20. Awaria

46 10 6
                                    


Yautjal, obecnie

          Pyode wiedział, że nie powinien pomagać Omanati, ale nie potrafił jej odmówić. Młoda kobieta wzbudzała w nim uczucia, które go fascynowały i przerażały jednocześnie. Gryzł się z własnym sumieniem i bił się z myślami, jednak obiecał, że zrobi wszystko, co należy. 

         Gdy Arknak wyszedł do dzielnicy dziennych uciech, Omanati poszła za nim, by sprawdzić, czy nie wróci za szybko. Zapłaciła też sporą sumę dziewczętom pracującym w barze, aby te zabawiły starego mechanika trochę dłużej. W praktyce oznaczało to tyle, że upiły go do nieprzytomności.  

           Pyode tymczasem sprawdził zapasy i stan rdzeni paliwowych. Żeby dotrzeć do celu będą musieli je uzupełnić dwukrotnie, dlatego Miękki zaplanował postoje w odległych koloniach. Po opuszczeniu rodzinnego układu, oboje mieli położyć się do kapsuł i przespać większą część lotu, który powinien trwać znacznie dłużej, niż chciałby tego Miękki. Ze snu wybudziliby się tylko dwukrotnie i tylko po to, żeby uzupełnić rdzenie. 

          – Odpalaj – rozkazała dziewczyna, wchodząc na pokład. – Stary jest zajęty, będzie pił i grał do wieczora albo dłużej.

          Pyode kiwnął głową na znak, że rozumie i udał się do sterowni. Siedział już z manetkami w dłoniach, gdy dołączyła do niego Omanati.

          – Tu CSLT Xenia, do kontroli lotów. Czy mnie słyszycie? – wywołał nadzór lotniska.

          – Głośno i wyraźnie – odpowiedział głos z drugiej strony.

          – Prosimy o zgodę na start.

          – Tu kontrola lotów, nie ma was w dzisiejszym harmonogramie, coś się stało?

          – Mamy małą awarię, którą najlepiej będzie usunąć w pierścieniu naprawczym, nic poważnego, ale zważywszy na wiek barki i możliwość ewentualnego skażenia, wolelibyśmy naprawy przeprowadzić na orbicie – gładko skłamał.

         Omanati z podziwem zerknęła na młodego mężczyznę, choć on nie czuł się dumny. 

          Po chwili milczenia przyszła odpowiedź:

          – Możecie startować, powodzenia, przyda wam się – dodał rozmówca, po czym się wyłączył, lecz nim to zrobił z głośników dobiegł jeszcze jego śmiech.

          – Nawet oni wiedzą, że to stary gruchot, który już dawno powinien wylądować tam, dokąd lecimy – powiedział Pyode ni to do siebie, ni do swojej towarzyszki.

          Omanati udała, że go nie słyszy, lecz i ona miała obawy. Stan techniczny pojazdu nie był dobry, można wręcz powiedzieć, że był raczej kiepski, a kradzież nowoczesnego pojazdu nie wchodziła w grę. 

          Stare, zardzewiałe płozy pokryte resztkami farby oderwały się od płyty lotniska, ciąg silników wzrastał wraz z napływem mocy z rdzenia, a cała konstrukcja trzęsła się i wibrowała. Pojazd unosił się w miarę stabilnie, z trudem pokonując grawitację planety. Omanati przejęła stery i zwiększyła jeszcze moc. Gdy barka była już na odpowiedniej wysokości, zmieniła kierunek ciągu i pomknęli w kierunku stratosfery. Z impetem wpadli w grubą warstwę chmur, Pyode sprawdzał na radarze, czy nie są na kolizyjnym kursie z jakimś innym statkiem, na szczęście wybrali porę, gdy lądowań było najmniej. W końcu wydostali się z ciężkich od wody obłoków i znaleźli się w miejscu, z którego można już było podziwiać kulisty kształt planety, a po chwili na wszystkim górowała już tylko czerń kosmosu. Minęli orbitalne doki naprawcze.

          – Jeśli chcemy skorzystać z asysty grawitacyjnej księżyca musimy przelecieć obok roju parkingowego – powiedział Miękki, dokonując jednocześnie niewielkiej korekty w trajektorii lotu.

          Omanati zagryzła dolny kieł, wolałaby ominąć flotę Łowców z daleka, nie można było być pewnym, czy ktoś stamtąd nie zainteresuje się przelotem starej barki.

          – Nie ma innego sposobu?

          – Jest, ale zużyjemy spory zapas paliwa i będziemy musieli zmienić plany i wylądować o jeden raz więcej, niż planowałem. Zapominasz, że to nie jest nowoczesny transportowiec, ani tym bardziej wahadłowiec, czy korweta, jakie mają Łowcy z możliwością tunelowania. To stary rzęch! I ta podróż może nas zabić!

          – Wiem, przepraszam, nie denerwuj się, po prostu wolałbym uniknąć niepotrzebnego ryzyka. 

          Pyode zacisnął pięści, miał ochotę złapać młodą kobietę za ramiona i porządnie nią potrząsnąć, krzycząc jednocześnie: To dlaczego ryzykujemy?! Odpuścił jednak.

           – Musisz podjąć decyzję teraz.

          Omanati przechyliła manetkę sterowania w lewo, zmieniając kurs. Pyode westchnął, ale nic nie odpowiedział, pomyślał tylko o tym, że zmiana ilości lądowań przedłuży ich wyprawę. 

          Oddalali się od macierzystej planety i Omanati, rozpoczęła przygotowania do włączenia hiper napędu. Ponownie sprawdziła ciąg i ustawienie silników, przetestowała przepływ energii w zasilaniu głównego pulsatora i przystąpiła do procedury rozruchu. Barką zatrzęsło gwałtownie i całe zasilanie wysiadło. W jednej chwili ogarnęła ich ciemność i nieważkość. Omanati zaklęła paskudnie, Pyode nigdy nie słyszał takich słów z jej ust, ale nie dziwił się jej reakcji.

          – Musiał wysiąść główny przekaźnik – poinformował, jakby sam fakt awarii generował taki właśnie wniosek.

          – Albo któryś z warystorów. Na boga, nie możesz wiedzieć, co było przyczyną, dopóki nie sprawdzisz. Więc może zamiast tworzyć hipotezy ruszysz tyłek i zobaczysz! – wycedziła wściekła kobieta, wypinając się z pasów. Odepchnęła się lekko od fotela i poszybowała na tył niewielkiej sterowni, wygrzebała noktowizyjne gogle i założyła je – może i byli istotami preferującymi ciemność, ale mimo wszystko potrzebowali chociaż niewielkiej ilości światła, a stali tyłem do słońca i przesłony wizjerów były już opuszczone. 

           Pyode podążył za nią. Oboje, unosząc się, powoli przemierzali wnętrze barki. W maszynowni Omanati założyła skafander i, pomimo protestów Miękkiego, zeszła do reaktora. Dysząc i, mimo skafandra, czując okropne ciepło, z trudem wymieniła pręt paliwowy. Chciała zacząć od jego wymiany, bo miała nadzieję, że po prostu zużyli już wszystkie aktywne pierwiastki. Ku jej niezadowoleniu nowy pręt nie sprawił, że zasilanie wróciło, musiało więc dojść do awarii, a ustalenie, który z podzespołów się zepsuł, mogło zająć sporo czasu.  

          Tymczasem Miękki przytachał baterię, podpiął do niej centralny komputer i zapuścił skanowanie, już wiedział, że nie uda im się naprawić zasilania samodzielnie. Gdy Omanati wyłoniła się z reaktora i, przeklinając, pozbyła się skafandra, Miękki czekał już na nią z tą złą wiadomością. Młoda kobieta nie zareagowała zbyt dobrze na takie nowiny, wściekle cisnęła trzymanym kluczem w podłogę, narzędzie uderzyło o nią, odbiło się i uniosło swobodnie, kręcąc się wokół nieregularnej osi. 

          – Musimy wezwać pomoc – nieśmiało przemówił Miękki, zaskoczyła go wściekła postawa Omanati.

          – Jeśli to zrobimy wszystko przepadnie – wycedziła kobieta. Twarz ze złości paliła ją żywym ogniem.

Predator: Zdrada (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz