Yautjal, teraźniejszość
Omanati, trzymając maskę w dłoniach i zaciskając ze złości szczęki, szła szybkim krokiem przez wewnętrzny ogród. Odkrycie sprzed paru chwil pozbawiło ją złudzeń, że niewyraźne wspomnienia i kontener w ładowni barki na księżycu nie mają nic wspólnego. Było jasne, że z jakiś powodów, ktoś chciał ukryć przeszłość klanu, a Omanati musiała się koniecznie dowiedzieć, kto i dlaczego?
Przeszła przez ogród, przekroczyła masywne, drewniane, dwuskrzydłowe drzwi i znalazła się w obszernym pomieszczeniu. W wielkim salonie stały przysadziste fotele o obłych kształtach z garbowanych gładkich skór farbowanych na różne kolory. Przy fotelach, na podłodze, rozścielono liczne futra, które przyjemnie pieściły stopy. Omanati, gdy była młodsza, lubiła usiąść na jednym z takich futer, wesprzeć plecy o fotel i zagłębić się w ciekawej lekturze opisującej dawne podboje yautjańskich kolonistów lub Łowców. Tym razem miękkie włosie nie skusiło dziewczyny, by chociaż na chwilę przysiadła i odpoczęła. Omanati przemierzyła, jak jej się zdawało, pusty salon i już miała pójść dalej, gdy dostrzegła ciotkę przyglądającą jej się spod jasnego szala wciąż naciągniętego na głowę.
– Zdawało mi się, że zamierzałaś nas opuścić? – zagadnęła ciotka, wkładając do ust malutki kawałek surowego mięsa.
Omanati skrzywiła się na wspomnienie smaku tej tradycyjnej potrawy.
– Bo tak było – odparła dziewczyna, wyciągając przed siebie maskę Szetram-de.
Ciotka ze zdziwieniem zerknęła na przedmiot.
– Dlaczego zdjęłaś hełm z postumentu? Wiesz, że nie wolno tego robić. Tylko twoja matka, jako głowa klanu, może go dotykać.
– Dlatego, że jest głową klanu? Czy dlatego, że boi się, abyśmy nie odkryli prawdy?
– Jakiej prawdy? O czym ty mówisz?
– O tym, że albo z niewiadomych powodów zmieniliśmy nasz znak rodowy, albo, co gorsza, przywłaszczyliśmy sobie cudze trofea, chwałę i wpływy – rzuciła pospiesznie Omanati, nie zastanawiając się nad doborem słów.
Ciotka zamilkła, ze zgrozą przyglądając się wściekłej dziewczynie.
– Odłóż ją – szepnęła, tym razem nie spoglądając na maskę.
– Spójrz na znak! – wycedziła Omanati.
– Wiem, że jest inny – odparła ze spokojem ciotka.
– Wiesz? I mówisz to z takim spokojem!? – uniosła się dziewczyna.
Ciotka poderwała się z miejsca, złapała Omanati za ramię i ścisnęła mocno.
– Ciszej, wariatko, bo obudzisz resztę rodziny – powiedziała ledwo słyszalnym głosem. – Myślisz, że ty jedna odkryłaś to małe fałszerstwo? Każdy, kto miał choć trochę oleju w głowie dał sobie spokój. Przeszłości nie zmienisz, a być może zaszkodzisz klanowi. Wierz mi, gra nie jest warta zachodu, wiem, co mówię.
– Jak możesz? Nie masz za grosz honoru?
– Honoru? A co ty możesz o tym wiedzieć? Miałaś wszystko, o czym marzyłaś, włącznie z pracą, którą masz. Jednak, jak widzę, nie potrafisz tego docenić. Co robisz? Gdzie z tym idziesz? – Do matki.
CZYTASZ
Predator: Zdrada (Zakończone)
Fanfiction„Zdrada" to opowieść o tym, jak jeden pochopny wybór może wpłynąć na życie wielu w przyszłości. Decyzja Had-sut'te podjęta pod presją chwili o zabraniu ze sobą Kodo i związane z nią konsekwencje niszczą życie Dziada i prowadzą młodą Omanati na skraj...