkim rękawem i dwa z długim, komplet ciepłych dresów, w zestawie ze spodniami i bluzą z kapturem, do tego dwie pary krótszych spodenek i trzy pary śpiochów. Tego ostatniego brakowało nam najbardziej. Wzruszyłam się widząc to wszystko, więc uścisnęłam ją mocno z wdzięczności.

- A to od Tonks – Wyjęła kolejną torbę – Powiedziała, że Teddy już wyrósł i kazała przeprosić, że nie pomyślała wcześniej o odłożeniu wam paru rzeczy. Są tam też nieużywane butelki, smoczki i zabawki, wiem, że Cyan nie ma zbyt wielu zabawek.

Teraz to już popłakałam się z wdzięczności. Byłam szczęściarą mając tak wspaniałych przyjaciół. Oczy zaszły mi mgłą, więc zaczęłam szybko mrugać, by pozbyć się łez spod powiek, a usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu, nad którym już nie panowałam.

- Co się stało, że tak piszczysz? – Draco bezszelestnie zjawił się w kuchni i od razu ruszył do czajnika, by zaparzyć sobie kawy – Słychać cię już koło salonu.

- Zobacz! – Podskoczyłam pokazując mu prezenty – To od Ginny, a to od Tonks.

- Ojej... dziękujemy.

Jeśli nawet Draco dziękował, to znaczyło, że naprawdę był wdzięczny. Uśmiechnęłam się do niego porozumiewawczo, to był naprawdę szczęśliwy moment i to nie tyko z powodu nowych rzeczy dla Cyana, tylko dlatego, że otrzymaliśmy wsparcie. Poczułam, że nie jestem sama, że są ludzie, którzy zawsze bezinteresownie mi pomogą.

Przeglądając wszystkie rzeczy kątem oka dostrzegłam jak otwierają i zamykają się drzwi do kuchni, ale nikt nie wszedł do środka. Odwróciłam się w tamtą stronę w ostatniej chwili, by dostrzec znikającą czarną czuprynę.

- Co się dzieje, pokłóciliście się? – Zapytała Ginny widząc, że wszyscy patrzymy w tym samym kierunku.

- Nie, nic z tych rzeczy.

- Harry cię unika – Stwierdziła fakt – Na początku myślałam, że tylko mi się wydaje, ale chyba w końcu mam dowód, że to jednak nie wymysły mojego umysłu.

Nowe życie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz