Po przeszło godzinie leżenia i słuchania równomiernego oddechu śpiącej Pansy zeszłam do kuchni wciąż zszokowana. Miałam jeszcze jedną sprawę do załatwienia, ale po tej druzgocącej opowieści wyparowały mi z głowy wszystkie scenariusze rozmowy, które układałam sobie siedząc w bibliotece. Harry'ego jednak nie było.
Zjadłam kolację, a siedząc przy stole poczułam jak schodzą ze mnie wszystkie emocje, mięśnie mi wiotczały, a powieki stały się ciężkie, byłam wykończoną. Pomyślałam nawet, że może ta rozmowa poczeka do jutra, ale nie chciałam przeciągać, więc w drodze do sypialni zajrzałam do salonu. Początkowo wydawał mi się pusty, ale po przyjrzeniu się dostrzegłam czarną czuprynę wystającą ponad zagłówek fotela odwróconego przodem do kominka.
- Cześć – Bąknęłam podchodząc bliżej – Mogę się dosiąść?
Kiwnął głowa, a ja podsunęłam sobie bliżej drugi fotel i usiadłam. Wpatrywał się we mnie czekając aż zacznę rozmowę, a ja zamiast zastanowić się co chcę i co powinnam powiedzieć obserwowałam tępo ogień odbijający się w okrągłych szkiełkach.
- Harry, ja... Przepraszam! Nie chciałam, żeby to wyglądało w ten sposób... powinnam była wam powiedzieć
- Powinnaś była – Przyznał mi rację kiwając głową – Myślałem, że jesteśmy drużyną.
- Jesteśmy! Oczywiście, że jesteśmy.
- To dlatego, że nie wzięliśmy cię na akcję do Gringotta?
Przez chwilę musiałam się zastanowić o czym mówi, bo moje myśli w ogóle nie podążały tym torem, więc nim kategorycznie zaprzeczyłam Harry zdążył się skrzywić.
- Nie! Oczywiście, że nie! Przecież wiesz, że nie jestem mściwa, nie zrobiłabym wam czegoś takiego na złość.
- Ale byłaś zła, że cię nie zabraliśmy...
- Byłam – Przytaknęłam – Ale nie aż tak, żeby się odgrywać i to jeszcze po takim czasie... Harry, przecież mnie znasz. Moje nerwy wynikały głównie z tego, że bardzo się o was martwiłam.
- Więc rozumiesz, że my też się o ciebie dzisiaj martwiliśmy.
- Rozumiem – Spuściłam wzrok – Właśnie dlatego chciałam to zrobić pod waszą nieobecność, a że akurat spaliście po nocnej zmianie, to była dla nas okazja.
- Więc to naprawdę był twój pomysł?
- No tak, przecież już to mówiłam. Czemu pytasz?
- Rozmawiałem przed chwilą z Draco i on się upiera, że to wszystko, to jego wina.
- Że co?
- Ale to nie była jego wina?
- Nie! To ja go poprosiłam o przysługę, potrzebowałam pieniędzy, gdyby nie to, poszłabym sama, tak jak zawsze chodziłam do mugolskich szpitali.
Harry zaśmiał się pod nosem. Nie rozumiałam co go tak śmieszy, więc zmarszczyłam brwi w oczekiwaniu, ale nie skomentował swojego zachowania.
- Obiecajmy sobie, Harry, że zawsze będziemy pracować razem, że nie będziemy mieć przed sobą tajemnic! Zawsze byliśmy przyjaciółmi, a przez tą wojnę wszystko się pieprzy...
Taka była prawda, wszystko między nami się waliło. Ja – Harry, Harry – Ron, Ja – Ron... Te relacje nigdy wcześniej nie były takie skomplikowane.
- Ron twierdzi, że to przez Malfoya... - Twarz bruneta stężała, a padające światło z kominka sprawiło, że wydawała się jeszcze szczuplejsza niż była w rzeczywistości.
CZYTASZ
Nowe życie [zakończone]
FanfictionTrwa wojna, a Hermiona, Harry i Ron, zadomowieni na Grimmauld Place zyskują nowego sprzymierzeńca w postaci dawnego kolegi z roku. Szukanie horkruksów spada na dalszy plan w obliczu nowych obowiązków, a relacje pomiędzy domownikami ulegają zmianie...