17. Plan

75 11 47
                                    


Yautjal, teraźniejszość

          Omanati, trzymając maskę w dłoniach i zaciskając ze złości szczęki, szła szybkim krokiem przez wewnętrzny ogród. Odkrycie sprzed paru chwil pozbawiło ją złudzeń, że niewyraźne wspomnienia i kontener w ładowni barki na księżycu nie mają nic wspólnego. Było jasne, że z jakiś powodów, ktoś chciał ukryć przeszłość klanu, a Omanati musiała się koniecznie dowiedzieć, kto i dlaczego? 

          Przeszła przez ogród, przekroczyła masywne, drewniane, dwuskrzydłowe drzwi i znalazła się w obszernym pomieszczeniu. W wielkim salonie stały przysadziste fotele o obłych kształtach z garbowanych gładkich skór farbowanych na różne kolory. Przy fotelach, na podłodze, rozścielono liczne futra, które przyjemnie pieściły stopy. Omanati, gdy była młodsza, lubiła usiąść na jednym z takich futer, wesprzeć plecy o fotel i zagłębić się w ciekawej lekturze opisującej dawne podboje yautjańskich kolonistów lub Łowców. Tym razem miękkie włosie nie skusiło dziewczyny, by chociaż na chwilę przysiadła i odpoczęła. Omanati przemierzyła, jak jej się zdawało, pusty salon i już miała pójść dalej, gdy dostrzegła ciotkę przyglądającą jej się spod jasnego szala wciąż naciągniętego na głowę. 

            – Zdawało mi się, że zamierzałaś nas opuścić? – zagadnęła ciotka, wkładając do ust malutki kawałek surowego mięsa. 

          Omanati skrzywiła się na wspomnienie smaku tej tradycyjnej potrawy.

          – Bo tak było – odparła dziewczyna, wyciągając przed siebie maskę Szetram-de.

          Ciotka ze zdziwieniem zerknęła na przedmiot.

          – Dlaczego zdjęłaś hełm z postumentu? Wiesz, że nie wolno tego robić. Tylko twoja matka, jako głowa klanu, może go dotykać.

          – Dlatego, że jest głową klanu? Czy dlatego, że boi się, abyśmy nie odkryli prawdy?

         – Jakiej prawdy? O czym ty mówisz?

         – O tym, że albo z niewiadomych powodów zmieniliśmy nasz znak rodowy, albo, co gorsza, przywłaszczyliśmy sobie cudze trofea, chwałę i wpływy – rzuciła pospiesznie Omanati, nie zastanawiając się nad doborem słów.

          Ciotka zamilkła, ze zgrozą przyglądając się wściekłej dziewczynie.

          – Odłóż ją – szepnęła, tym razem nie spoglądając na maskę.

          – Spójrz na znak! – wycedziła Omanati. 

          – Wiem, że jest inny – odparła ze spokojem ciotka.

          – Wiesz? I mówisz to z takim spokojem!? – uniosła się dziewczyna.

          Ciotka poderwała się z miejsca, złapała Omanati za ramię i ścisnęła mocno. 

          – Ciszej, wariatko, bo obudzisz resztę rodziny – powiedziała ledwo słyszalnym głosem. – Myślisz, że ty jedna odkryłaś to małe fałszerstwo? Każdy, kto miał choć trochę oleju w głowie dał sobie spokój. Przeszłości nie zmienisz, a być może zaszkodzisz klanowi. Wierz mi, gra nie jest warta zachodu, wiem, co mówię.

           – Jak możesz? Nie masz za grosz honoru?

          – Honoru? A co ty możesz o tym wiedzieć? Miałaś wszystko, o czym marzyłaś, włącznie z pracą, którą masz. Jednak, jak widzę, nie potrafisz tego docenić. Co robisz? Gdzie z tym idziesz?            – Do matki.

Predator: Zdrada (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz