11. WNIOSKI

2.9K 157 71
                                    


Po przeszło godzinie leżenia i słuchania równomiernego oddechu śpiącej Pansy zeszłam do kuchni wciąż zszokowana. Miałam jeszcze jedną sprawę do załatwienia, ale po tej druzgocącej opowieści wyparowały mi z głowy wszystkie scenariusze rozmowy, które układałam sobie siedząc w bibliotece. Harry'ego jednak nie było.

Zjadłam kolację, a siedząc przy stole poczułam jak schodzą ze mnie wszystkie emocje, mięśnie mi wiotczały, a powieki stały się ciężkie, byłam wykończoną. Pomyślałam nawet, że może ta rozmowa poczeka do jutra, ale nie chciałam przeciągać, więc w drodze do sypialni zajrzałam do salonu. Początkowo wydawał mi się pusty, ale po przyjrzeniu się dostrzegłam czarną czuprynę wystającą ponad zagłówek fotela odwróconego przodem do kominka.

- Cześć – Bąknęłam podchodząc bliżej – Mogę się dosiąść?

Kiwnął głowa, a ja podsunęłam sobie bliżej drugi fotel i usiadłam. Wpatrywał się we mnie czekając aż zacznę rozmowę, a ja zamiast zastanowić się co chcę i co powinnam powiedzieć obserwowałam tępo ogień odbijający się w okrągłych szkiełkach.

- Harry, ja... Przepraszam! Nie chciałam, żeby to wyglądało w ten sposób... powinnam była wam powiedzieć

- Powinnaś była – Przyznał mi rację kiwając głową – Myślałem, że jesteśmy drużyną.

- Jesteśmy! Oczywiście, że jesteśmy.

- To dlatego, że nie wzięliśmy cię na akcję do Gringotta?

Przez chwilę musiałam się zastanowić o czym mówi, bo moje myśli w ogóle nie podążały tym torem, więc nim kategorycznie zaprzeczyłam Harry zdążył się skrzywić.

- Nie! Oczywiście, że nie! Przecież wiesz, że nie jestem mściwa, nie zrobiłabym wam czegoś takiego na złość.

- Ale byłaś zła, że cię nie zabraliśmy...

- Byłam – Przytaknęłam – Ale nie aż tak, żeby się odgrywać i to jeszcze po takim czasie... Harry, przecież mnie znasz. Moje nerwy wynikały głównie z tego, że bardzo się o was martwiłam.

- Więc rozumiesz, że my też się o ciebie dzisiaj martwiliśmy.

- Rozumiem – Spuściłam wzrok – Właśnie dlatego chciałam to zrobić pod waszą nieobecność, a że akurat spaliście po nocnej zmianie, to była dla nas okazja.

- Więc to naprawdę był twój pomysł?

- No tak, przecież już to mówiłam. Czemu pytasz?

- Rozmawiałem przed chwilą z Draco i on się upiera, że to wszystko, to jego wina.

- Że co?

- Ale to nie była jego wina?

- Nie! To ja go poprosiłam o przysługę, potrzebowałam pieniędzy, gdyby nie to, poszłabym sama, tak jak zawsze chodziłam do mugolskich szpitali.

Harry zaśmiał się pod nosem. Nie rozumiałam co go tak śmieszy, więc zmarszczyłam brwi w oczekiwaniu, ale nie skomentował swojego zachowania.

- Obiecajmy sobie, Harry, że zawsze będziemy pracować razem, że nie będziemy mieć przed sobą tajemnic! Zawsze byliśmy przyjaciółmi, a przez tą wojnę wszystko się pieprzy...

Taka była prawda, wszystko między nami się waliło. Ja – Harry, Harry – Ron, Ja – Ron... Te relacje nigdy wcześniej nie były takie skomplikowane.

- Ron twierdzi, że to przez Malfoya... - Twarz bruneta stężała, a padające światło z kominka sprawiło, że wydawała się jeszcze szczuplejsza niż była w rzeczywistości.

Nowe życie [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz